Zegar, winda i czarny płaszcz

1.7K 155 22
                                    

  Jeszcze nigdy tykanie zegara tak mnie, nie irytowało. Każdy najmniejszy ruch mechanizmu wydawał się zabójczy dla pomysłów raz po raz wpadających mi do głowy. Możliwe jest także, że był jedynie wymówką, która ma za zadanie przysłonić prawdę. Jaką jest fakt, że od dawna mam problem ze skupianiem się. Dobre sobie. Skupienie. To nie problem. Problemem jest sen. A raczej jego brak.

- Tony Stark? - usłyszałem głos wydobywający się z naprzeciwka, który natychmiast przywrócił mnie do rzeczywistości. Poczekalnia, w której się znajdowałem, była opustoszała. A to nietypowe zjawisko jak na największą agencję szpiegowską na świecie. Wstając z plastikowego krzesła, poprawiłem krawat, po czym ruszyłem w kierunku kobiety. Niczym się nie wyróżniała poza intensywnym zapachem tonera i idealnie dopasowanym spodnium. Zapewne księgowa. Nie trudno zauważyć jak nudny i pozbawiony sensu jest ten dzień, skoro zwracam uwagę na takie szczegóły. Jakby rzeczone szczegóły kiedykolwiek zajmowały moją uwagę. Może z wyjątkiem kobiecych atutów. To w stylu dawnego mnie. Teraz pozostaje mi kryć się za zasłoną sarkazmu i pewności siebie. Człowieka nie tak łatwo zmienić. Szczególnie gdy jest on bogatym, przystojnym miliarderem, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

- Wejść! - usłyszałem, kiedy znalazłem się tuż pod drzwiami gabinetu Furyego. Wchodząc do środka, pewnym krokiem ruszyłem w kierunku stojącego przed biurkiem obitego czarną skórą krzesła. Zerkając na zegarek, ukryłem go z powrotem pod rękawem grafitowego garnituru. Mam nadzieje, że zrozumiał aluzję, jaką był fakt, że nie mam zamiaru zabawić tu zbyt długo. - Rozumiem, że wiesz, dlaczego tu jesteś?

- Dlatego, że T.A.R.C.Z.A. szturmuje mój apartament od kilku dni? - Układając usta w lekkim sarkastycznym uśmiechu, skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, opierając się wygodniej o oparcie. - Obiło mi się o uszy, że tęskniłeś, ale przerastasz moje najśmielsze oczekiwania.

- Wpakowałeś się w niezłe gówno, włamując się do tajnych serwerów agencji. Przymykałem oko na twoje wyskoki, ale to koniec. - powiedział, na co ja uniosłem brew, nie przejmując się zbytnio jego wywodem. Rozglądając się po pomieszczeniu, byłem zdumiony wyczuciem stylu. Nie spodziewałbym się go u kogoś, kto ciągle chodzi w jednym płaszczu. Białe ściany w tym jedna szklana i kontrastujące z nimi ciemne meble, które zajmowały większość pomieszczenia. Wydawały się o wiele bardziej interesujące od ich nadąsanego posiadacza. - Za mniejsze przewinienia ludzie trafiali za kratki.

- Planujecie mnie zamknąć? Nie sądzę, aby wam się to udało. - zadrwiłem, prychając pod nosem.

- Nie stoisz ponad prawem. - podnosząc głos, zmierzył mnie ostrzegawczym spojrzeniem.

- Doprawdy? - wstając, ruszyłem w kierunku szklanego stolika, na którym stał dzbanek z wodą i szklankami. Nalewając sobie jej niewielką ilość, wziąłem łyk, odstawiając ją na miejsce. - Za to wy wręcz przeciwnie co? Widziałem wystarczająco waszych zaszyfrowanych raportów z misji. Ciekawe czy Rogers również. Radzę ci przemyśleć kolejny krok. Bo nie jestem z tych, co łatwo dają za wygraną. - wspominając o nim, poczułem ścisk w gardle, który ustawał wraz z piętrzącą się irytacją. Oczywiste jest, że mają na mnie oko, bo wiem zbyt wiele. Jednak nie jestem pewien, jak mają zamiar to rozegrać. Być może nawet sam Fury nie wie jakie grzeszki kryje jego ukochana agencja.

- Myślisz, że to jakaś gra? Wtrącasz się w rzeczy, które przerastają nawet ciebie. - odparł, ledwie wstrzymując się od podniesienia głosu. - Rogers w przeciwieństwie do ciebie wie, kiedy przestać. - Analizując w głowie jego słowa, nasuwał mi się tylko jeden wniosek. Tyle że nie mam na to mocnych dowodów. Mogę jedynie zaufać przeczuciu, które jak dotąd mnie nie zawiodło. Gładząc podbródek zastygłem w miejscu patrząc przez szybę na panoramę miasta rozciągniętą za potomakiem.

- Masz go w garści. - powiedziałem nad wyraz poważnie-Co takiego na niego masz, że stał się twoją osobistą kukiełką? - Wszystko zaczynało zbierać się w logiczną całość. Teczka, a teraz to. Wygląda na to, że wiedza nie zawsze jest błogosławieństwem.

- Pozwalasz sobie na zbyt wiele Stark. - odparł, a jego opanowanie wydawało się zanikać za irytacją. Wręcz wymalowaną na jego twarzy. Chyba trafiłem w czuły punkt.

- Ja jeszcze nawet nie zacząłem. - powiedziałem na odchodnym, kiedy znajdowałem się już blisko drzwi. - A jeśli chodzi o wezwania do sądu, to możesz je wysłać na moją skrzynkę. Poleży razem z pozostałymi. - Wychodząc, znalazłem się na korytarzu na pierwszym piętrze. Idąc w stronę windy, minąłem znajomą mi już poczekalnie. Naciskając guzik, przybrałem swobodną pozę, oczekują na otwarcie drzwi. Gdy te się otworzyły, zamarzyłem, aby zatrzasnęły się ponownie.

- No proszę. Już myślałam, że zapijasz się w swoim domu w Malibu. Po twoim ostatnim wyczynie wcale bym się nie zdziwiła. - sarknęła czerwonowłosa, robiąc mi miejsce, choć była w niej sama.

- Pojadę następną. Nie lubię tłoku. - powiedziałem, na co ta westchnęła z niezadowoleniem, jednocześnie zakładając kosmyki włosów za ucho.

- Właź albo sama się tu przywlekę. - powiedziała zaczepnie, przytrzymując drzwi. Z miną skazańca przeszedłem przez próg, naciskając odpowiedni przycisk. - Zawaliłeś. Znowu.

- Dorabiasz jako jasnowidz, czy Rogers ci się poskarżył? - zapytałem, zerkając na nią kątem oka. - Niech się następnym razem zastanowi. Zanim Fury znów go na mnie naśle.

- Fury nie wie, że Steve był u ciebie. - odparła, a ja poczułem nagłe i niespotykane u mnie poczucie winy. Może niepotrzebnie tak na niego naskoczyłem. W zasadzie na jego miejscu pewnie zrobiłbym to samo. Cholera. - Nie widziałam go tu od tygodnia. Co jest do niego niepodobne.

- Pewnie jest zajęty.

- Tony.

- Albo się wykrwawia i zapominał telefonu.

- Tony!

- Dobra! Wpadnę do niego po drodze. - warknąłem, nie będąc zachwycony tym pomysłem. Bądź co bądź jednak nie ominie mnie rozmowa z nim. - Dlaczego sama nie pojedziesz?

- Macie do pogadania. - odparła, uśmiechając się z nieskrywaną satysfakcją. - A poza tym za chwilę jestem umówiona na sparring z Hawkeyem. - Otwierające się drzwi były wybawieniem więc nie zwlekając, ruszyłem w kierunku wyjścia z budynku. - Nie spieprz tego tym razem. - usłyszałem za plecami, na co odwróciłem się w celu skomentowania tych słów. Jednak ta zniknęła szybciej, niż się pojawiła.


Witam :D

Darujcie że tak późno, ale nie miałam neta przez jakiś tydzień D: Steve się zaszył. Tony przejrzał na oczy. No prawie. Zobaczymy jak im to wyjdzie XD Pozdrawiam <3   

Ps. Dedyk w podziękowaniu za wykańczające komentarze :D ^-^  

Bad Thoughts ► [STONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz