19

4.3K 279 29
                                        


Poniedziałki zawsze bywały dziwne. Miałam na ósmą, musiałam wcześniej wstać i zazwyczaj się spóźniałam. Niekiedy myliłam ten dzień z niedzielą i nawet nie przychodziłam na pierwszą lekcją. Zajęcia były dziwne, a wszyscy chodzili po szkole jak duchy przez niewyspanie.

Poniedziałki zawsze były ponure i nawet mało kto się śmiał czy nawet kłócił. Nikt nie miał siły, a nauczyciele odpuszczali sobie pytanie, bo wiedzieli, że i tak nikt się nie nauczył i nie ma sensu w wstawianiu kolejnych jedynek.

Poniedziałki zawsze były...bezproblemowe.

Cóż. Do teraz.

Szłam z Camilą ramię w ramię przez korytarz w stronę stołówki. Rozmawiałyśmy o nowym filmie, który miał być za kilka dni w kinie. Mijałyśmy ludzi, a ja wyczuwałam, że coś jest... inaczej. Może to przez to, że miałam prawie tydzień przerwy od tego miejsca?

- I to byłaby nasza randka – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko brunetka. Kiwnęłam głową nawet nie zwracając uwagi na to, co mówiła. Koncentrowałam się na ludziach wokoło, którzy cały czas o czymś mówili, a ja nie miałam pojęcia o czym. Wiedziałam, że nie o mnie, bo pierwszy raz od dłuższego czasu ich wzrok wcale na mnie nie padał. Nawet mnie nie zauważali.

- Co jest, Lo? – zapytała dziewczyna. – W ogóle mnie nie słuchasz.

- Coś jest inaczej – stwierdziłam.

- Co masz na myśli? – Zmarszczyła brwi i rozejrzała się. – Nie wydaje mi się. Te same tępe twarze co zawsze.

- Plotkują.

- Na pewno nie o Tobie. – Położyła dłoń na moim ramieniu i delikatnie pogładziła go kciukiem. – Pewnie o Lucy i Hannie.

- Co masz na myśli?

- Wiesz jak to jest w liceum. Jest jakiś dramat to każdy o tym gada i wymyśla własne teorie. – Wzruszyła ramionami i pchnęła drzwi do stołówki. – A one tak naprawdę nic nie zrobi...

Przerwała w połowie zdania, gdy usłyszała krzyki. Obie podniosłyśmy wzrok i napotkałyśmy bardzo niecodzienny widok. Rozszerzyłam szeroko oczy i usta, a Camila się zaśmiała.

- Cofam to. One jednak coś pokazują – parsknęła i pokręciła głową.

Na środku stołówki stała Lucy i Hanna. Obie głośno na siebie krzyczały, wyzywały się od najgorszych, a co było najlepsze.. obie były obrzucone jedzeniem. Nie mam pojęcia jakim cudem na głowie mojej przyjaciółki znalazł się makaron, a Hanna była od sałaty. Obok nich stał Zach, który próbował odciągnąć swoją dziewczynę, ale ta cały czas go odpychała.

- Jesteś pieprzoną szmatą! – krzyknęła i wymierzyła jej siarczysty cios w policzek. Zakryłam usta dłonią i zaśmiałam się na ten widok. Czegoś takiego się kompletnie nie spodziewałam. Ludzie od razu zabuczeli, a Camila dostała ataku śmiechu.

- Jeżeli jeszcze raz choćby spojrzysz na mojego faceta to wyrwę Ci te tlenione włosy, pusta idiotko – warknęła i mocno ją popchnęła. Następnie odwróciła się, uniosła dumne podbródek i zaczęła się oddalać.

- O nie – powiedziałam, gdy zobaczyłam jak Hanna bierze coś do ręki. Lucy po sekundzie miała na głowie wylany kompot. Syknęła głośno i napięcie odwróciła się w jej stronę. Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze.

- Powinnam tam iść? – zapytałam i odwróciłam wzrok na Camilę.

- Nah. – Zarzuciła swoje ramię na mnie i przyciągnęła do siebie. – Poczekajmy jeszcze chwilę. Lucy sobie poradzi, a jak nie to wyrwiemy jej te tipsy czy coś.

Perfect Strangers/CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz