OBECNIE
Świat to podłe miejsce. Pełne niesprawiedliwości i cierpienia. Demoniczny ogród pełen czarnych róż o złudnym wyglądzie i okrutnym przeznaczeniu. Wystarczy chwila nieuwagi by się zadrapać... Wystarczy chwila nieuwagi by po palcu spłynęła rdzawoczerwona kropla... Wystarczy chwila nieuwagi by skończyć jak ona... Posępna uwodzicielka, bezlitosna zabójczyni, krwawnik ukryty wśród idealnych, miękkich płatków... Na pozór wszystko wydaje się piękne. Nie dostrzega się drobnych rys, bladozielonych sińców czy popsutego mechanizmu. To dalsza perspektywa...nie istotna... nie potrzebna... nieustępliwa. Potrzeba lat by to wszystko dostrzec. Te małe szczególiki, zbiegi okoliczności, rysy i bladoniebieskie sińce... Skazy naszej wyimaginowanej perfekcji. Jedni robią to szybciej, inni wolniej... a niektórzy mają osobliwe szczęście nigdy tego nie doświadczyć. Gdy już jednak to zauważymy, już nigdy nie potrafimy odwrócić od nich wzroku... zupełnie jak te idiotyczne obrazki z iluzjami optycznymi... To wręcz zabawne, jeśli przyzna się, że to właśnie iluzją jest rzeczywistość, a iluzja rzeczywistością. Równie dobrze można by założyć, że jesteśmy tylko postacią z gry, pozbawioną woli i wyboru marionetką... Ale czy wtedy nasze wybory byłyby naszą odpowiedzialnością? Tak łatwo byłoby komuś przekazać pałeczkę...wszelkie nasze grzechy, przewinienia i błędy... Najzwyczajniej w świecie zwalić na system, na świat, na wyimaginowaną postać gracza jakiegoś futurystycznego Matrixa... Wielu ludzi przeraża taka wizja... ale dla mnie byłaby wybawieniem. W końcu to ktoś inny napisałby mi wszystkie dialogi... ktoś inny podjąłby za mnie decyzje... ktoś inny zabiłby tych ludzi... Dużo bardziej przerażająca jest perspektywa wolnej woli... Ponieważ nie ma w niej nikogo, ani niczego czym moglibyśmy się usprawiedliwić... A to by znaczyło, że nikt nie stworzył potworów, ani zbrodni... My to zrobiliśmy. My skorzystaliśmy z wolnej woli. My stworzyliśmy nasz okrutny świat pełen demonów o niepozornym wyglądzie...
-Lucy? - cichutki, niepewny głosik wyrywa mnie z ponurych rozmyślań. Spoglądam wciąż jeszcze lekko nieobecnym wzrokiem na chłopczyka przede mną... a może powinnam powiedzieć chłopca? Minęły dwa lata... Dla dziecka to jak dwadzieścia. Z trudem poznaję jasno-szafirowe oczka i ciemne zwijające się tuż nad uszami loczki aniołka, który urodził się na złym świecie w złym czasie. Z tą swoją dziecinną ufnością i niespotykaną w dzisiejszym świecie bezinteresowną dobrocią zdaje się przypominać istotę nie tego świata... Ze smutkiem uświadamiam sobie, że nie powinno go tu być, że tu nie pasuje, że nie jest jedną z czarnych róż... Dlaczego więc go tu przysłałeś Boże? Dlaczego skazałeś tak delikatną i czystą istotę na tak brudny i brutalny świat? Dlaczego oddałeś ludziom swojego anioła?
-Axel... - wykrztuszam z siebie z trudem, a moje oczy robią się niebezpiecznie wilgotne. Nie mogę płakać. Potwory nie płaczą...prawda?
-Lucy? To naprawdę ty? Rodzice mówili... tata mówił...
-Ludzie mówią różne rzeczy Axel. Rzadko to co myślą, rzadziej to w co wierzą i najrzadziej to co jest prawdą. - odparłam odruchowo kucając by nasze twarze znalazły się na jednej linii... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wcale nie musiałam już tego robić... Dziesięciolatkowi przybyło z piętnaście centymetrów. Jeszcze trochę i sięgnie mojego ramienia... a za kolejne dwa lata...i kolejne... i kolejne... może to ja będę sięgać jego?
-Gdzie byłaś? - jego ton przybrał wyraźnej oskarżycielskiej nuty. W jego oczach zapłonęły gniewne iskierki. Zmarszczyłam brwi. Miesiącami zastanawiałam się ile wie Axel...co mu powiem... czy kiedykolwiek spojrzy mi jeszcze w oczy... Nigdy nie pomyślałabym, że nie ma o niczym pojęcia. -Czekałem na ciebie... - dodał spuszczając głowę. Przełknęłam głośno ślinę.
-Czekałeś? - powtórzyłam niczym pozbawione umysłu echo. Kiwnął główką, po czym chwycił mnie raptownie za ręce i spojrzał mi w oczy ze zmarszczonymi wściekłością brwiami i drżącą dolną wargą.
CZYTASZ
Lose your mind!
FanfictionKontynuacja ''Why so serious?". Rok i trzy miesiące... Tyle minęło od ucieczki największego koszmaru Gotham. Joker zniknął postrzelając Harleen Quinzel i ciężko raniąc Robina. Lucy zaginęła najprawdopodobniej porwana i zamordowana przez własnego o...