Rozdział XXI

597 70 12
                                    

OBECNIE

            Ostrzę moje ukochane noże przy okazji czyszcząc je ze szkarłatu, który skapuje na perski dywan pod moimi nogami. Pomarańczowo-błękitny ogień płonący niespokojnie za ozdobną szybą kominka, trzaska co jakiś czas do wtóru niecichnących wrzasków wydobywających się z otchłani piwnicy. Kot w szponach mrozu, mróz w pazurach kota, strach w cieniu nieustającego bólu... Kolejna kropla jeszcze świeżej krwi opada z ledwo słyszalnym dźwiękiem zagłębiając się w drogocenny materiał. Mój wyczulony słuch rejstruje ciężkie kroki w korytarzu. Przerywam ostrzenie noży i wsłuchuję się w charakterystykę chodu, który przybliża swego właściciela do wrót salonu z każdą sekundą. Drzwi otwierają się z delikatnym skrzypieniem. Nie muszę spoglądać w ich stronę by wiedzieć z kim mam do czynienia.

-Myślisz, że to prawda co mówią o kotach Buffy? - zadałam pytanie w zamyśleniu zupełnie zbijając z tropu dziesiątkę, której oblicze stanowiło szczyt obojętności.

-Że mają dziewięć żyć? - odpowiedział pytaniem na pytanie mężczyzna. Pokręciłam głową.

-Nie. Że zawsze spadają na cztery łapy... - odparłam rozciągając usta w upiornym uśmieszku. Minęła chwila nim do osiłka dotarło co mam na myśli.

-Chcesz to przetestować? - spytał po dłuższej chwili milczenia. Uśmiechnęłam się szerzej, a w moich oczach ukazały się iskierki obłędu.

-Z chęcią. - odrzekłam wesoło. Buff zacisnął usta w wąską kreskę. Czyżby miał coś przeciwko?

-Panno J., dwójka z Narrows dostarczyła nam właśnie wieści. Czarna Maska... - zmienił temat, a ja wrzuciłam sobie do ust kolorowego żelka doskonale wiedząc co zaraz powie mój podwładny. - nie żyje. Został...

-zamordowany przez Red Hooda. - dokończyłam za niego uśmiechając się przebiegle. Buff spojrzał na mnie marszcząc ledwie dostrzegalnie lewą brew. Dla kogoś postronnego mogłoby to nie odstawać od jego zwyczajowej przenudnej powagi, ale ja doskonale wiedziałam, że ten mimowolny gest oznaczał zdziwienie.

-Zgodnie z przewidywaniami. - rzekłam zacierając ręce. - A co z Red Hoodem? Kto zgarnął nagrodę? - zapytałam wyszczerzając zęby w uśmiechu. Tatuś będzie ze mnie dumny... Buff westchnął. Przestałam się uśmiechać.

-Nikt. Wszyscy, którzy podjęli próbę nie wrócili... - odpowiedział beznamiętnym tonem, a ja zazgrzytałam zębami.

-Więc tak chcesz się bawić Czerwony Kapturku? Wilk nie działa? Trudno! Naślę na ciebie całe stado...

-Jakie są rozkazy panno J.? - zapytał Buffy, a ja uśmiechnęłam się podle.

-Sto milionów za głowę Red Hood. -powiedziałam, a echo moich słów poniosło się po holu przy akompaniamencie krzyków z piwnicy.

-Niezła sumka! - gwizdnął z zachwytem Victor Zszaz wchodząc bezszelestnie do wielkiego salonu.

-Może być twoja. - rzuciłam wesoło mrugając do niego. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Choć jeden porządny płatny morderca!

-Z przyjemnością odetnę głowę Kapturowi, ale jestem tu z innego powodu. Slade Wilson wyznaczył cenę swojej współpracy... - odparł Victor. Moje palce znów znalazły się na ostrzu noża polerując piekielnie ostrą klingę.

-Jaką? - zapytałam po dłuższej chwili. Seryjny zabójca westchnął.

-syna. - odrzekł krótko Victor. Zmarszczyłam brwi.

-To weźcie jakieś dziecko z ulicy i po problemie. - rzuciłam machnąwszy dłonią. Skrytobójca pokręcił głową ze śmiechem.

-Chodzi o jego syna, który jest więziony przez australijski wywiad. - dodał, a ja przewróciłam oczami.

Lose your mind!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz