Czy wspominałem, jak bardzo nienawidzę poniedziałków? Pewnie nie. Jakby się nad tym zastanowić, ten fakt nie jest żadnym odkryciem. Wielu pewnie podziela moje zdanie, ale nie to jest teraz istotne. Bo zmierzam do jednego konkretnego przypadku, który zwykł ubierać się w biało-czerwono-niebieskie barwy. Rzeczony gość, każdego dnia potrafi wstać z samego rana, tylko po to, aby przebiec dystans dłuższy, niż na cholernym maratonie. Nawet w poniedziałek. Wrócić i jeszcze pomóc jakiejś niezbyt rozgarniętej staruszce, wnieś zakupy po schodach. Nie mówiąc już o tym, że jego kazania uśpiły by samego Victora van Doom'a. I nie ważne, że zwykle ma racje. Jakby nie wystarczało to, że jest nieprzyzwoicie pociągającym emerytem. Taki z niego cholerny, chodzący ideał. I chcąc nie chcąc, muszę to przyznać. Bo poniekąd, tak to właśnie wygląda.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego chce mieszkać w tej obskurnej kamienicy. Skoro proponowano mu, zamieszkanie w apartamencie. Nawet własny dom. A jednak odmówił.
Pewnie można zadać sobie pytanie, skąd to wszystko wiem, czyż nie? To nie to, że go śledzę. Jeszcze nie zwariowałem. Ale, no cóż. Niech będzie. Raz mi się zdarzyło. Może dwa. I myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli zapomnicie, że o tym wspominałem. Ale skoro już to wiecie i pewnie nie posłuchacie mojej rady, a jestem tego niemal pewny, to cała ta pogadanka, nie miała na celu zanudzić was na śmierć. A raczej uświadomić, że osoba o której jest mowa i przy której łóżku obecnie siedzę, nie przypomina tamtego wiecznego optymisty. I moja już w tym głowa, aby dowiedzieć się co jest przyczyną tej nagłej zmiany. Bo Rogers nie należy do grona osób, które łatwo się poddają. Tak jak i ja.
Opierając ramiona o oparcie krzesła, mierzyłem go podejrzliwym spojrzeniem wiedząc, jak bardzo tego nie lubi. Ale on wciąż milczał, gapiąc się w ten przeklęty sufit. Wzdychając, rozejrzałem się po pomieszczeniu widząc liczne prezenty, przyniesione przez znajomych. Ale moją uwagę, szczególnie przykuły chrupki kukurydziane. Kto normalny w prezencie przynosi chrupki kukurydziane? Eh, nie ważne. Zabierając je z szafki, otworzyłem opakowanie biorąc jednego. Po czym rzuciłem go prosto w jego twarz. O dziwo trafiając.
- Ty się nie poddasz, co? - powiedział zrezygnowany w końcu dostrzegając moje starania.
- To zależy. - biorąc jeszcze jednego, tym razem trafił do moich ust, w następstwie czego odłożyłem paczkę na miejsce.
- Tony proszę cię. Mówiłem już. Chce zostać sam.
- A ja mówiłem, że nie wyjdę dopóki nie dowiem się, dlaczego nie chcesz powiedzieć, co tam się wydarzyło. Nie ufasz mi?
- Ufam. Ale...
- Ale co? - przerywając mu wstałem, podchodząc bliżej i lekko nachylając się w jego kierunku. Zamilknął, wyczekując na mój kolejny ruch. Sytuacja była nieco dziwna, ale nie miałem zamiaru dać za wygraną. - Kiedyś powiedziałeś, że nie dasz mi spokoju, dopóki nie upewnisz się, że wszystko ze mną w porządku. Dlaczego ja miałbym postąpić inaczej?
- Nie sądziłem, że będziesz to pamiętał. Wiem, że nie darzysz mnie zbytnią sympatią. - mówiąc to z lekkim przygnębieniem, przerwał mu odgłos otwieranych drzwi, a do środka weszła pielęgniarka. Cofając się, nie odrywałem od niego wzroku, pojmując, że ten fakt naprawdę go ranił. Chociaż, nigdy nie dał tego po sobie poznać. A może raczej ja nie chciałem dostrzec. Nie wiem czy chcę, aby to się zmieniło.
- Przepraszam, ale pacjent musi odpoczywać. - mówiąc to, pielęgniarka położyła na stolik obok łóżka, jakieś lekarstwa i opatrunki.
- W zasadzie miałem już wychodzić. - nachylając się nad nim, moje usta były niebezpiecznie blisko jego ucha. - To ty tak sądzisz. - szepnąłem, po czym wyprostowałem się idąc w stronę wyjścia i zgarniając po drodze chrupki kukurydziane. Otwierając drzwi odwróciłem się machając paczką i posyłając mu zadziorny uśmiech. - Będą na jutro. - powiedziałem wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Czy tego chce czy nie, ja i tak dowiem się prawdy.
Zawsze dostaje to czego chcę.
Witam :D
Huh, udało się ^^ Szału nie ma, ale mam nadzieje, że komu się jednak spodoba :x Trochę późno się ogarnęłam :/ Ale lepiej późno niż wcale, nie? :D To do kolejnego ;)
CZYTASZ
Bad Thoughts ► [STONY]
FanfictionWracając myślą do ubiegłego wieczoru, kąciki ust mimowolnie wędrowały ku górze. Wstrzymując oddech, poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Miniona noc, na długo zapadnie mi w pamięci sprawiając, że nic już nie będzie takie samo.