Przenikliwy, irytujący dźwięk, który z każdą chwilą wydawał się być coraz to głośniejszy, nie pozwalał mi na ponowne zagłębienie się we śnie. Leniwie przekręcając się na drugi bok, nakryłem uszy poduszką z myślą, że pomoże to zignorować ten wynalazek szatana.
- Sir. Dzwonili z Tarczy. Mówili, że to pilne. - mówiąc to Jarvis odsłonił rolety, wpuszczając promienie słoneczne do pomieszczenia.
- Oszalałeś?! Nie wstanę wcześniej, niż o dziesiątej. - burknąłem chowając się pod kołdrą.
- Jest czternasta i właśnie rozpoczęło się spotkanie zarządu. - wstając gwałtownie do siadu, spojrzałem na zegarek. W zasadzie omijanie tego spotkania nudziarzy, nie jest u mnie czymś niezwykłym. Dla większości olewanie interesu, dzięki któremu tak wiele się zyska, jest co najmniej idiotyczne. Ale, ta rzeczona większość, nigdy nie musiała słuchać tej paplaniny. Broń, która ma zapewnić pokój na świecie. Cholera. Przecież to brzmi, jak wypowiedzenie czegoś w stylu: ,,Już dziś w sprzedaży! Benzyna! Ugasi każdy pożar''. Być może wykorzystam to na jakieś konferencji. Niegłupie. Przynajmniej dla mnie. Ubierając szlafrok, zszedłem na dół kierując się w stronę kuchni. Dyskomfort poalkoholowy, chyba ,,ładniej'' nie mogłem tego nazwać, był znacznie łagodniejszy, niż ostatnimi razy. Być może dlatego, że nie mieli tak dobrego zaopatrzenia co ja. W zasadzie gdybym chciał, mógłbym upić małą armię. Dobra, koniec myślenia o pracy. Otwierając dębową szafkę wiszącą tuż nad kuchennym blatem, wyciągnąłem kawę po czym uzupełniłem nią ekspres do kawy. Wyczekując na porcję napoju, gestem ręki włączyłem telewizję. Swoją drogą, niezły patent nie? Nie trzeba szukać pilota, a to spore udogodnienie. Gorzej jak niechcący machniesz ręką, idąc nocą do toalety. Cóż, popracuje nad tym jeszcze. Biorąc kubek do ręki, usiadłem na kremowej sofie, z znudzeniem wpatrując się w ekran telewizora. Biorąc łyk odłożyłem kawę na szklanym stoliku, opierając głowę o oparcie. W głowie rysował mi się obraz nowej zbroi, który z pewnością postaram się dziś zrealizować. Chociaż dziś, to pojęcie względne. Dziś może oznaczać bezsenne trzy doby, a znając życie tak właśnie będzie. Dobrze jest mieć hobby, ale jeszcze lepiej gdy rzeczone hobby lata i ma możliwość strzelania z repulsorów. Ooo tak.
,,Tony Stark. Co tak naprawdę o nim wiemy? Wydarzenia z ostatniego wieczoru, mówią same za siebie. Czy nasz żelazny heros zmaga się z jakimiś poważnymi problemami? Nadużycia alkoholowe i niepokojące zachowanie wobec innych? Jest z nami jeden ze świadków ostatniego incydentu. Co tam się wydarzyło?''
- A więc rozmawiając na tarasie ze znajomymi, zobaczyliśmy Tony'ego, jak prawie że wbiega na taras. Szedł chwiejnym krokiem, trzymając w ręku butelkę alkoholu. Oczywiście wzrok każdego z nas powędrował w tamtą stronę. Nie na co dzień widuje się jednego z Avengers. Gdy spostrzegł, że mu się przyglądamy spochmurniał, po czym użył kilku niecenzuralnych słów biorąc łyk prosto z bute...
Wyłączając telewizję, nie miałem ochoty dalej słuchać tych bzdur. Co to ma być?! Piłem alkohol, wielka mi rzecz. Zresztą, kiedy niby użyłem niecenzuralnych słów? Już wole nie wiedzieć, co dzieje się na innych kanałach. Dobra nieważne, wyżyją się i zapomną. Czym ja się przejmuję. Zdaje się, że umknęła mi pewna kwestia. Jak do cholery dotarłem do łózka?!
- Sir, dzwoni Dyrektor Fury. - słysząc to, automatycznie zepsuł mi się nastrój. Czasami marzy mi się sfingowanie swojej śmierci i ucieczka na bezludną wyspę. Eh, marzenia ściętej głowy.
- Połącz mnie z nim. - rozsiadając się wygodnie na sofie, oparłem nogi o jej oparcie popijając kawę.
- Stark.- sądząc po tonie jego wypowiedzi, nie będzie to miła pogawędka. - Gdzie ty się do cholery podziewasz?! Nie odbierasz telefonów, a z domu robisz fortecę.
- Mi też ,,nie''miło cię słyszeć. Myślałeś, żeby brać jakieś tabletki na uspokojenie, albo zapalić trawkę czy coś? Jesteś ostatnio jakiś podenerwowany.
- Nie pora na złośliwości. Mamy alarm piątego stopnia. Jesteś potrzebny. - z trudem przyszło mu wypowiedzenie ostatniego zdania, przez co na mojej twarzy wykwitł lekki uśmieszek.
- Ukradli ci opaskę pirata? To musiał być dla ciebie cios. - zadrwiłem, biorąc do ręki tablet i przeglądając pocztę.
- Wydoroślej w końcu. Ten problem, dotyczy całej waszej ekipy. - odparł poirytowanym głosem. - Steve Rogers został porwany.
Słysząc to znieruchomiałem. Fakt, nie ,,trawie'' gościa. Ale ostatnio zacząłem postrzegać go, z nie co z lepszej perspektywy. Może jest trochę mniej gburowaty, niż mi się na początku wydawało. Z naciskiem na ,,trochę''. Ale nikt bezkarnie, nie będzie porywał drużynowego naszej paczki.
- Wyślij mi wszystkie dane, dotyczące tej sprawy. - powaga z jaką to powiedziałem, była dla mnie zadziwiająca.
- Zbieram już drużynę do akcji ratunkowej.
- Załatwię to sam. Podaj tylko lokalizację.
- Żadnej samowolki. Mamy plan i musimy...
- Wiesz, że jeśli mi ich nie wyślesz i tak je zdobędę.
- Nie waż się włamywać na serwer Tarczy. Dobra, dam ci te dane. Ale, jeśli zrobisz coś co przeszkodzi nam w akcji, odpowiesz za to.
- Bez obaw, dzisiaj po uprzykrzam życie komuś innemu. I niech się lepiej modli, żeby Rogers był cały.
- Co ty tak nagle, zacząłeś przejmować się jego losem?
Rozłączając się, usiadłem przy szklanym stole wykonując gest ręką. Na blacie wyświetliły się pliki, począwszy od projektów nowych zbroi, po dane mojej firmy. Otwierając jeden z nich, był w nim zawarte liczne zdjęcia, jak i masa informacji. Szykuje się wyjątkowo długi dzień.
Witam :>
Blaszak na ratunek! No nie jest to jakiś szał, ale może przypadnie do gustu :D Pozdrawiam :}
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanfictionWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.