Gdy obudziłam się następnego ranka, Camili już nie było. Zostało po niej jedynie puste miejsce w łóżku, a ja tuliłam poduszkę.
Cwaniara.
Przewróciłam się na drugi bok i chwyciłam telefon. Musiałam wstać za kilka minut, ale nie miałam siły. Pół nocy rozmawiałyśmy z Camilą o niedalekiej przyszłości i zasnęłam kilka godzin przed budzikiem. Ale było warto. Dla niej mogłabym całkowicie zrezygnować ze snu.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zobaczyłam wiadomość od brunetki.
Karla Cabello: Chciałam Cię obudzić i dać Ci buziaka na dzień dobry, ale spałaś tak słodko, że nie miałam serca, aby to zrobić. *całuje Cię w czoło* miłego dnia skarbie, kocham Cię najmocniej.
Telefon opadł na moją klatkę piersiową, a ja spojrzałam na sufit. Uśmiech gościł na mojej twarzy, a oczy były pełne łez. Łez szczęścia, które tak rzadko się pojawiały. Pierwszy raz, mimo aresztu domowego i szeregu uwag w szkole byłam szczerze szczęśliwa. Camila pobudziła na nowo moje serce, które bałam się, że zasnęło i sprawiła, że na nowo zaczęłam czuć się w pełni kochana.
Był okres w moim życiu, jeszcze nie tak dawno, gdy sądziłam, że nie ma czegoś takiego jak miłość, a każdy związek zaczyna się poprzez zauroczenie, a ludzie nie rozstawali się ze sobą tylko ze względu na przyzwyczajenie. Bałam się, że skończę jak niekochana singielka z mnóstwem kotów i papug, z którymi bym rozmawiała, aby nie czuć się samotnie. Za każdym razem, gdy mówiłam, że coś takiego jak miłość nie istnieje, Lucy przewracała oczami. Na początku się ze mną kłóciła, bo dobrze wiedziała, co czuję do Camili, ale po czasie nauczyła się to ignorować.
Problem był tylko jeden; nie wiedziałam, co czuję do Camili. Niby byłam zakochana, ale tak naprawdę to.. dlaczego i w kim? Przecież nawet jej nie znałam, a w mojej głowie były jedynie wspomnienia z dzieciństwa. Ona mogła być okropną osobą, która patrzyła jedynie na czubek własnego nosa, a ja czułam coś takiego względem niej.
Próbowałam niejednokrotnie się do kogoś zbliżyć, czego przykładem był chociażby Cameron, ale nic nigdy nie wypaliło. Wszystko było jednorazowe i na chwilę. Przy innych, gdy usilnie próbowałam poczuć coś, cokolwiek; nigdy mi się to nie udawało. Niemalże zmuszałam się i wmawiałam sobie, że coś czuję. I faktycznie tak było, ale jako jednodniowe zauroczenie, a raczej zachwyt daną osobą. Zaczęłam nawet wierzyć w to, że byłam człowiekiem niezdolnym do uczuć, a nawet, że nie mam serca.
Prawda była jednak inna. To serce było w mojej klatce piersiowej, ale się ukrywało; było niczym zastygnięta lawa, która się rozbudziła, gdy do mojego życia wkroczyła Camila. Kiedyś, gdy narzekałam na brak jakiegokolwiek uczucia, teraz mogłam narzekać na ich nadmiar. Nie potrafiłam w słowach opisać tego, co czułam przy Camili. Słowo 'miłość' czy 'zakochanie' wcale nie było dobre. Te słowa były niewystarczające. Szybko doszło do mnie, że mimo naszego dwutygodniowego związku czułam coś o wiele więcej. Coś, czego nie dało się opisać i tylko osoba szczerze zakochana mogła mnie zrozumieć.
Na lekcjach historii, gdzie rozgrywają się wszystkie moje umysłowe walki, a wspomnienia i myśli zalewają moją głowę, aby skutecznie odciągnąć mnie od lekcji, zastanawiałam się nad tym czy to normalne, że tak poważnie myślę już o Camili. Jesteśmy ze sobą tak krótko, a ja byłam w stanie oddać za nią dosłownie wszystko co miałam, a przyszłość wyobrażałam sobie tylko z nią. Może i w dzieciństwie i przez te siedem lat to było jedynie mocne zauroczenie to teraz w tak krótkim czasie przerodziło się w zakochanie.
Ocknęłam się z zamyślenia i wstałam. Może i miałam w szkole opinię zbuntowanej dziewczyny, która o nic nie dba, nie chciałam się spóźnić i narazić nauczycielom. To zabawne jak kilka bójek i kłótni mnie osądziło, ale mówi się trudno.
CZYTASZ
Perfect Strangers/Camren
FanfictionJedna pechowa impreza zaburzyła spokojne życie Lauren. Jeden chłopak sprawił, że cała szkoła o niej plotkowała. Jedna dziewczyna w dzieciństwie złamała jej serce i ta sama dziewczyna po siedmiu latach sprawiła, że ono ponownie ożyło. #95 w fan...