Stojąc przed lustrem, poprawiłem kołnierz białej koszuli, po czym założyłem czarny garnitur idealnie dopasowany do mojej sylwetki. Oczywiście nie był tak idealny jak jego właściciel, co jest oczywiste. Ale nie sądziłem, że jeszcze go założę. W zasadzie nie ruszył bym się dzisiaj z łóżka. Ale nie mam zamiaru, znów gościć żywej flagi w swoim domu. Steven Rogers. Osoba dość kontrowersyjna, o nieprzeciętnym wyglądzie i super sile bla bla bla... Po co ja to w ogóle mówię? Przecież wiadome jest, że potrafi tylko zrzędzić i wytykać ludziom błędy. A głównie mi. Co ja robię nie tak? Jestem Tony Stark, tworzę najnowocześniejszą technologię, przy czym jestem bogaty, przystojny i w wolnym czasie ratuję planetę przed zagładą. Dlaczego to nie wystarcza? Dlaczego wciąż się mnie czepiają? Niewiedza mnie dobija. I pomimo tych niedogodności, po raz pierwszy od dłuższego czasu, pokażę się na jakieś imprezie.
Zdziwieni?
***
Kierując się w stronę budynku, który był już oblężony przez dziennikarzy i innych natrętów, czatujących na Avengers, zatrzymałem moje srebrne lamborghini, tuż przed czerwonym dywanem. Zakładając okulary przeciw słoneczne, poprawiłem krawat i nie zwlekając opuściłem wnętrze samochodu stając, tuż przed nim i dając kluczyki parkingowemu. Rozległy się krzyki, a flesz aparatów rozbłysł z każdej strony. Nie była to dla mnie nowość, a moje ostatnie zniknięcie tylko spotęgowało całą tą sytuację. Idąc w stronę budynku, ludzie wykrzykiwali moje imię. I coś czuję, ze jeśli głowa nie rozboli mnie od nadmiaru alkoholu, ich wrzaski dokończą dzieła. Nie obyło się również bez szeptów, miedzy innymi gośćmi, stojącymi przed wejściem do budynku. Wymijając ich wszedłem do środka, widząc ogromną salę i wielu ludzi stojących przy stołach bankietowych, rozmawiających na jakieś błahe tematy. Rozglądając się po pomieszczeniu, wzrokiem szukałem gospodarza dzisiejszej imprezy. Clint'a Barton'a. Jednego z naszej paczki ziemskich herosów, mścicieli. Brzmi to cholernie głupio. Jak ja się dałem w to wciągnąć ? Tak to jest, gdy dają ci umowę do podpisania gdy masz kaca. Pamiętaj. Nie podpisuj. Wiem co mówię. Serio. Czując jak ktoś szturchnął mnie w ramię, odwróciłem się gwałtownie mając przed sobą poszukiwaną zgubę.
- Tony! Dobrze, że jesteś. Zastanawialiśmy się z Laurą czy przyjdziesz. Reszta jest przy stoliku w końcu sali. Pytali o ciebie. - Clint ubrany w garnitur i pod krawatem? To coś nowego.
- Spokojnie, oddychaj. - mówiąc to ściągnąłem z nosa okulary, posyłając im swój firmowy uśmieszek. - Nowa, niezniszczalna, tytanowa cięciwa do twojego łuku. Oczywiście mojego projektu. I butelka najlepszej whisky. Najlepszego Robin Hoodzie. - mówiąc to wręczyłem mu prezent, widząc Banera, Natashę, Thora i oczywiście drużynowego naszej małej bandy, Rogersa. Sam nie wiem, dlaczego jego widok tak mnie irytuję. Być może dziś, będzie dane mi się tego dowidzieć. A może i nie. Właściwie to miałem zamiar opuścić to miejsce, zaraz po wręczeniu prezentu. Najchętniej spędził bym resztę tego dnia, pracując nad najnowszym modelem zbroi. Brzmi naprawdę kusząco. Mam tylko nadzieje, że mnie nie zauważą.
- Dzięki nie musiałeś. - mówiąc to został zaczepiony przez nowo przybyłych gości, a ja wykorzystując sytuację postanowiłem się ulotnić, przedzierając się przez gości. Muzyka rozbrzmiała w pomieszczeniu, a wymieszana z rozmowami innych tworzyła jeden wielki szum. Nie mówię, że mi to przeszkadza, bo jest to standard no nie? Ale ostatnio nie mam ochoty na imprezowanie. Zbyt wiele się ostatnio dzieje. Mając już drzwi w zasięgu wzroku, nagle uderzyłem w kogoś i podnosząc głowę szybko pożałowałem tej decyzji.
- Tony? Już myślałem że nie przyjdziesz. Czekałem. Znaczy... czekaliśmy na ciebie. - mając przed sobą Steve'a, mój misterny plan trafił szlag. Jednak zabawię tu dłużej niż planowałem.
Jest i rozdział :D
Od razu informuje, że kolejny dopiero w czerwcu z powodu wyjazdu. Tak więc pozdrawiam gorąco ! ^^
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanfictionWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.