15

4K 302 20
                                    

Zniknęła razem z Cameronem ze szkoły.  Nie było ich w poniedziałek. Nikt by tego nie powiązał, ale ja wiedziałam, że nieobecność chłopaka jest spowodowana brunetką. Po tym, co powiedziała mi piątkowej nocy, że musi z nim coś załatwić wiedziałam, że nie ma go przez nią. To nie mógł być głupi zbieg okoliczności, bo nawet w takie nie wierzyłam.

Nie widziałam Camili od trzech dni i miałam nadzieję, że chociaż tego dnia w szkole zobaczę jej sylwetkę i będę mogła spojrzeć w te brązowe oczy.

We wtorkowy poranek podniosłam się z łóżka ze złym nastawieniem i zerowymi chęciami do życia. Nie dość, że zaspałam, nie wiedziałam, co się dzieje z Camilą, to dodatkowo naprawdę źle się czułam. Mimo to wszystko, sprawa z dziewczyną najbardziej mnie frustrowała. Może i oznajmiła, że odezwie się za kilka dni, ale to nie zmieniało faktu, że się martwiłam. Poza tym, nad czym ona mogła myśleć przez całe trzy dni?

Z ociąganiem wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Stała chwilę i zastanawiałam się, co tak właściwie ubrać. Z braku pomysłu i chęci na cokolwiek wybrałam zwykle czarne rurki i kremowy sweterek. Przeszłam do toalety, w której szybko się ogarnęłam i wróciłam do pokoju. Postanowiłam się nie malować, bo nie miałam nawet na to czasu. Zabrałam plecak i zbiegłam po schodach. W połowie poczułam lekki zawrót głowy i gdyby nie poręcz, spadłabym z dziesięciu stopni. Skierowałam się w stronę kuchni mając nadzieję, że wszystko przebiegnie zgodnie z moją myślą, ale tak się oczywiście nie stało. Syknęłam głośno z bólu, gdy uderzyłam ramieniem i głową o futrynę. Niemalże się odbiłam i zrobiłam kilka kroków do tyłu.

- Piłaś od rana? – Usłyszałam chichot mamy. Pomasowałam czoło i weszłam do kuchni Obdarzyłam ją zirytowanym wzrokiem i usiadłam na krześle. – Co jest?

- Źle się czuję – odpowiedziałam czując jak wszystko we mnie płonie. Naprawdę, czułam jakbym się paliła od środka, a po chwili miała zamarznąć.

Mama od razu podeszła do mnie ze zmartwioną miną. Jej dłoń wylądowała na moim czole, a ja zamknęłam oczy. Czułam, że za chwile porządnie kichnę, a w gardle miałam uczucie jakbym połknęła garść żyletek. A takim wariatem nie byłam.

- Dziecko, masz gorączkę! – stwierdziła i od razu podeszła do półki. Wyciągnęła z niej stos tabletek, następnie szklankę, którą szybko wypełniła wodą i podsunęła mi to pod nos. – Wypij to! I wracaj do łóżka.

- Nie mogę, mam sprawdzian – jęknęłam niezadowolona. Naprawdę wolałabym tam wrócić i najlepiej zasnąć na kilka godzin, ale nauczyciel zagroził, że mam za mało ocen i od tego też zależy moja średnia, która z tego przedmiotu akurat nie jest za dobra.

- Lucy po Ciebie przyjedzie?

- Tak. Odwiezie mnie też ona – wyszeptałam i wyciągnęłam telefon. Mama w tym samym czasie postawiła do gotowania wodę zapewne z chęcią zrobienia mi herbaty.

Lucy: Cameron w nocy ponoć był w szpitalu

Lauren: Co? Jak to? Skąd wiesz?

Lucy: Już wyszedł, ale ma złamany nos, zwichniętą rękę i kostkę.
Lucy: Zach mi napisał. Ponoć ktoś go pobił jak kupował dragi

Czy to było możliwe, że stała za tym Camila? Ale to musiałoby oznaczać, że miała coś wspólnego z narkotykami.

Znieruchomiałam, a na samą myśl o tym wszystkim moje serce przyspieszyło ze strachu. Nie dbałam o to, że robiła coś nielegalnego. Że przemycała, sprzedawała czy cokolwiek. Bardziej obchodziło mnie to jak niebezpieczne to było. Na każdym kroku mogło jej się coś stać, a ja na samą myśl miałam łzy w oczach, a w mojej głowie zakręciło się jeszcze bardziej. To, że się w coś wplątała jeszcze po śmierci siostry było bardzo możliwe. Może nie jak miała akurat dziesięć lat, ale wiem, że do dzisiaj to wszystko ją męczy. Moje wszystkie wcześniejsze przekonania, że coś się u niej dzieje, a jej uśmiech i niekiedy przesadny optymizm jest fałszywy się potwierdziły. Od tamtego wieczoru minęły trzy dni, a ja o tym niemalże cały czas myślałam. Nie potrafiło do mnie dojść to, że jej siostra nie żyje. To, że jej rodzice są tak okrutni i tak bardzo skrzywdzili Camilę. Jak w ogóle dla kogoś mogła bardziej liczyć się opinia obcych ludzi niż dobro własnych dzieci? Jak oni mogli nie widzieć tego, jak przez lata zniszczyli swoją drugą córkę. Przecież Camila jeszcze jak się ze mną przyjaźniła to zawsze wracała do domu, w którym przez prawie cały czas toczyły się kłótnie. Niejednokrotnie do mnie uciekała z płaczem i zostawała na noc, a moi rodzice traktowali ją jak własną córkę. Moja mama nieraz próbowała porozmawiać z Sinu, ale za każdym razem kończyło się to ich kłótnią. Bo ona nie widziała w tym niczego złego. Zawsze powtarzała 'kto w małżeństwie się nie kłóci?' i na tym się kończyło.

Perfect Strangers/CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz