Śmiałam się głośno stukając w bębenek i słuchając nieporadnej gry i śpiewu dziewczyn. Próbowały zgrać gitarę akustyczną i elektryczną ze sobą, ale średnio im to wychodziło. Co chwile wybuchały śmiechem, a ja wiedziałam, że z tego nic nie będzie.
Była noc, ale nie przejmowałyśmy się tym. Rodziców Camili nie było, a moi myśleli, że robimy jakiś projekt. Siedziałam na jej łóżku, a między nogami trzymałam bębenek. Obok mnie siedziała Camila ubrana w czarny dres, a na głowie miała czapkę z daszkiem założoną tył na przód. Naprzeciwko nas siedziała jej przyjaciółka, Ashlee, która zwijała się ze śmiechu częściej niż ja.
- Dobra, opanujmy się! – powiedziała nagle Camila. Nastała chwilowa cisza, po której w trójkę wybuchłyśmy śmiechem. Niczego nie piłyśmy ani nie paliłyśmy, panowała po prostu taka atmosfera od samego początku naszego spotkania. Mimo dzisiejszego incydentu z chłopakiem ten dzień był jak najbardziej udany. Po tym jak Camila prowizorycznie opatrzyła mi moje obite kostki w trójkę uciekłyśmy ze szkoły. Poszłyśmy na pizzę, a później na kawę i ciastko. W końcu czułam się.. wolna? Miałam przy sobie Camile i Lucy. Może ta pierwsza nie odwzajemniała moich uczuć, ale najważniejsze było dla mnie to, że miałam ponownie możliwość, aby z nią przebywać. Kochałam słuchać jej głosu i na nią patrzeć. Jak się okazało miała wiele wspólnych tematów z Lucy, która ją wprost uwielbiała.
- Musimy to zagrać chociaż raz dobrze – odezwała się ponownie brunetka. Razem z Ash skinęłyśmy zgodnie głowami, a Camila uśmiechnęła się zadowolona i zaczęła grać na gitarze. Zaczęłam stukać w bębenek, a Ashlee dołączyła do nas grając na elektrycznej. Zaczęłyśmy się ponownie śmiać patrząc na siebie po kolei, ale nie przerwałyśmy gry. Tym razem wyszło nam to naprawdę dobrze i szczerze, gdyby chciały założyć zespół, byłabym pierwsza w kolejce. Zawsze marzyłam, aby tak właśnie się spełniać, ale Lucy należała do artystek pod względem fotografii i właśnie to chciała robić w przyszłości. Zawsze powtarzała, że jeżeli nie wypali jej praca jako fotograf to zostanie modelką. Nigdy nie miałam kogoś, kto dzieliłby te same zainteresowania, co ja. W szkółce nie potrafiłam się z nikim zaprzyjaźnić, więc zostały mi solowe występy, które kochałam całym sercem. To był dla mnie najlepszy moment, gdy byłam na scenie. Byłam tylko ja, fortepian i mikrofon. Nie zwracałam uwagi na ludzi, który byli na widowni. Wszystko wokół znikało, a ja znajdowałam się nagle w swoim własnym świecie.
Po chwili Camila przekształciła piosenkę, którą grałyśmy, co od razu wyrwało mnie z krótkiego zamyślenia. Spojrzała na mnie i poruszyła zabawnie brwiami.
- I love rock n' roll. So put another dime in the jukebox, baby! – zawołała na cały głos, a ja zaczęłam się śmiać. Zaczęłam do rytmu ruszać głową i mocniej uderzać. Zaczęłyśmy w trójkę śpiewać tylko te kilka słów tak dobrze znanej każdemu starej piosenki. Właśnie takie momenty w życiu kochałam; gdy nie robiłam nic specjalnego, ale byłam szczęśliwa. Robiłam to, co uwielbiałam w lubianym gronie i wszyscy czerpali z tego przyjemność. Tak spędzany czas był dla mnie najlepszy i najbardziej wartościowy. Zapisywał mi się w pamięci i podczas każdej zlej chwili to właśnie te momenty wspominałam.
Po kilku minutach skończyłyśmy grać. Sięgnęłam po kubeczek z sokiem pomarańczowym i zrobiłam kilka potężnych łyków. Moja dłoń wciąż pulsowała z bólu, ale starałam się to ignorować. W końcu zrobiłam to sobie sama z własnej głupoty. Nikt nie kazał mi być tego matoła.
- Było świetnie. – Ashley wstała i zapakowała gitarę do etui. – Ale muszę spadać, bo rano mam wykłady.
- Studiujesz?
- Drugi kierunek. – Posłała mi uśmiech, a ja kiwnęłam ze zrozumieniem głową. Była ambitna, to trzeba było jej przyznać. Nie każdemu w wieku trzydziestu lat chce się studiować.
CZYTASZ
Perfect Strangers/Camren
FanficJedna pechowa impreza zaburzyła spokojne życie Lauren. Jeden chłopak sprawił, że cała szkoła o niej plotkowała. Jedna dziewczyna w dzieciństwie złamała jej serce i ta sama dziewczyna po siedmiu latach sprawiła, że ono ponownie ożyło. #95 w fan...