Rozdział II

1.2K 123 7
                                    

                                                                        15 MIESIĘCY WCZEŚNIEJ

Otwieram oczy z poczuciem bezgranicznego przerażenia. W mojej głowie myśli huczą przebijając się przez napierający bezkres niedawnej nieświadomości. Ostatnie wspomnienia wydają się być kogoś innego. To niemożliwe by mnie to spotkało... To niemożliwe by to wszystko naprawdę się wydarzyło... To niemożliwe by było aż tak źle... W moim umyśle panuje zgiełk podobny do tego panującego na ulicach Gotham. Jak długo byłam nieprzytomna? Czy Harleen nie żyje? Gdzie jestem? Setki pytań... żadnych odpowiedzi... Wciąż słyszę ten feralny strzał... wciąż widzę jej zdziwiony wyraz twarzy i krew przesiąkającą przez płaszcz...wciąż słyszę ten upiorny śmiech... Skąd ta powaga Harley? - to jedno krótkie zdanie wrzyna mi się w mózg przesiąkając przez krew aż do kości... Skąd ta powaga? Skąd ta powaga? Skąd ta powaga? W kółko to samo... To jedno zdanie łączy nas wszystkich łańcuchem z czystego szaleństwa. Nierozerwalnym i zabójczo niebezpiecznym...Wypowiedziane przeze mnie... towarzyszące po wieki Harleen... wymyślone przez Jokera... Czy ona naprawdę nie żyje? Jedyna osoba, która kochała mnie mimo wszystko...jest martwa? Czy to możliwe by i ona mnie opuściła? Szok nie pozwala mi na trzeźwe myślenie. Niczego już nie rozumiem. Muszę się wziąć w garść. Muszę wierzyć, że przeżyła... Muszę mieć tą cholerną nadzieję, której się wyrzekłam, a którą ona mi przywróciła...Muszę się stąd wydostać...gdziekolwiek jestem... Momentalnie otrząsam się z szoku. Powraca także moja jasność myślenia, choć i tak mój umysł jest dość marny w logicznym myśleniu, ale pomimo tego ile razy mnie porwano wciąż żyję, a to jest jakiś plus. Rozglądam się po miejscu do, którego trafiłam, ale ciemność rozprasza jedynie malutka mrugająca żarówka podwieszona pod sufit. Oprócz mnie nie ma tu nikogo. W rogu leży jakaś skrzynia, a po ścianie za mną pną się jakieś sznury. Słychać też popiskiwanie szczurów, ale dawno przestały mi one przeszkadzać. Założę się, że i tak w miejskim metrze jest ich znacznie więcej niż w najpodlejszym lochu. Chociaż jak na loch to za mało tu krat. Właściwie nie ma ani jednej. Nie ma też okien, ale dostrzegam nieduże drewniane schody jakieś trzy metry ode mnie. Czy to możliwe by wyjście było tak blisko? A może to zwykła pułapka? Może lepiej zostać na dole? Słyszę skrzypienie drewnianych stopni. Za późno... Przechodzi mnie zimny dreszcz gdy w półmroku dostrzegam znaną sylwetkę odzianą w fioletowy płaszcz. Przyszedł mnie zabić? Ale to zbyt nielogiczne... Po co by się trudził z porwaniem? Poza tym kocha widownię... Sam przecież  zadzwonił po policję... Ale przecież jego zachowanie jest nielogiczne! Nie mam szans przewidzenia jaki będzie jego następny ruch... To jak gra w szachy z zawiązanymi oczami. Czego chce? Jakie są jego cele? Czego oczekuje? Zbyt wiele pytań... Czy kiedykolwiek przestanę je zadawać znając odpowiedzi?

-Nareszcie się obudziłaś! - wykrzykuje uradowany Joker stając naprzeciw mnie z tym makabrycznym uśmiechem na ustach. Przechodzą mnie ciarki. Czuję na sobie dotyk lodowatych macek strachu. - Szczerze powiedziawszy gadanie do nieprzytomnych jest strasznie nudne. - mówi wesołym tonem tak jakby dzielił się jakąś niesamowitą tajemnicą. Czego chce? - to pytanie zaczyna przekrzykiwać moje myśli układające się w przeraźliwy krzyk - uciekaj. Przyglądam się mojemu koszmarowi. Wygląda identycznie jak za pierwszym razem, gdy go zobaczyłam. Kredowobiała skóra, zielone włosy, szaleństwo w oczach i uśmiech przeczący grzechom duszy. Jedyna osoba, której się boję... Tyle razy to przerabiałam... Tyle razy spoglądałam śmierci w oczy... Tyle razy byłam przerażona... ale nic nie równało się z tym co czułam na jego widok... Nie mam pojęcia czemu... Czy to dlatego, że był psychopatą? Czy dlatego, że był najgorszym i najokrutniejszym przestępcą w dziejach? Czy chodziło po prostu o to, że był moim ojcem? Nienawidziłam go... to było pewne... ale jeszcze bardziej nienawidziłam świadomości, że mnie coś z nim łączy... że ta część mnie, którą przez tyle lat próbuję ukryć jest taka jak on... Przełykam głośno ślinę zmuszając się do ukrycia poczynającego zżerać mnie od środka przerażenia.

Lose your mind!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz