OBECNIE
-Skoro chcecie zabić Wayne'a, czy nie prościej byłoby, po prostu włamać się do jego rezydencji i zastrzelić podczas snu? Nie rozumiem po co ta cała maskarada. Tam będzie się roić od glin. - stwierdził Deathstroke zupełnie nieprzekonany do całej inicjatywy. Przewróciłam oczami.
-I co osiągnęlibyśmy taką śmiercią panie Wilson? - odezwał się mój wyraźnie znudzony tatuś. Po czym nie czekając na odpowiedź, dodał. - Nic. Jeden zamordowany miliarder, nic więcej. Kolejny nudny nekrolog w gazecie. Jednak czymże jest morderstwo na oczach bezradnej policji? Czymże jest śmierć na oczach setek bogaczy, chcących utopić własne grzechy w podłym wymyśle i wyobrażeniu o szlachetności człowieka? Czymże jest bezsilność wobec siły potępionej, wobec wzgardzonych przez upośledzone pojęcie koślawej moralności, wobec szaleńców?
-Chaosem. - odparł po chwili milczenia Strach na Wróble swoim upiornie szepczącym głosem umarłych. Mój tatuś rozciągnął usta w uśmiechu prawdziwej wolności, prawdziwego obłędu.
-Chaosem. - powtórzył z namaszczeniem smakując słowo bogów. Deathstroke oparł się mocniej o ścianę opancerzonej ciężarówki, wkładając nowy magazynek do swojej broni.
-Anarchia? To jest twój genialny plan, który opracowywałeś przez ostatnie szesnaście lat? - rzucił rozbawionym tonem Slade Wilson. Obrzuciłam go morderczym spojrzeniem. Joker zbliżył się do niego na odległość wyciągniętej ręki.
-Jak na człowieka tak wolnego moralnie, jest pan niezwykle ograniczony. Czyżby obce było panu pojęcie szerszej perspektywy, panie Wilson? - odpowiedział z rozbawieniem, jednak w jego oczach krył się bezlitosny, krwawy obłęd, gotowy by działać w każdej chwili. Deathstroke zmarszczył brwi.
-Chcesz doprowadzić do upadku. - stwierdził niemal momentalnie, po czym kontynuował. - Tylko po co? Pragniesz pieniędzy? Władzy?
-Pieniądze... władza... Czy to nie dziwne, że za garść bezwartościowego papieru i urojonej sieci wzajemnej zależności ludzie są w stanie wyciąć sobie serce i wrzucić je do gardła przeciwnika? - odrzekł z psychodelicznym uśmiechem na ustach.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - rzucił jedynie Slade zakładając się rękoma. Pingwin westchnął wściekle.
-Jesteś płatnym zabójcą. Po cholerę zadajesz pytania? Osobiście zapłacę ci więcej jeśli wreszcie się zamkniesz. - syknął. Deathstroke w ciągu jednej chwili odbezpieczył broń i wycelował w Pingwina. Ten, natychmiast odwdzięczył się tym samym. Oblizałam usta w niecierpliwym geście. Który, którego pierwszy zabije? Który, którego... Który, którego... Który, którego...
-Wybacz, że lubię wiedzieć w co się pakuję, nim dam się zabić setce glin, bo nikt nie zdradził mi łaskawie planu działania... o ile w ogóle takim dysponujemy... - warknął w odpowiedzi Wilson. Pingwin roześmiał się pustym rechotem. Skrzywiłam się na ten dźwięk.
-Pst... - zwrócił na siebie moją uwagę Victor, dając gestem znak bym się do niego przysunęła. Obrzuciłam krótkim spojrzeniem kłócącą się dwójkę, po czym doszedłszy do wniosku, że i tak nie skończy się to czyjąś śmiercią, przysunęłam się bliżej mojego ulubionego płatnego zabójcy.
-Chcesz poznać ciekawszą wersję Kopciuszka? - zapytał z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. Spojrzałam na Buffa, który miał nam dać znać, gdy dojedziemy na miejsce. Wieczne oblicze obojętności wpatrywało się uparcie w zegarek na przegubie. Zwróciłam wzrok z powrotem na Victora.
-Jasne. - odparłam wzruszając ramionami. I tak póki co nie miałam nic lepszego do roboty. Zabójca z uśmiechem zatarł ręce, szykując się na opowieść.
CZYTASZ
Lose your mind!
FanfictionKontynuacja ''Why so serious?". Rok i trzy miesiące... Tyle minęło od ucieczki największego koszmaru Gotham. Joker zniknął postrzelając Harleen Quinzel i ciężko raniąc Robina. Lucy zaginęła najprawdopodobniej porwana i zamordowana przez własnego o...