Ta jakże interesująca pogawędka, ciągła się w najlepsze. I nie, żebym miał coś przeciwko. Zwłaszcza, że boje się podnieść przykrywającą mnie kołdrę. Lekarze mają w zwyczaju pozbawianie swoich nowo przybyłych ,,gości'' ubrań, co mogło się potwierdzić i w tym przypadku. Chociaż muszę przyznać, że zdarzało mi się już paradować bez ubrania. Trauma do końca życia. Ale to było dawno i lepiej do tego nie wracać. Czasy internatu. Aż ciarki przechodzą. A wracając do mniej roznegliżowanych wspomnień, to nienawidzę szpitali. A fakt ten jest wszystkim powszechnie znany. Bo kto lubi nie? Zarazki, niegustowne białe kitle i masa ludzi w szlafrokach przewijających się po korytarzach. Unosząc przykrywający mnie materiał, moje obawy się ziściły. Biała pidżama i masa małych czarnych kropek. Cholera. Za co? To już chyba jednak wole opcję bez ubrań.
- Stark. - przerywając mój lament nad paskudną szpitalna kreacją, Fury podszedł bliżej łóżka krzyżując ręce na piersi. Jedno jest pewne. Ta pidżama, spłonie jeszcze dziś.
- Fury. No, to już wymieniliśmy swoje nazwiska. Dobranoc. - odwracając się plecami do niego, jęknąłem dopiero teraz czując, skutki wczorajszego upadku ze schodów. Następnym razem, pije w zbroi.
- Mamy do pogadania. I tym razem, się nie wykręcisz. Stajesz się problemem. I ja muszę się tym problemem zająć. - powiedział, gdy ja niemal naprawdę nie usnąłem, w połowie jego monologu. Zabrzmiało jak zaproszenie do adopcji. Nie. Stop. Anuluj.
- Wiesz, chętnie wdałbym się w jakąś konwersacje, ale nie. Jarvis ustali jakąś datę spotkania. Może być trzydziesty luty? - posyłając mu swój charakterystyczny uśmieszek, Nick starał się utrzymać względne opanowanie. - Mogę rozważyć trzydziesty pierwszy, ale to w razie ostateczności.
- Żartuj do woli, ale wiedz, że jak tylko stąd wyjdziesz, czeka cię szczera spowiedź. Tak więc udanego urlopu. - zabierając teczkę ze stołu, zatrzymał się się przed drzwiami i otwierając je wyszedł, a zaraz za nim Romanoff. Z nią też się rozmówię. Wredna ruska marchewa.
- Tony. Mógłbyś w końcu przestać? - słysząc głos Rhodes'a, odwróciłem się w jego stronę posyłając mu pytające spojrzenie. - Stary, oni się po prostu o ciebie martwią. Tak jak ja. Odgradzanie się od wszystkich murem, nie jest dobrym pomysłem.
- Martwią? W takim razie jak widać, nic mi nie jest! - powiedziałem podnosząc głos, jednak nie na tyle, aby można było porównać to do krzyku. Raczej głośna i wyraźna perswazja. Pocierając dłonią ramię, zaśmiałem się pod nosem. Po wyrazie jego twarzy wnioskuje, że nie jest specjalnie przekonany. - No może nie całkiem.
- Lekarz mówił, że wykryli w twojej krwi jakąś dziwną substancję. - spoglądając na na moją rękę, spostrzegł ślady po kłuciu. Ale oni ciekawscy. Chowając ją pod materiał, czułem lekki dyskomfort, widząc ich wzrok wlepiony we mnie. Ale no tak. Nie odezwą się. A dlaczego? Pewnie dlatego, że każdą ich próba kontaktu ze mną, kończyła się niechybnym niepowodzeniem. To fakt. Zachowuje się jak dupek. Seksowny dupek. Ale jednak dupek. Tak jest lepiej dla wszystkich. Ja zawsze mam rację. Przywileje geniusza.
- To antybiotyk ludzie. W zbroi jest lekki przewiew, a wirusy nie mają serca nawet dla superbohaterów. - unosząc się lekko do pozycji siedzącej, uniosłem ręce w poddańczym geście, po czym po krótkiej chwili jednak znów opadłem na poduszki. Plecy bolały niemiłosiernie. Ale, to chyba dobry znak. Mam czucie. Bądź co bądź, te schody do niskich nie należą. Choć historyjka niczego sobie, to jednak nie była dla nich zbyt przekonująca. Jakby inaczej. Nie dogodzisz.
- Dobra czas na nas. Zejdźcie z niego. Nieźle się urządził i potrzeba mu trochę odpoczynku. Trzymaj się stary! -Rhodes kierując się w stronę wyjścia, zatrzymał się patrząc na mnie z wyzywającym uśmiechem. - A tak w ogóle, to fajna pidżama. Pasuje ci. - widząc mój morderczy wyraz twarzy i przykrycie się po szyję, zaśmiał się wychodząc, a zaraz za nim reszta, która także pożegnała się na odchodnym. Czuje się zhańbiony. Mimo wszystko pocieszający jest fakt, że jak na razie mam święty spokój. Z akcentem na ,,na razie''. Wstając poczułem chyba każdą możliwą część ciała. Krzywiąc się z bólu, odetchnąłem, kiedy udało mi się usiąść na brzegu łóżka. Jak ludzie, mogą biegać w takim stanie? Rozglądając się po pomieszczeniu, szukałem swoich rzeczy modląc się, aby gdzieś tu jeszcze były. Wolał bym się jeszcze stąd ulotnić, zanim dorwie mnie jakaś pielęgniarka. Chociaż z drugiej strony. Nie, nie myśl o tym. Stark. Stop. A niech to. To silniejsze ode mnie. Zerkając na okno, słońce już niemal schowało się za horyzontem. Spałem tyle czasu? Chyba pomyśle o windzie. Te schody, są zdecydowanie zbyt ryzykowne. Widząc stosik ubrań na krześle, nieopodal białej szafki stojącej obok okna, ruszyłem w ich kierunku. Biorąc swoją białą koszulę i czarne spodnie, wróciłem z powrotem kładąc rzeczy na łóżku. Nareszcie. Chociaż było już niemal ciemno, to neony z budynku obok i tak lekko oświetlały pokój. Podchodząc do okna zasłoniłem je, z myślą o czających się w otchłani paparatzzi. Jeszcze brakuje mi szpitalnych fotek, w porannej prasie. Mowy nie ma. Ściągając koszulkę zrzuciłem ją na podłogę, po czym zabrałem się za spodnie. Rozwiązując sznurek, te również wylądowały na podłodze. Słysząc trzask drzwi, nawet nie zdążyłem zareagować.
- Tony? Wszystko w p... - słysząc głos Rogersa, poczułem ścisk w żołądku, jednocześnie robiąc się czerwony jak burak. A jednak może być gorzej. Biorąc pierwszy lepszy ciuch w pośpiechu, zakryłem dolną partię ciała. Odwracają się w jego stronę, widziałem u niego zaskoczenie jak i coś czego nie potrafię ująć w słowa. A może to po prostu moja wyobraźnia. Opierał się o framugę drzwi, wciąż wyglądając jak siedem nieszczęść. Jednak o wiele lepiej, niż wcześniej. Patrząc na siebie, tkwiliśmy w milczeniu, gdy ja nie mogłem wydusić żądnego słowa. Nie wiem ile to trwało. Ale stanowczo zbyt długo.
Witam :D
Obiecałam wyrobić się w tydzień, jednak mam nadzieje, że wybaczycie mi 15 minut opóźnienia. *Aplauz*(XD) Tak więc nie przeciągając życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT! ^-^ Spóźnione ale szczere :D
Ps. Moja wyobraźnia dziś na wysokich obrotach. Pewnie wina kawy. Ale no cóż :/ Przyznaje, że przedstawionych wydarzeń, nie dałam rady sobie nie wyobrazić. :'D Chyba zarezerwuje sobie apartament w piekle :/ DOBRANOC <3
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanfictionWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.