Za namową pewnej, uroczej rudowłosej kobiety, postanowiłem złożyć Rogers'owi wizytę. Chwila. Uroczej? Może z wyglądu. W środku, to jednoosobowy mały czołg. Tyle, że bez lufy. Chyba. Przechadzając się po korytarzu, poprawiłem krawat, a okulary przeciwsłoneczne schowałem do kieszeni w wewnętrznej stronie marynarki. Nie myślcie, że to dla niego się tak wystroiłem. Skądże znowu. Lubie szyk i elegancję. Ale nie to, jest głównym powodem. Zaraz gdy tylko opuszczę to siedlisko zarazków, pasożytów i Bóg wie czego jeszcze, jadę do innego siedliska podobnych istot. Tym razem jednak, rzeczone istoty debatują na obrotowych krzesłach, myśląc jak nie stracić posady. Stark Industries odżywa, odkąd zacząłem się bardziej angażować. A wszystko, wydaje się podążać właściwym torem.
Z jednym małym wyjątkiem.
- A nie mówiłam, że przyjdziesz? - Nat trzymając w dłoni piankowy kubek z kawą, wręczyła mi go, po czym usiadła na jednym z stojących pod ścianą krzeseł. Biorąc porządny łyk, odetchnąłem czując gorzki, aczkolwiek przyjemny smak. Tego mi było trzeba. Ale i tak przydało by się pięć takich kubków, aby zmęczony umysł zechciał ze mną współpracować.
- I zaczynam tego żałować. - mruknąłem pod nosem, wyglądając przez okno i widząc reporterów stojących przed wejściem do budynku. Czyli wyjście głównymi drzwiami, nie wchodzi w grę. - Wiadomo coś już? - to pytanie padło z moich ust jakby mimowolnie, chcąc przerwać tą dziwaczną sytuację. Z jednej strony miałem ochotę milczeć. Ostatnio, nie specjalnie dogadywałem się z naszą paczką. Wszczynanie awantur, na dobre zakorzeniło się w moje DNA. Ale to nie było to. Tym razem po prostu chciałem zwyczajnej egzystencji, snując się po domu w miękkich kapciach i z szklanką whisky w dłoni. A oni znów postanowili się wtrącić. Z drugiej strony, widząc Rogersa w drzwiach swojego domu, miałem mieszane uczucia. Przez ułamek sekundy, miałem ochotę pociągnąć za dźwignię i otworzyć pułapkę ukrytą pod wycieraczką. Aby później móc go tam wepchnąć i zatrzasnąć. Kuszące. Ale tak naprawdę rzeczona dźwignia, jest jak na razie tylko w mojej głowie. Czasami fantazje mnie ponoszą. Co w gruncie rzeczy jest nieszkodliwe, dopóki nie wcielam ich w życie.
- Obudził się. Jego stan jest stabilny, ale.. - przerywając, na jej twarz wykwitł grymas, którego nawet ja nie jestem w stanie rozszyfrować. Jakby ta chodząca enigma, miała błąd w systemie. Z drugiej strony, mógł być to po prostu skurcz. Nie wiem jak długo tutaj stała, więc można założyć, że nie miała by teraz problemu, gdyby wcześniej usiadła. Zamiast sterczeć obok mnie i pobudzając myśli bez ładu i składu, którymi się teraz otaczam, aby tylko nie mieć wizji pokrwawionej twarzy Rogersa. To frustrujące. Czasami chciałbym przestać myśleć. Posyłając jej pytające spojrzenie, wkradła się w nie nuta poirytowania. Podchodząc bliżej rozejrzała się, jakby za chwile miała mi podać kody do głowic nuklearnych. - Nie wiem co dokładnie się stało, ale nie nigdy nie widziałam go w takim stanie. W dodatku nie chce z nikim rozmawiać, a już w szczególności o tym, co się tam wydarzyło. To nie jest do niego podobne.
- Nie chce rozmawiać? Faktycznie jest z nim fatalnie. - sarknąłem, dokładnie wiedząc jak bardzo nienawidzi, gdy poważne sytuacje obracam w drwinę. Oczywiście to nie to, że nie mam uczuć. Jakieś głęboko wewnątrz mnie istnieją i zdecydowanie nie lubią wychodzić na zewnątrz. - Gdzie jest?
- Piętro wyżej. Sam się zorientujesz. - powiedziała, gdy niemal jednocześnie przyszedł sygnał wiadomości. Biorąc telefon do ręki, szybko go odczytała po czym schowała go z powrotem do torebki. Podchodząc niebezpiecznie blisko, stanęła tuż przede mną. - Jeśli mu się pogorszy, wylądujesz w sali obok. Muszę iść. Do zobaczenia. - posyłając mi sztuczny uśmiech, odwróciła się znikając za drzwiami. No świetnie. Wręcz marzą mi się radzieckie siły specjalne tuż pod moim domem. Ten rudzielec bywa przerażający. I myślę, że to nie tylko moje zdanie.
Jadąc windą piętro wyżej, wysiadłem kierując się w stronę dwójki strażników, pilnujących jedne z drzwi. Którzy byli ,,dobrze widoczni'', na tle innych przechadzających się po korytarzu osób. Faktycznie, podpowiedź była nie do przeoczenia. Podchodząc do drzwi strażnicy, zmierzyli mnie podejrzliwym wzrokiem. Gdy zrezygnowany i poirytowany zarazem, pokazałem im identyfikator Avengers, wpuścili mnie bez zastanowienia. Czy oni nie mają telewizji?
Zamykając za sobą drzwi, odwróciłem się widząc jak Steve bez celu wpatruje się w sufit, leżąc na wznak. Podchodząc bliżej, stanąłem naprzeciwko łóżka opierając się plecami o ścianę. Dostałem jakieś dziwnej blokady, nie wiedząc nawet jak zacząć rozmowę. Zwykle to on zasypywał mnie gradem, pytań i słów, których znaczenia do dziś nie znam. To chyba był francuski.
- Jak się trzymasz? Słyszałem, że mają tu kiepskie jedzenie, ale to nie powód, aby zmykać się w sobie. - powiedziałem, starając się rozluźnić nieco atmosferę, ale pomimo tego, że spojrzał na mnie, nie odezwał się ani słowem. - Wiesz, że nie wyjdę stąd, dopóki ze mną nie porozmawiasz. A ja nie dmucham słów na wiatr. - powiedziałem, podchodząc bliżej jego łóżka i siadając na brzegu. Odczuwałem dumę której przyczyną był fakt, że zapamiętałem choć jeden z cytowanych przez niego porównań.
- Mówi się: ,,Nie rzucam słów na wiatr''. Tony, proszę. Zostaw mnie samego. Cieszę się, że jesteś, ale muszę pobyć sam. - mówiąc to, odwrócił głowę patrząc w stronę okna. Zdecydowanie nie jest to typowe dla niego zachowanie. Nie dając jednak za wygraną, wziąłem z rogu pokoju krzesło siadając przed łóżkiem zasłaniając mu okno sobą.
- Szczegóły. - powiedziałem, siląc się na spokojny, łagodny ton. Widząc jego poobijaną twarz, coś we mnie drgnęło, zmuszając mnie do zadania podstawowego pytania. Co tam się stało do cholery? I nie zamierzam pozostawić tego pytania, bez odpowiedzi.
Hej :D
Jedyne co mam wam do powiedzenia to to, że JEST ROZDZIAŁ! I to by było w sumie na tyle :/ Papapapa ^^ Dobranoc <3
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
Fiksi PenggemarWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.