Diabelski młyn, sztuka i wyznania, czyli czas na odważne decyzje

1.6K 146 41
                                    

  - Tony, wiesz, że zawsze chętnie przebywam w twoim towarzystwie. I nie chcę, abyś myślał, że próbuje się wykręcić, ale czy to odpowiedni moment? Wiesz okoliczności...


- Okoliczności są takie, jakimi chcę, aby były. Zresztą, już dawno tego nie robiłem. W sumie chyba nigdy w ten sposób. Nie daj się prosić. Potraktuj to jako prezent. Dla mnie. - powiedziałem, trafiając prosto w cel. - Może jeśli się dobrze sprawisz, ja pomyślę o prezencie dla Ciebie. - mówiąc to uśmiechnąłem się zaczepnie sprawiając, że na jego twarzy wykwitł soczysty rumieniec. Wesołe miasteczko zawsze było dla mnie dosyć ponurym miejscem. I nie mówię tego tylko przez wzgląd na wszystkie horrory, które obejrzałem z diabelskim młynem w roli głównej. A dlatego, że każdy wypad do tego siedliska klaunów, nie kończył się dla mnie najlepiej. Zwykle ucieczką przed pilnującymi mnie ochroniarzami, jeszcze w czasach szkolnych. To się nigdy nie nudziło. Spoglądając kątem oka na poirytowanego Steve'a, uśmiechnąłem się pod nosem, ściągając okulary przeciwsłoneczne i chowając je w kieszeni cienkiej brązowej kurtki. Biorąc kolejną piłkę, rzuciłem w tarczę z wyciętymi otworami, trafiając w środek i zgarniając wypatrzoną zdobycz, którą był pluszowy czerwony miś. Chwała treningom z repulsorami. - Rozchmurz się. Nie pasuje ci wyraz twarzy. - dodałem, wręczając mu pluszową zabawkę.


- Jak możesz być takim ignorantem. Tu chodzi o twoje życie do jasnej cholery. - odparł, podnosząc głos, jednak widząc zdezorientowane dziecko stojące obok, uspokoił się, chwytając mnie za ramię i wciągając w stronę tłumu. - Wiesz, że nie mogę znieść tej myśli, więc dlaczego robisz to wszystko?


- Dołowanie się w czterech ścianach, mnie nie uleczy. - odparłem, wzdychając i rozglądając się po okolicy. Widząc dom strachów, uśmiechnąłem się przebiegle, patrząc w stronę niezadowolonego blondyna. Ten domyślając się, co zamierzam, zatrzymał mnie, łapiąc za ramiona.


- O co ci chodzi? O rozmowę z Nat? Tony wiem, że słyniesz z podejmowania pochopnych decyzji, ale nie rozumiem, po co to wszystko. - powiedział, na co ja wybuchnąłem szczerym śmiechem.


- Jeśli boisz się tam wejść, zawsze mogę złapać cię za rękę. Nie wstydź się. Każdemu się zdarza. - sarknąłem, odwracając się do niego przodem i widząc jego karcący wzrok.


- Walczyliśmy z pozaziemskimi istotami. Na prawdę sądzisz, że... - przerywając westchnął, zdając sobie sprawę ze swojej głupoty. - No tak. Sarkazm. Myślałem, że to już mamy za sobą.


- Jak mogłeś sądzić, że jestem z tobą tylko ze względu na to, jak dobrze jest nam w łóżku. Masz o mnie aż tak złe mniemanie? Jeśli chcesz wiedzieć, to tak. Zabolało mnie to. I choć pojęcie słowa randka jest mi obce, to chciałem, choć stwarzać pozory. Mógłbyś przynajmniej udawać, że dobrze się bawisz. Wbrew wszystkiemu, co o mnie mówią, doskonale wiem, co robię. - odparłem, opierając głowę o jego ramię. - Chciałem po prostu pobyć z tobą w sytuacji innej niż praca. Nie chcę się kłócić.


- Przepraszam. Zachowywałem się jak dupek. - mówiąc to, objął mnie, przyciskając mocniej do siebie. - A więc co chciałbyś robić?- zapytał już dużo łagodniejszym tonem. Odsuwając się od niego i poprawiając czapkę z daszkiem, posłałem mu najbardziej autentyczny uśmiech, na jaki było mnie stać.


- Myślisz, że na diabelski młyn wpuszczają emerytów?  - zapytałem zgryźliwie, obrywając w daszek czapki, która nasunęła mi się na oczy. - Jakie to dojrzałe Rogers.

Bad Thoughts ► [STONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz