30

3.3K 257 59
                                    

- Cztery... Trzy... Dwa... Jeden... - wyszeptałam patrząc na automat. W chwili, gdy wypowiedziałam 'zero', wydał charakterystyczny dźwięk, a ja uśmiechnęłam się i sięgnęłam po kubek. Od razu zaciągnęłam się zapachem kawy. Może nie była świeżo zmielona i zrobiona jak lubiłam, ale w takich sytuacjach nie pogardzę żadną.

Wolnym krokiem, uważając, aby się nie oblać i przy tym nie poparzyć szłam szpitalnym korytarzem do sali, w której leżała Camila. Minął kolejny tydzień, a dziewczyna dopiero następnego dnia miała dostać wypis. Ominęłam dwa dni szkoły, miałam ochotę siedzieć z nią od rana do nocy, ale moja mama nakazała mi iść na lekcje trzeciego dnia. Przez resztę dni przychodziłam do niej od razu po szkole i siedziałam do wieczora. Dziewczyna powoli wracała do zdrowia. Jej brzuch wciąż bolał i przy niektórych ruchach krzywiła się z bólu, ale nie dziwiłam się. Miała wiele szwów, a takie coś nie zagoi się szybko. Bolało patrzenie na jej cierpienie i świadomość, że nie mogę jej pomóc. Jednak czułam ogromną ulgę, bo mogłam patrzeć w jej oczy i trzymać jej dłoń. Na początku naprawdę myślałam, że może z tego nie wyjść, bo sytuacja była tragiczna, ale Camila zawalczyła. A gdy się obudziła, podziękowała mi.

Przeglądałam czasopismo, które leżało na stoliku i popijałam ciepłą kawę. Była siódma rano, a ja wciąż czekałam aż dziewczyna się obudzi. Przespałam większość nocy na jej łóżku, ale już o piątej się zbudziłam i nie potrafiłam zmrużyć oka. Przez godzinę leżałam i przyglądałam się jej spokojnej twarzy dziękując w duszy Bogu za to, że przeżyła.

Kiedy przerzuciłam kolejną stronę, podniosłam wzrok i zerwałam się na równe nogi, gdy ujrzałam jak jej brązowe tęczówki przyglądają mi się bacznie.

- Camz – wyszeptałam z ulgą i wtuliłam się w jej ciało. – Skarbie, tak bardzo się martwiłam.

- Dziękuję – wychrypiała.

- Co? Za co? – Zmarszczyłam brwi kompletnie zdezorientowana.

- Dzięki tobie tutaj jestem – odparła i odnalazła moją dłoń. – Przez cały czas, gdy byłam nieprzytomna... byłaś przy mnie. Widziałam Cię w moim śnie – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Jej oczy były zmęczone, mimo że dopiero wybudziła się z prawie dziesięciogodzinnego snu. – Leżałyśmy na dachu, podziwiałyśmy gwiazdy, a Ty mówiłaś jak bardzo mnie kochasz. Planowałaś ze mną przyszłość i cały czas powtarzałaś, że mam do Ciebie wrócić. – Jej oczy jak i moje zapełniły się łzami. – To Ty utrzymałaś mnie przy życiu.

Ta krótka wymiana zdań między nami zapadła mi w pamięci. Minął tydzień, a ja wciąż o niej myślałam. Czy naprawdę mogłam aż tak na nią wpłynąć? Wiedziałam, że mnie kocha i to przez to prawdopodobnie jej wyobraźnia wykreowała mnie, gdy potrzebowała siły i motywacji do walki. To oznaczało, że wiedziała jak dużym uczuciem ją darzę i jak bardzo ją kocham. Jestem pewna, że gdybym to ja miała taki wypadek, ona także by się pojawiła. Nawet, gdy po prostu śpię, ona mi się śni. Zawsze jest przy mnie i była. Podczas tych siedmiu lat, gdy nie miałyśmy kontaktu, była ze mną w każdej chwili. Nigdy tak naprawdę nie opuściła moich myśli. Gdy się bałam, stresowałam, byłam smutna lub szczęśliwa, myślałam o niej. Wspomnienie jej brązowych oczu i uśmiechu zawsze potrafiło poprawić mi humor.

Nigdy nie rozumiałam chemii, a tym bardziej tego, co ona miała wspólnego z połączeniem dwóch osób. Bałam się nawet, że nie wierzę w całą tę ideę miłości, która wmawiana mi była od dziecka. Bałam się, że na świecie nigdy nie znajdzie się osoba, która pokocha mnie taką jaka jestem i będę musiała się zmienić, udawać kogoś, kim nie jestem, aby druga osoba mogła ze mną wytrzymać. Tak samo nie mogło dojść do mnie to, że dwoje ludzi przez kilkadziesiąt lat potrafi ze sobą rozmawiać i zawsze mają o czym. Nie nudzą się w swoim towarzystwie. To wszystko było dla mnie takie nielogiczne. Gdy patrzyłam na swoich rodziców i słuchałam jak mama niejednokrotnie powtarzała, że jest z tatą od ponad dwudziestu lat, zadawałam sobie pytanie: jak? Jak można być z jedną osobą aż tyle lat? Nie umiałam tego zrozumieć, przez co się bałam. Uczucie niepokoju rodziła się we mnie, gdy tylko zaczynałam myśleć o miłości i swojej przyszłości. Nie widziałam siebie w żadnym związku.

Perfect Strangers/CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz