15 MIESIĘCY WCZEŚNIEJ
Poruszam nogami mechanicznie w rytm nicości goszczącej z osobliwym chłodem w moim umyśle. Ukryte w głębokich kieszeniach puchowej kurtki dłonie trzęsą się mimowolnie. To jedyny pozostały mi ludzki odruch. Cała reszta przepadła wraz z moją duszą w mrocznej otchłani zbyt licznych błędów, wśród pachnącej paloną skórą bezlitosnej elektryczności... Chciałabym płakać. Chciałabym krzyczeć. Chciałabym poczuć cokolwiek... Ale nie potrafię. Wszystko, wszystko co dawniej wyło gdzieś w środku mnie, napędzało mnie do działania, podtrzymywało płonące we mnie pragnienie ucieczki, pozostania wierną samej sobie, ucichło... Pozostawiając jedynie zimną pustkę. Zupełnie jak gdyby ktoś wcisnął na pilocie przycisk wycisz. Jakby ktoś wyrwał ze mnie wszystko co czyniło mnie osobą, którą byłam i pozostawił mnie w stanie, w którym wszystkie emocje zdawały się być jedynie odległym, powoli cichnącym echem, a wspomnienia zdawały się blaknąć w świetle dnia zbyt szybko, zbyt nachalnie, zbyt obojętnie... Lodowate powietrze północy świszczało w uszach, a grube warstwy oślepiającej bieli skrzypiały pod nogami. Wszystko to wydawało się takie niewłaściwe... W końcu biel uchodziła za symbol niewinności... Zajmowała sferę sacrum, mamiąc oczy swoją wyimaginowaną świętością. Nigdy nie powinno się w niej zdarzyć nic złego... Nigdy nie powinna zostać w niej rozlana cudza krew... Nigdy nie powinna być świadkiem upadku człowieczeństwa... To profanacja. Jedna wielka, cholerna profanacja. Morderstwo w świątyni. Zdrada w świętym gaju. Grzech pierwotny w Edenie. Wszystko... wszystko było tak cholernie nie tak. Dlaczego? Dlaczego ludzie byli takimi potworami? Czy kiedykolwiek istniało dobro i zło, sacrum i profanum, dusza i ciało? A może cała ta psychomachia* to tylko jedna wielka ściema? Może tak naprawdę nigdy nie było dobrych ludzi... Może byli tylko przerażeni śmiercią i ci którzy mieli ją gdzieś? Może cała ta boskość to tylko kolejne więzienie, złudzenie, pozorna moralność? Prychnęłam lekko. Może tak naprawdę nigdy nie mieliśmy dusz?
-Dlaczego się kurwa zatrzymałeś? - warknął osiłek z tatuażem szczerzącego kły węża wokół szyi, wpadnąwszy na dziesiątkę przed sobą. Zwróciłam zobojętniałe spojrzenie w jego kierunku.
-Bo jesteśmy na miejscu kretynie. - odparł tamten z wyższością. Obejrzałam się dookoła. Wszędzie zionęła śnieżna biel, choć przed nami ewidentnie znajdowało się coś przełamującego przemożną monotonność otoczenia, wprawiającą w dziwny stan irytacji. Nawet trzymający tyły przestępcy ruszyli ze zbyt rozjaśnionymi twarzami do przodu. Powłóczyłam wzrokiem w kierunku stojącego niedaleko Cadillaca. Wiedziałam doskonale, że miał pełen bak, że bym do niego dobiegła, że bym nim uciekła... ale nawet nie drgnęłam. I tak nie miało to już sensu. I tak nie było dla mnie nadziei. I tak byłam już stracona... Gdzieś daleko zabrzmiała rozpacz człowieka, który utracił wszystko bo mu pomogłam... Gdzieś w oddali iskrzył swąd gnijących wnętrzności, kogoś kto pierwszy rozpoznał we mnie mordercę... Gdzieś w pętli wieczności błysnął szkarłat na płaszczu, istoty, która pokochała mnie mimo wszystkiego co w życiu spieprzyłam... Byłam żywą śmiercią... Sprowadzałam nieszczęście na wszystkich, którzy się choć do mnie zbliżyli... Niszczyłam wszystko... Zabijałam swoją obecnością... Byłam cholerną czarną dziurą...
-Mój krwawy uśmieszku, podejdź proszę! - zawołał zbyt znany mi koszmarny głos. Optymizm w jego głosie napawał mnie wstrętem. Gdzieś w przegniły sercu zakłuła mnie nienawiść. Jedyne co jeszcze byłam w stanie odczuć...
-Czego chcesz? - wychrypiałam uszkodzonymi przez ból, nadwyrężonymi przez wrzaski bezsilności strunami głosowymi. Demon w fioletowym płaszczu z farbowanej skóry jakiegoś biednego zwierzęcia, które przegrało walkę z umysłem najokrutniejszego z ziemskich gatunków, rozciągnął usta w psychodelicznym uśmiechu, zwiastującego jedynie destrukcję i łzy.
CZYTASZ
Lose your mind!
FanfictionKontynuacja ''Why so serious?". Rok i trzy miesiące... Tyle minęło od ucieczki największego koszmaru Gotham. Joker zniknął postrzelając Harleen Quinzel i ciężko raniąc Robina. Lucy zaginęła najprawdopodobniej porwana i zamordowana przez własnego o...