Wracając nad ranem, czułem, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. I ten znajomy ból w kręgosłupie, przypominający beztroskie czasy, zwykłego szefa korporacji. Nie przeczę, że trochę brakuje mi tych dni. Dni, kiedy jednym z moich zmartwień, było wybranie towarzyszki na wieczór. Wspaniałe lata, mogło by się wydawać. A potem, postanowiłem postawić na inną kartę. I wtrącić się w walkę po miedzy tymi dobrymi, jak i tym i złymi. Pytanie tylko, co było ze mną nie tak, skoro odrzuciłem to wszystko. I postanowiłem stanąć, po tej właściwej stronie. Po stronie superbohaterów w trykotach, zarzekających się swojego oddania i chęci niesienia pomocy. Zabawne. Z doświadczenia wiem, że nawet ci dobrzy mają swoje drugie oblicze. Nawet nasz wspaniały Kapitan. I moja już w tym głowa, aby dowiedzieć się co ukrywa. Czyżby wpakował się w coś, co przerasta nawet jego?
Wchodząc do mieszkania, zapaliłem światło co swoją drogą było błędem. Przymrużając oczy jęknąłem niezadowolony, czując się jak po wyjściu z piwnicy. Jedyne o czym teraz marze, to o szklance whisky i pobudce późnym popołudniem. Ściągając koszulkę z długim rękawem, rzuciłem ją na kanapę, wyciągając zza pasa ukrytą wcześniej teczkę. Ukrycie jej wydawało się najrozsądniejszym pomysłem, chociaż udało mi się wydostać ze szpitala, nie mając przy tym żadnych nieprzyjemności. Nie rozumiem, po co jeszcze trzymać dane na papierze, skoro są komputery. To tylko niepotrzebne zawracanie głowy. Tak czy inaczej, zajmę się tym jutro. Chociaż ostatnio nie jestem fanem częstego snu, wolałbym jednak zachować trzeźwość umysłu. To niezbędny element, do rozwiązania tak zaborczo skrywanego przez Rogersa sekretu. Bo po naszym ostatnim spotkaniu, nie mogę myśleć o niczym innym. Podchodząc do barku, nalałem do szklanki skromną ilość ulubionego trunku, po czym szybko ją opróżniłem. Ziewając przeciągle i pokonując schody, znalazłem się w swojej sypialni. Zdecydowanie tego mi trzeba. Rzucając się w objęcia puchowej poduszki, poczułem przenikliwy ból mięśni, żałując, że nie zwinąłem trochę tabletek przeciwbólowych. Jakby nie patrzeć, jestem tylko zwykłym gościem z pechem, który już dawno przestał stawiać swoje potrzeby, na pierwszym miejscu. Pomimo tego, iż zawzięcie przekonuje wszystkich, że tak nie jest. Ale kłamstwa, to nieodłączny element każdego człowieka u władzy, czyż nie? Dlaczego ja miałbym być inny. Czując co raz to większą błogość, drgnąłem słysząc dzwonek telefonu.
- Jarvis do cholery, co ci mówiłem o telefonach w środku nocy. - burknąłem w poduszkę, nie mając zamiaru się ruszyć. Chyba należy mi się odpoczynek. Czas najwyższy pomyśleć, o zakupie bezludnej wyspy.
- Wybacz sir, ale mówią, że to sytuacja nadrzędna. Dzwonią z S.H.I.E.L.D. - słysząc to obróciłem głowę w stronę komunikatora, po prawej stronie łóżka. Zwariuje.
- Jarvis...
- Tak sir?
- Jeśli sprawa nie dotyczy zagłady ludzkości, to karz mu się rozłączyć. Bo jak nie, to go ,,nadrzędnie'' kopnę w dupę.
- Oczywiście sir. W takim razie dobranoc.
- I to chciałem usłyszeć.
Hej :D
Darujcie, że taki krótki, ale nie stać mnie dziś na nic więcej :/ Nadrobię to w kolejnym, który powinien się pojawić w ciągu trzech dni :) Więc no cóż, dobranoc :D
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanficWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.