Telenowela, wtargnięcie i nieoczekiwany zwrot akcji czyli Stark w potrzasku

1.9K 178 38
                                    

  Niecała godzina przemyśleń dzieliła mnie od drzwi mojego osobistego blond nemezis. Czasami myślę, że ten człowiek to kara za błędy mojej przeszłości. Rozdziera moje uczucia na drobne części, depcząc, śmiejąc się i szydząc. Nie dając możliwości ponownego dojścia do siebie. Czy takie podejście sprawi, że nie ulegnę wewnętrznej pokusie pogodzenia się z nim? Parkując samochód pod jedną z mniej zamożnych kamienic Brooklynu, westchnąłem, ściągając okulary przeciwsłoneczne. Chciałbym, żeby to była prawda. I oto jestem. Przerażony myślą o konfrontacji z człowiekiem, który wzbudza we mnie tak skrajne uczucia, że czuję jak serce, próbuje wyskoczyć mi z piersi. Mdlejąc na samo wspomnienie jego imienia, przewijającego się przez zmęczony ciągłymi zaprzeczeniami umysł. Opornie stawiałem kroki po betonowych schodach, będąc niemal u celu. Raz jeszcze upewniłem się, że za plecami w lewej ręce trzymam mały zapakowany podarek. Była to pluszowa zabawka przedstawiająca Iron Mana z sercem zamiast reaktora. Czego to ludzie nie wymyślą? Mimo wszystko jednak nie mogłem się oprzeć. To nie to, że próbuje w jakiś sposób załagodzić i tak tworzoną już przeze mnie nerwową atmosferę. Po prostu wydaje mi się to lepszą alternatywą, niż wymuszanie od siebie słów ''przepraszam za to, że byłem idiotą''. A to zdecydowanie nie są słowa, które chciałbym powiedzieć na głos.

Stając pod drzwiami, rozejrzałem się, unosząc dłoń w celu zapukania do drzwi. Przypomina mi to jeden z ckliwych momentów w telenowelach, które terroryzują programy telewizyjne niemal każdego niedzielnego poranka. I bóg mi świadkiem, że do końca życia nie wybaczę sobie zmaltretowania wzroku jednym z takich telewizyjnych zapychaczy. I to tylko dlatego, że tego właśnie poranka przyciąganie, silnie trzymające mnie na kanapie, uniemożliwiło mi sięgniecie po pilota. Dawne dzieje, w których sztuczna inteligencja, zintegrowana z każdym sprzętem z dostępem do sieci, była tylko jednym z pomysłów, które miałem zamiar wcielić w życie. Wracając jednak do tematu z lekkim wahaniem, zapukałem do drzwi, oczekując na jakąkolwiek reakcję. Mam wrażenie, że jestem ostatnią osobą, jaką może się dziś spodziewać. A więc widok jego zaskoczonej twarzy, będzie jak najbardziej adekwatny do zaistniałej sytuacji. Po drugiej próbie poczułem lekki zawód, dochodząc do wniosku, że moje przybycie tutaj może okazać się stratą czasu. Gdzie mógłby być, jeśli nie tutaj? Chwytając za klamkę, ostrożnie wszedłem do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Mieszkanie było małe, jednak przemyślane zagospodarowanie przestrzeni, oraz porządek czynił je idealnym dla jednej osoby. Przez chwilę wahałem się przed dalszym penetrowaniem jego mieszkania. Tyle że wahanie po czasie zostało wyparte przez determinację. Zabawne jest to, że przez taki właśnie wybryk doszło między nami do sprzeczki. Delikatnie rzecz ujmując. Wtedy Rogers był na moim miejscu, więc uznajmy to za rewanż. Znajdując się w sąsiednim pomieszczeniu, poczułem denerwujące, ale i przyjemne kurcze w podbrzuszu. Właściciel tego mieszkania leżał właśnie na kanapie, wylegując się na całej jej długości. Był zdecydowanie zbyt duży, więc nogi wystawały mu poza jej obszar. Po drugiej stronie pokoju znajdowała się komoda, na której stał gramofon wydobywający z siebie spokojny rytm typowy dla lat czterdziestych. Tuż obok leżało pokwitowanie za wynajęcie siłowni do późnych godzin nocnych. Wyjaśniałoby to jego głęboki sen, dresowe spodnie i fakt, że choć był dzień, lampka nocna obok kanapy wciąż się świeciła. Podchodząc bliżej, najciszej jak tylko potrafiłem, zauważyłem ołówek trzymany przez niego w prawej dłoni, której knykcie były poobdzierane do krwi. Tak samo jaki i lewej. Ta znajdowała się na jego klatce piersiowej, przytrzymując szkicownik. Stojąc niemal tuż nad nim, spostrzegłem, że rysunek znajdujący się na pierwszej stronie przedstawia mnie. Wstrzymałem oddech.

Czy to możliwe, że aż tak dotknęły go moje słowa?

Stojąc zamyślony i pogrążony w nagłym przypływie poczucia winy, zachwiałem się lekko, stykając się nogą z jego bokiem. Ten zerwał się do siadu, łapiąc mnie za ramię i jednym sprawnym ruchem powalając na kanapę, przyciskając swoim ciałem. Nie sądziłem, że będę w stanie się go przestraszyć, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że jego przewagą było zaskoczenie. Jak i to, że zamiast zbroi mam tylko szarą koszulkę i czarne spodnie. Na szczęście powstrzymałem okrzyk zaskoczenia, który niemal wyrwał się z mojego gardła ściśniętego przez jego dłoń. Na szczęście upuścił ołówek, bo mogłoby być nieciekawie.

Bad Thoughts ► [STONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz