- Panie i panowie! A teraz mam zaszczyt zaprosić na scenę, gwiazdę dzisiejszego przyjęcia. Powitajmy gromkimi brawami, Kapitana Steve'a Rogersa! - opierając się o drzwi, obserwowałem poczynania burmistrza, który przemawiał do podekscytowanego tłumu. Trzymając w dłoni kieliszek martini, poprawiłem kołnierz chcąc ukryć ślad, po moim niedawnym wyczynie. Czy żałuję? Widząc sprawcę rzeczonego śladu, który kierował się w stronę sceny, odwróciłem wzrok myśląc o tym co wydarzyło się parę minut temu. Nie sądziłem, że to po powiem, ale najchętniej nie wychodził bym z tamtego pokoju. Niesamowite jest to, jak wiele ukrywał pod tą swoją maską niewinności i opanowania. Co sprawia, że do teraz czuję dreszcze przechodzące po całym ciele. I ten niezrozumiały niedosyt. Tony, jesteś idiotą. Genialnym, ale jednak. Jak mogło do tego dojść?
- Dziękuję wszystkim za przybycie. - mówiąc to, niemal natychmiast został zagłuszony przez ogrom braw, od stojących pod sceną ludzi. Poprawiając lekko zmierzwione włosy, wywołał tym u mnie szczery uśmiech, który postanowiłem jak najszybciej utopić w trzymanym przeze mnie trunku. Gdyby tylko wiedział, że włosy są małym defektem, w porównaniu do odstającej z tyłu koszuli, której nie zdążył doprowadzić do porządku po wyjściu z pokoju. Mimo wszystko, nikt się specjalnie tym nie przejmował. - A przede wszystkim ludziom, bez których nie było by mnie tu teraz z wami. To zaszczyt z nimi pracować. I bronić tego wspaniałego kraju, wiedząc, że w chwilach kryzysu, można liczyć na ich wsparcie. Stojąc tu teraz przed wami, chciałbym wznieść toast. Za wszystkich tych, dzięki którym możemy wrócić do swoich domów i rodzin. Wiedząc, że gdy będą potrzebni, zjawią się. Nie zważając na okoliczności. - unosząc dłoń w której trzymał kieliszek szampana, powędrował wzrokiem w moją stronę, po czym wypił go razem z resztą gości. Schodząc ze sceny, zabrał się za biało-czerwono-niebieski tort, który dotarł zaraz po jego jakże przejmującej przemowie. Czując pacnięcie w tył głowy wzdrygnąłem się, widząc Taszę oraz Banera.
- To za wplątanie mnie, w ten taneczny koszmar. - burknęła, co tylko bardziej mnie rozbawiło. - Masz. - mówiąc to, wręczyła mi kawałek tortu na porcelanowym talerzyku. Przyjmując go, spiorunowałem ją zdziwionym spojrzeniem.
- Dzięki. - powiedziałem, odkładając martini i zabierając się za pałaszowanie ciekawie wyglądającego wyrobu. Swoją drogą, była to jedna z przyczyn mojej obecności tutaj, wiec nie sposób było odmówić.
- Wiem, że plamą na twoim ego, było by wziąć od niego nawet kawałek ciasta. Więc, nie ma za co. - powiedziała, na co tort niemal stanął mi w przełyku.
- Dziś wziąłem od niego znacznie więcej. - szepnąłem, popijając martini, aby choć trochę zneutralizować przesadnie słodki smak. Na szczęście, nie dosłyszeli mojego komentarza.
- Ominął cię toast Thora. Wierz mi, trzeba było to słyszeć. Właściwie, to co robiłeś? - słysząc głos Bannera oprzytomniałem, a kąciki moich ust mimowolnie powędrowały w górę.
* Godzinę wcześniej*
- Czy mówiłem ci już, jak bardzo cie nienawidzę? - stojąc oparty o parapet, odwróciłem się spoglądając na leżącego w łóżku blondyna. Ten ignorując moją zaczepkę z uśmiechem na ustach, wstał zabierając się na zbieranie swoich rzeczy z podłogi, po czym położył je na fotelu. Rozczarowany jego ignorancją, nie chcąc dać za wygraną podszedłem do komody, na której stał otwarty już szampan. Nalewając jego zawartość do kieliszka, wypiłem go do dna wycierając usta. Czując obejmujące mnie w pasie ramiona, niemal podskoczyłem będąc zaskoczony tą jego nagłą zmianą. A myślałem, że to ja mam z tym problem.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś co innego. - czując jego usta na szyi, mimowolnie odchyliłem głowę wydając cichy pomruk.
- Bredziłem. - odparłem, odwracając się w jego stronę i przyglądając się bliźnie biegnącej od torsu, ku dolnym partiom ciała. - Muszę cie o coś zapytać. Wtedy w szpitalu, gdy mówiłeś o tym jak cie przetrzymywali. Czy oni...
- Tony. Nie rozmawiajmy o tym. - odsuwając się ode mnie, skierował się w stronę swoich rzeczy ubierając koszule. Ja stojąc w samych bokserkach, nie miałem zamiaru dać za wygraną. Cóż, przynajmniej dziwniej już nie będzie.
- I tak miałem zamiar wybrać się do więzienia, po kopie raportu z tamtego dnia. - powiedziałem, na co ten odwrócił się z wyraźnym zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Po chwili jednak przypominało to raczej zdenerwowanie.
- Odpuść, proszę. To się źle skończy. - powiedział, zapinając ostatni guzik, po czym usiadł na krawędzi łóżka sięgając po spodnie. Zabierając je pierwszy, posłałem mu prowokujący uśmiech, nie mając zamiaru mu ich oddawać.
- Jesteś niemożliwy. - powiedział, również się uśmiechając i idąc w moją stronę. - Oddaj mi je, za kwadrans muszę wrócić do gości.
- Co będę z tego miał? Nawet nie chcesz ze mną porozmawiać. - udając obrażonego, ubrałem je siadając po drugiej stronie łóżka i nie mając zamiaru się ruszać. Sam fakt, iż były na mnie na długie sprawiał, że wyglądałem jak idiota. Ale o to chodziło, czyż nie? - Chyba mi pasują nie sądzisz?
- Piętnaście minut to dostatecznie dużo czasu, aby ci je zabrać. Możesz to jeszcze przemyśleć. - powiedział, zbliżając się do mnie.
- Grozisz, czy obiecujesz? - szepnąłem, gdy dzieliły nas centymetry. Wykorzystując moją chwilową nieuwagę, pchnął mnie na łóżko rozpinając spodnie z dziwną satysfakcją. Wiedząc, że przegrałem zaraz po tym jak je ze mnie ściągnął, chciałem wstać jednak uniemożliwił mi to zawisając nade mną. - Czy jest jeszcze jakaś szansa na kapitulacje? - sapnąłem, czując jak pozbawia mnie ostatniego elementu ubioru.
- Zwycięzca bierze wszystko. - mówiąc to złączył nasze usta, a ja wyjątkowo nie miałem nic przeciwko.
* Obecnie *
- Halo ziemia do Tony'ego. - usłyszałem, patrząc na dwójkę zniecierpliwionych avengers'ów. - A więc, co było na tyle ciekawego, że się ulotniłeś? - powiedziała Nat, widząc ślad na mojej szyi. Wielkie dzięki Rogers.
- Podziwiałem tutejsze antyki. - odpowiedziałem z typowym dla mnie uśmieszkiem. Obym tylko tego nie pożałował. - Nawet nie wiesz, jak potrafią być interesujące. - mówiąc to, dopiłem resztki martini wsłuchując się rytm muzyki, która rozbrzmiała w pomieszczeniu.
Witam :D
Jak do tego doszło nie wiem :v ;'D Darujcie, że takie opóźnienie ale nie było czasu po prostu. Mam nadzieje, że chociaż długość wam to wynagrodzi :D Kolorowych ^-^
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanfictionWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.