Rozdział XVII

633 58 6
                                    

*               *                 *

Barbara wrzuciła swój kostium do walizki i zapięła suwak. Spojrzała na ekran swojego telefonu. Będę czekał na dworcu skarbie. - oznajmiał sms od Dicka. Uśmiechnęła się pod nosem. Za dwie godziny będzie siedzieć w pociągu do Bludheaven w drodze do jej ukochanego. Jednak wciąż coś jej nie dawało spokoju. W obliczu tego co działo się w Gotham miała wrażenie, że ucieka zostawiając wszystkich tych seryjnych morderców i przestępców na głowie swojego ojca, który wciąż jeszcze nie pogodził się z ucieczką zielonowłosego szaleńca. Wciąż się o to obwiniał... Rudowłosa dziewczyna wzięła głęboki wdech na uspokojenie i podążyła sekretnym korytarzem do Bat-jaskini by pożegnać się ze wszystkimi. Nawet z tym aroganckim Damianem. Jej obcasy stukały o podłoże podziemnych schodów, tak że wszyscy zebrani na dole usłyszeli ją gdy tylko przekroczyła próg bazy operacyjnej Batmana. Gdyby chciała mogłaby tam przemknąć niezauważenie, ale nie było to potrzebne. Uśmiechnęła się ciepło do swoich przyjaciół. Bruce wciąż przeszukiwał wszelkie możliwe bazy danych w poszukiwaniu Jokera. Minęło tyle czasu, a on ani myślał się poddać. Nikt nie był w stanie wyperswadować czegoś Mrocznemu Rycerzowi. Alfred parzył herbatę jako jedyny pamiętając, że Batman także jest człowiekiem i ma takie też potrzeby. Stephanie w stroju Batgirl opierała się o swój motor i jako jedyna odwzajemniła uśmiech Barbary. Tim kłócił się z Damianem zaciskając pięści i wyglądając jakby miał za chwilę rozszarpać zielonookiego szatyna na strzępy. Tymczasem Damian z  wyrazem podłej obojętności opierał się o poręcz i spoglądał lekceważącym wzrokiem na Red Robina. Barbara doskonale wiedziała, że w środku chłopak odczuwa okrutną satysfakcję z powodu wytrącenia z równowagi komputerowca.

-Wyjeżdżasz już? - odezwała się jako pierwsza Stephanie, a wszyscy obecni utkwili swój wzrok w rudowłosej córce komisarza. Barbara kiwnęła głową na potwierdzenie.

-Przyszłam się pożegnać. Za kilka godzin będę w Bludheaven. - odparła. Tim przerwał kłótnię i podszedł do Barbary. Batman przerwał mozolne poszukiwania i spojrzał w jej kierunku.

-Będzie nam Ciebie brakować panno Gordon. - powiedział uprzejmym jak zwykle tonem Alfred. Damian wciąż stał w tym samym miejscu ignorując zamieszanie powstałe wokół pierwszej Batgirl.

-Dzięki Bogu... - mruknął pod nosem na tyle głośno, że wszyscy obecni zgromili go wzrokiem.

-Też będę tęsknić Damian. - rzuciła wesołym tonem Barbara w stronę aroganckiego syna Mrocznego Rycerza.

-Jakie to słodkie. - odezwał się sarkastyczny kobiecy głos. Batman westchnął.

-Co cię sprowadza Selino? - zapytał dokładnie w chwili, gdy z cienia wyłoniła się Kobieta-kot. Jej wysokie obcasy nie wydawały żadnego dźwięku, a jej zgrabne złodziejskie ruchy sprawiały, że mogła dostać się niepostrzeżenie nawet do jaskini Batmana.

-Ty, ja i nasza niezapomniana noc w Abu Dhabi. - odpowiedziała aksamitnym głosem jak zwykle kryjąc swe prawdziwe zamiary w odpowiednio dobranych słowach. Choć wszyscy przecież wiedzieli o jej gorącym romansie z Mrocznym Rycerzem. Tylko taka kobieta jak ona była w stanie podbić jego serce. Damian przewrócił oczami. Jego ojciec lubował się w nieobowiązujących związkach z superzłoczyńcami płci pięknej. Dla wnuka Ra's Al Ghula było to nad wyraz niezrozumiałe zachowanie. Batman wstał i w kilku susach znalazł się zaraz przed intruzem.

-Twoje kłamstwa są niemal perfekcyjną zasłoną dla prawdziwych celów. Ale ja chcę prawdy. Czego chcesz? - zapytał ostrzejszym tonem Mroczny Rycerz. Kobieta-kot roześmiała się perlistym pięknym śmiechem.

-Zbyt ciężko stąpasz po ziemie Bruce. Uważaj, bo kiedyś się załamie. - odrzekła z uśmiechem na ustach kobieta, po czym westchnęła głęboko bawiąc się batarangiem, który zdążyła ukraść podczas tej krótkiej wymiany zdań. Batman przewrócił oczami. Jakim cudem zawsze zdołała go okraść?

-Chcesz wiedzieć czego chcę? Cóż... moja lista jest dość długa...i jesteś tam jedną z pozycji, ale jestem tu by przekazać ci, że ktoś chce przejąć podziemie. Choć pewnie twój zmysł zbrodni już zdążył to wykryć.

-Faktycznie ostatnio Pingwin ograniczył swe zyski... ale to raczej przejściowa sytuacja. - poprawił Batman. Kobieta-kot pokręciła przecząco głową. Tym razem to ona wiedziała więcej niż on. Tym razem to ona górowała.

-Scarecrow sprzedaje swój towar na terytorium Pingwina. Od miesięcy był od niego odcięty. Ktoś zawarł z nimi przymierze. Z Arkham znikają więźniowie. Plotka głosi, że wyciągają ich ludzie Pingwina. Do tego te morderstwa... Myślę, że ktoś się nimi zasłania by dyskretnie zawładnąć kryminalnym półświatkiem. - rzekła złodziejka, a Batman ledwo dostrzegalnie zmarszczył brwi.

-Wycinający ludziom uśmiechy. Założyłabym się o głowę, że to Joker wrócił, ale komisarz uważa inaczej. - włączyła się do rozmowy Stephanie. Barbara zmrużyła oczy.

-To prawda. Zabójstwa są bardzo podobne do tych sprzed piętnastu lat, ale ten psychopata nie jest leworęczny, a ten zabójca wyraźnie tak. - poparła Barbara. Mroczny Rycerz skinął na Alfreda, a ten wyświetlił na Bat-komputerze dziewięć dotychczasowych seryjnych morderstw przypisanych do tego samego sprawcy.

-Smile. Tak przezwali go policjanci. Seryjny zabójca, który nie zostawia śladów i zostawia swoje ofiary z tą samą raną ciętą na twarzy za każdym razem. Kilkukrotnie byłem na miejscach zbrodni. Można powiedzieć, że perfekcyjnych. Jedyne co stanowi jakikolwiek trop to te rany. Ten morderca wykazuje spore podobieństwo do Jokera. Albo jest jego fanem, albo... - powiedział Mroczny Rycerz nie dokańczając. Tim w lot zrozumiał.

-Albo jego córką... - dokończył prawie szeptem. O Lucy, biologicznej córce Jokera i Harley Quinn było głośno półtorej roku temu. Teraz była uznawana za martwą. Porwana przez psychopatę bez skrupułów była z góry skazana na okrutną śmierć w męczarniach. Nikt o niej nie wspominał. Wszyscy chcieli zapomnieć...

-Wysłał wilka by wyżreć sobie drogę... - dodała w zamyśleniu Stephanie z szeroko otwartymi oczami. To wszystko zaczynało nabierać sensu. Kobieta-kot przysłuchiwała się tym domysłom. Sama wyznawała raczej pogląd, że dziewczyna od dawna nie żyje zamordowana przez tego chorego klauna. Wszyscy zgromadzeni wymieniali się zaniepokojonymi spojrzeniami. Czy za te brutalne morderstwa naprawdę mogła być odpowiedzialna nastoletnia dziewczyna? Lucy wcześniej zabijała. To fakt... ale robiła to we własnej obronie za wszelką cenę chcąc przetrwać w świecie, który pragnął jej rychłego upadku i wierzył w jej bezgraniczne szaleństwo oraz oddanie idei ojca, którego szczerze nienawidziła. Czy taki był plan Jokera? Czy Lucy straciła rozum? Czy to wszystko mogło być możliwe? Ciszę towarzyszącą ich rozmyślaniom przerwał głośny szyderczy śmiech. Wszyscy momentalnie zwrócili spojrzenia w kierunku źródła dźwięku. Damian śmiał się okrutnie.

-Jesteście głupsi niż policjanci. Lucy jest martwa. A nawet gdyby żyła nigdy by się do tego nie posunęła. W przeciwieństwie do tego co myślą wszyscy inni, ona nigdy nie była szalona. - odezwał się syn Batmana wciąż z szyderczym grymasem na twarzy. Wszyscy wokół zamilkli nie wiedząc co myśleć. Damian jako jedyny znał Lucy.

-Szalonym nikt się nie rodzi. Szaleństwo to cecha nabyta. - rzekł po dłużącej się w nieskończoność ciszy Mroczny Rycerz, a jego słowa odbiły się smutnym echem w głowach zgromadzonych.


Lose your mind!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz