Kawalerski, poezja i hiszpański klasztor, czyli Happy End z przytupem!

1.4K 84 30
                                    

Stało się. Upragniony i długo wyczekiwany piątek, zaszczycił nas swoją obecnością. Powodując u mnie poranną migrenę. Dwudziesty drugi lipca. Cholera. Już dawno nie miałem tak sprzecznych emocji, które niemal rozsadzały mi czaszkę od środka. I to z samego rana. A to dlaczego? Już spieszę z odpowiedzią. No może nie zaraz spieszę. Pośpiech raczej nie leży w mojej naturze, ale do rzeczy. Mam zamiar zrobić coś strasznie głupiego i ekscytującego za razem, więc nie naciskajcie. Najpierw kawa, później spowiedź. Nigdy odwrotnie. Zaufajcie mi. Potem budzicie się w konfesjonale hiszpańskiego klasztoru z brakiem godności i dolnej części garderoby. I jeśli już wkraczamy w krainę błędów mojej jakże barwnej młodości, to warte zapamiętania będzie to, że zanim zaczniecie szukać przebaczenia po alkoholu, za upojną noc z osobistym ochroniarzem, zacznijcie od poszukiwań dobrego adwokata. Coś czuje, że chyba za bardzo zboczyłem z tematu. Zboczyłem. O ironio. Nie, to nie tak. Duchowni nie ingerowali w tę historię, nie upadłem, aż tak nisko. To po prostu jedna z pierwszych imprez — a raczej skutki jej następstw — kiedy odkryłem, jak bardzo moja seksualność zeszła z właściwego kursu. Aż w końcu docieramy do teraźniejszości. Gdzie żadne wspomnienie rozlicznych kochanek i kochanków, nie może się równać, z cudownym obliczem mojego złotowłosego żołnierzyka, który każdego dnia mąci w moim życiu coraz bardziej. Chcąc niebawem zostać w nim na stałe. A ja wyjątkowo nie mam nic przeciwko. Bo w końcu jutro nadejdzie ten dzień, będąc teraz przesycony wewnętrznymi rozterkami, wątpliwościami, marudzeniem i niezliczoną ilością upuszczonych przez drżące dłonie przedmiotów. Wyobrażałem sobie to trochę inaczej. Chociaż. Kogo ja próbuje oszukać. Ołtarz nie pojawiał się nawet w moich najgorszych koszmarach. Co jednocześnie pociesza, jak i niepokoi.

- Niech to szlag. - warknąłem pod nosem, kiedy porcelanowy kubek z łoskotem roztrzaskał się o kuchenną posadzkę.

- Tony to już dziś trzeci. - Steve pojawiając się w kuchni, spojrzał na mnie z niepokojem, gdy ja zbierałem większe odłamki, chcąc wyrzucić je do kosza. Wyrzucając je bez słowa, blondyn podszedł w moim kierunku, biorąc moje dłonie w swoje, po czym zbliżył je do swoich ust składając na nich pocałunek. - Dobrze się czujesz? Może po prostu potrzebujesz odpoczynku. To był długi dzień. - Wciąż milcząc, chwyciłem jego twarz w dłonie patrząc mu prosto w oczy, zbliżając swoje usta do jego, po czym w ostatniej chwili uniosłem głowę, gryząc go lekko w czubek nosa i nie kryjąc kpiącego uśmiechu.

- Nigdy nie czułem się lepiej deklu. - mówiąc to z szczerym uśmiechem, objąłem jego pozbawiony koszulki tułów, wodząc dłonią po dolnej części jego pleców. - Przestań traktować mnie jak dziecko, bo ugryzę cię nie tylko w nos. A radził bym to przemyśleć, zważywszy na naszą jutrzejszą noc poślubną. - dodałem, odsuwając się i widząc jak jego twarz przybiera purpurowy kolor. Zawsze tak cudownie skromny i niewinny. Wzdychając oparł się o kuchenną wyspę, przyglądając się moim poczynaniom w kuchni.

- Thor wspominał coś o dzisiejszym spotkaniu w klubie. Podobno Clint miał do ciebie zadzwonić. - przerywając moją kontemplacje nad wyborem kolejnego nieszczęsnego kubka, wyjrzałem zza drzwiczek szafki, patrząc w jego kierunku i unosząc brew.

- Kawalerski? - mówiąc to, z trudem zdusiłem parsknięcie, widząc pytające spojrzenie blondyna. - Nie musisz pytać mnie o zdanie. To twój ostatni wieczór niczym nie skrępowanej wolności Stevie, spędź go tak, jak tylko najdzie cię ochota.

- Właściwie to miałem na myśli nas obu.

- Słońce obawiam się, że to tak nie działa. Nie jestem pewien, czy powinienem oglądać przed ślubem, twoich jakże niemoralnych występków. Do których chłopaki, zapewne spróbują cię nakłonić. Zresztą często tam bywałem i to może nie być najlepszy pomysł.

- Sugerujesz, że byłbym w stanie dopuścić się jakiejś głupoty natury seksualnej, nie widząc świata poza tobą? To bardzo lekkomyślne. - odparł bez zająknięcia, krzyżując ręce na klatce piersiowej, kiedy ja napełniłem kubek świeżo parzoną kawą, jednocześnie czując przyjemne, wewnętrzne ciepło jakie wywołały jego słowa. Biorąc mały łyk, przyglądałem mu się uważnie, śledząc wzrokiem każdy centymetr jego boskiego ciała. - I trochę krzywdzące nie uważasz?

Bad Thoughts ► [STONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz