Rozdział XXXIII

543 59 7
                                    

OBECNIE

-W obliczu zagrożenia jakiemu zostało poddane nasze wspaniałe miasto policja apeluje o pozostanie w domach w godzinach nocnych oraz szczególną ostrożność... - oznajmiał po raz kolejny w ciągu kilkunastu ostatnich godzin monotonny głos reporterki. Ze znudzeniem wcisnęłam przycisk pilota przeskakując pomiędzy kolejnymi oślepiającymi kolorowymi światełkami telewizora, które jako jedyne rozpraszały panującą w salonie ciemność. Westchnęłam, rozkładając się bardziej w pokrytym skórą, fotelu właścicieli, których kości unosiły się w powietrzu, gdy na ekranie zabłysła zgniłozielona ramówka wiadomości. Już ciekawiej byłoby oglądać reklamy...

-Błagam nie...proszę... Zrobię wszystko... wszy...stko! - przerwał mi kobiecy wrzask. Przewróciłam oczami i podgłośniłam dźwięk przeraźliwie poważnego dziennikarza rozmawiającego z jakąś plugawą policjantką. Zmrużyłam oczy, bardziej się jej przypatrując. Ten zacięty wyraz twarzy, ciemne oczy, włosy ściśnięte w zbyt ciasny kucyk na czubku głowy... Nim zdążyłam się zorientować zaciskałam mocno pięści stercząc na fotelu niczym drapieżnik szykujący się do skoku na swoją ofiarę... i rozerwania jej na strzępy... 

-Jak Joker włamał się Arkham Asylum? Czy po jego ostatniej ucieczce procedury nie uległy zaostrzeniu? Oddział zamknięty to ponoć najlepiej strzeżony obiekt w kraju, na który rocznie wydaje się miliony dolarów, jakim cudem więc Joker był w stanie bez najmniejszego problemu stamtąd wejść i wyjść w dodatku uwolniwszy jednego z najniebezpieczniejszych seryjnych zabójców tam przetrzymywanych? - bombardował oskarżającymi pytaniami reporter, gdy kobieta ze spokojem spoglądała swoimi lodowatymi oczami w kamerę. Coś w tym zimnym spokoju wydawało mi się irytująco i niepokojąco znajome... Ale przecież jej nie znam...prawda?

-Z naszych informacji wynika, że terrorysta, seryjny morderca i złodziej posługujący się pseudonimem Joker, wykorzystał spore ilości skradzionych pieniędzy z jednego z banków w Waszyngtonie by przekupić część personelu odpowiedzialnego za procedury bezpieczeństwa w placówce. Wiemy także, że część ze strażników została zaszantażowana przez owego terrorystę, jednakże jest to wciąż niedostateczny powód do tak ordynarnej zdrady protokołu. Wszelkie nazwiska są pod ścisłą ochroną danych osobowych, jednak mogę śmiało rozwiać wszelkie wątpliwości mieszkańców Gotham i powiedzieć, że zostaną oni surowo ukarani za tak rażące nieposłuszeństwo w tak tragicznych skutkach. - odpowiedziała kobieta z beznamiętnym wyrazem na twarzy. Jej głos był podszyty irytującą wręcz pewnością. 

-Odnośnie tragicznych skutków... W jaki sposób policja zamierza ująć zbiegów? Z tego co powszechnie wiadomo w ostatnim czasie nie słynie ze spektakularnych osiągnięć, chyba, że do takowych można by zaliczyć nieodkrytą ucieczkę z ponoć najlepiej strzeżonej placówki więziennej i morderstwo kilkunastu strażników przez tego samego ''terrorystę'' o którym pani opowiada, porwanie i serię brutalnych morderstw autorstwa niejakiej Lucy Johnson, która to została wczorajszego wieczoru uwolniona z Arkham Asylum... 

-Jeśli pan pozwoli dojść mi do słowa, to owszem wyjaśnię w jaki sposób zamierzamy działać. - przerwała mu ostro wyraźnie zirytowana policjantka. Na twarzy reportera wykwitł złośliwy uśmieszek satysfakcji. Podsunął kobiecie mikrofon.

-Proszę. - zachęcił ją, niczym sęp, który zwęszył padlinę. Kobieta przełknęła głośno ślinę i spojrzała na niego wyzywająco, wzrokiem, w którym kryło się zimne, wyrachowane poczucie wyższości. Zacisnęłam mocniej pięści, wbijając paznokcie w świeżo zabliźnione rany.

-Jak już wcześniej wspomniałam, kwestie związane z impertynencją personelu, jak i służb mundurowych placówki funkcjonującej pod nazwą Arkham Asylum, zostały natychmiast rozpatrzone i poddane postępowaniu karnemu, o którym więcej nie wolno mi mówić. Natomiast co się tyczy kluczowej sprawy, a więc tragicznych skutków całego zajścia, policja oraz służby specjalne są w trakcie poszukiwań, wykorzystując wszelkie dostępne środki, to tylko kwestia czasu nim Joker i jego córeczka trafią z powrotem tam gdzie ich miejsce. Tym razem bez szans na jakąkolwiek ucieczkę. - odpowiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jednak nuta jaka wkradła się w jej głos, gdy wypowiadała słowo - córeczka, sprawiła, że krew w moich żyłach zaczęła szybciej płynąć, a głosy w mojej głowie warczeć do jej wtóru. Dziennikarz już otwierał usta by znów zaatakować, jednak zaniechał tego zamiaru, najwyraźniej otrzymawszy znak utraty czasu na wizji.

Lose your mind!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz