5

11.2K 589 259
                                    

Obudziłam się około 7 rano. Śniadanie zaczynało się dopiero o 8, więc miałam dużo czasu na doprowadzenie się do porządku. Weszłam do łazienki z ubraniami i zaczęłam ogarniać swoją twarz. Wory pod oczami, kołtuny we włosach i zaspałki w oczach to nie jedyne oznaki zmęczenia jakie było widać na kilometr. Opłukałam twarz zimną wodą i wzięłam się za kamuflaż. Muszę przyznać, że tony rozświetlacza pod oczami pomogły. Kiedy wyglądałam już jak człowiek ubrałam mundurek i zeszłam na śniadanie. Siedząc przy stole stwierdziłam, że nie jestem głodna, więc jedyne co wzięłam ze stołu to jabłko. Kiedy wszyscy byli już w sali profesor McGonnagal rozdała plany lekcji, i w tym momencie zaczęło się dziać coś dziwnego. Uczniom zaczęły rosnąć kolorowe włosy. No tak. Mogłam się spodziewać, że Huncwoci nie będą próżnować. Jedyne co mnie zdziwiło, to to, że nic mi się jeszcze nie przydarzyło. Siedziałam sucha, nie kolorowa, i obsypana pryszczami, na ziemi i w całych ubraniach. Jednak nie cieszyłam się tym szczęściem długo. Do WS wmaszerowali dumnie Huncwoci. Ich wzrok od razu skierował się na mnie. Spodziewałam się, że zaraz będę wisieć głową w dół zawieszona na wierzy astronomicznej, jednak jedyne co zrobili to wyciągnęli z kieszeni po 5 galeonów i wręczyli je Remusowi. Nie wiedziałam o co chodzi, i miałam nadzieję, że się nie dowiem. Jak najszybciej się dało wybiegłam z sali i skierowałam się do swojego dormitorium. Wtedy przyjrzałam się planowi lekcji.

Zielarstwo, z Puchonami

ONMS, z Krukonami

OPCM, z Krukonami

Eliksiry, z Ślizgonami

Eliksiry, z Ślizgonami

Transmutacja, z Puchonami

Nie tak źle. Ze wszystkich przedmiotów szło mi całkiem nie źle, więc nie miałam się czego bać. Wzięłam potrzebne książki i skierowałam się do szklarni. Dzisiaj mieliśmy przesadzać trzepotki. Buła z masłem. A przynajmniej dla mnie. Widziałam uczniów którzy upuścili roślinę, lub zbili donice do których mieli przesadzać trzepotki. Następną lekcją była opieka nad magicznymi stworzeniami. Zajmowaliśmy się niuchaczami, czyli nic ciekawego. Następna była obrona przed czarną magią. Ku mojemu zaskoczeniu profesor przygotował na naszą lekcję bogina. Kiedy Lily popisała się swoją wiedzą profesor kazał nam się ustawić w kolejkę i po kolei walczyć z widmem. Największym lękiem Pottera okazała się Lily. Ale nie byle jaka. Lily całująca się z Severusem. Tego bym się nie spodziewała. Boginem Blacka okazały się nieukładające się włosy, a Lupina księżyc w pełni. Zdziwiona postanowiłam dowiedzieć się czemu tak jest. Ale to później, bo teraz ja miałam zmierzyć się ze swoim lękiem. Stanęłam przed szafą oczekując najgorszego. Po chwili zobaczyłam siebie. Ale nie normalną. Wśród potarganych włosów było widać podkrążone oczy wpatrujące się we mnie. Stałam naprzeciwko siebie w poplamionej krwią białą sukienką, w jednej dłoni trzymając różdżkę a w drugiej naszyjnik. Ten który zawsze mam na sobie. Ten od Nica.

Po chwili usłyszałam szept:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po chwili usłyszałam szept:

-Oni już nic nie zrobią... Ani mi, ani nikomu innemu... Oni nic nie zrobią...

Wyszeptała tylko te słowa, po czym odwróciła się i spokojnie, z uśmiechem na ustach wróciła i zamknęła się w szafie. W klasie panowała cisza. Możliwe, że każdy zastanawiał się o co chodziło mojemu alter ego, ale zakładam, że nikt się nie dowiedział. To co się działo w mojej głowie wiedziałam tylko ja. I dobrze.

*Remus*

Patrzyłem jak Nyks, a raczej jej alter ego, odwraca się i wraca do szafy. To niemożliwe. Nieprawdopodobne. Stałem wryty jak każdy i wpatrywałem się w dziewczynę. Od spotkania jej w sklepie z różdżkami czułem coś dziwnego jak ją widziałem. Nigdy tak o niej nie myślałem. Dopiero teraz, bez moich kumpli, zacząłem dostrzegać jaka jest naprawdę. Włosy koloru ciemnego blondu wcale nie przypominały siana, tylko jedwab, a jasne oczy były przejrzyste jak woda z krystalicznych strumieni. Była śliczna. Nie. Ona była przepiękna. Poza tym była mądra. To przede wszystkim ona nadrabiała za nas stracone punkty. Wiem, że lubi czytać. Jest idealna, ale widzę, że cierpi. I jestem świadom, że to także moja wina. Ona nigdy nam nic nie zrobiła, a się nad nią znęcamy już od czterech lat. I wciąż nie mogę sobie tego wybaczyć.

*Nyks*

Szybko wyszłam z klasy i skierowałam się do lochów. Jeszcze tylko trzy lekcje. W tym dwie to eliksiry, które muszę przyznać, że całkiem lubię. Weszłam do klasy i usiadłam przy ławce. Po chwili przyszedł profesor Slughorn. Dzisiaj mieliśmy robić Amortencję. W parach. To mnie przeraziło. zazwyczaj pracuję sama. 

-Pary do pracy będziemy losować.-w tym momencie machnął różdżką, a na biurku pojawiła się misa z kartkami.- Ponieważ jest parzysta para uczniów w stosunku, w tym połowa dziewczyn, to damy będą wybierać do pary chłopców. Proszę, zaczynamy losować od pierwszej ławki.

Ja siedzę w trzeciej. Nie tak źle. Gdy misa podleciała do mnie powoli wyciągnęłam z niej pierwszą karteczkę która wpadła mi w rękę.

-Lucjusz Malfoy.

Widziałam jak wstaje z miejsca i rusza w moją stronę. Co dziwne nie skrzywił się, nie patrzył na mnie z wyższością, ale uśmiechnął się i przywitał.

-Hej. Nyks, prawda? To co? Robimy amortencję?

-Taaak, tak mi się wydaje. Proponuję podzielić się obowiązkami. Ja nastawię kociołek i pokroję imbir, a ty możesz przynieść smoczą krew dobrze?

-Jasne już idę.- Powiedział i faktycznie już miał zamiar skierować się do składzika, ale Huncwoci mieli inne plany. Szybko podłożyli mu nogę przez co się wywrócił. I wszystko byłoby spoko, gdyby nie upadł na Ann McKinley, która potrąciła swój kociołek, i wylała na nią i Lucjusza wrzątek. Oboje oparzeni i obolali skierowali się pod opieką profesora do Skrzydła Szpitalnego. Ale niestety zanim wyszli zdążył powiedzieć:

-Och. Remus, od teraz będziesz pracował z Nyks. Oboje straciliście swoich partnerów, więc myślę, że to dobry pomysł. Za chwilę wrócę.


Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz