Garnitur, tort i chwila słabości, czyli skłonności do autodestrukcji.

2.3K 203 42
                                    

I znów to samo. Wrzawa. Krzyki. Błysk fleszy. A gdzieś w tym tłumie, facet z reaktorem w klacie zastanawiający się, gdzie zgubił cząstkę siebie, odpowiadającą za odczucie swobody w takiej właśnie sytuacji. Czy kiedyś przeszkadzało mi przebywanie w tłumie reporterów i gości? Skoro dałem rade znieść towarzystwo rogatego boga, czy nie powinienem teraz popijać drinka i uśmiechać się do kamer? Pewnie tak. Zwłaszcza, że większość osób nie spuszcza mnie z oczu, czekając na moje potknięcie. Dlaczego ja się tym przejmuje? Błąd. Nie przejmuje się. I właśnie w tym tkwi problem. Wchodząc do środka wielkiej sali, pierwszym elementem rzucającym się w oczy była amerykańska flaga, powieszona na ścianie, zaraz nad małą sceną. Wygląda na to, że ominęła mnie powitalna gadka Rogersa. Dobry początek. Grunt, że zdążę na tort i toasty. 

- Spóźniłeś się. - słysząc za plecami znajomy głos, nie odwróciłem się mając cichą nadzieję, że rzeczony prześladowca sobie pójdzie. Marne szanse. 

- Romanoff. - burknąłem na przywitanie, zabierając jej trzymany w dłoni drink. Po czym wypiłem go do dna, odstawiając pustą szklankę na tacę przechodzącego obok kelnera. - Następnym razem mniej soku.

- Właściwie to on był dla mnie. - powiedziała, na co kąciki moich ust powędrowały w górę. - A więc, gdzie byłeś? 

- Garnitur nie dotarł. To pewnie przez korki. Nowy Jork, godziny szczytu, sama wiesz jak to jest.

- A więc zbroja sama powędrowała, aż do tajnej bazy A.I.M? Fury chyba już ci wspominał, o samowolnych akcjach. Miałeś z tym skończyć. - widząc przechodzącego z tacą kelnera, zabrała z niej kieliszek martini, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. Na co ja lekko uniosłem ręce, w poddańczym geście. - Oh blaszaku, nie zmuszaj mnie do bycia twoją osobistą niańką. Jesteś już dużym chłopcem.

- Skąd pewność, że to ja? - przeczesując dłonią włosy, rozejrzałem się po pomieszczeniu, próbując namierzyć gościa honorowego. Wole znów nie przechodzić małego zawału, wpadając na niego przypadkiem. Dalej mam koszmary, przez ten okropny krawat.

- A więc, gdzie byłeś? - powiedziała, po czym zbliżyła kieliszek do ust biorąc spory łyk. 

- Odprowadzałem Ultron'a do przedszkola. Te dzieci tak szybko dorastają. - krztusząc się, posłała mi niedowierzające, a zarazem pełne wściekłości spojrzenie. Przez co musiałem zmuszać się do tego, aby nie parsknąć śmiechem. - Żałuj, że nie widziałaś swojej miny. 

- Tylko mi nie mów, że znów próbujesz...

- Nie. W życiu. - powiedziałem z niebywałą powagą, widząc wysokiego bruneta zmierzającego w stronę Nataszy. Myślę, że nie on jeden w tej sali, dał się chwycić na jej krótką czerwoną sukienkę, intensywnie eksponującą kobiece walory. Przyznaje, że miło dla odmiany zobaczyć ją w czym innym, niż dopasowany czarny kostium. Spokojna muzyka, zdawała się nie co zagłuszać rozmowy gości, a światła mieniły się różnymi kolorami, sprawiając, że parkiet został zdominowany przez tańczące pary. 

- Zatańczysz? - kierując się w stronę Nataszy, brunet wyciągnął dłoń w jej stronę. Ta szykując się do odmowy, została lekko pchnięta w jego stronę. Oczywiście przeze mnie. Brunet zadowolony z obrotu spraw, chwycił ją za dłoń zmierzając w stronę parkietu, który zajmował niemal połowę tego ogromnego przybytku. 

- Oberwie ci się za to. - jedyne co udało mi się wyczytać z ruchu jej warg, zanim zniknęła w tłumie. Punkt dla mnie. Zadowolony przedzierałem się przez gości i mijając stojący pod ścianą stół bufetowy, dotarłem do drugiego końca sali. Widząc bar, usiałem na wysokim krześle zamawiając whisky. Biorąc szklankę, wziąłem łyk błądząc wzrokiem po pomieszczeniu. Swoją drogą, nie zdziwiłbym się, gdyby gdzieś tu jeszcze upchali Jacuzzi. Opierając się o blat, spojrzałem na zegarek widząc, że jest już grubo po dwudziestej drugiej. To będzie cholernie długa noc. Ale muszę przyznać, że trochę mi tego brakowało. Zamawiając dolewkę, błądziłem wzrokiem po tłumie starając się zignorować, wyzywające spojrzenia siedzących na przeciwko kobiet. Dziwi mnie jedynie, dlaczego od godziny nie widziałem go ani razu. Z drugiej strony jednak, nie powinno, bo w końcu to przyjęcie zorganizowane dla niego. Nie dziwne, że ciągle gdzieś go ciągną. Właściwie po co ja o tym myślę. 

Bad Thoughts ► [STONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz