Po trzech dniach wszystko wróciło do normy. Remus wrócił do szkoły, ja wyszłam ze skrzydła szpitalnego, a Ann dostała nakaz zostania w domu, aż do jej rozprawy sądowej, o próbę morderstwa. Muszę powiedzieć, że przez tą całą aferę straciłam poczucie czasu, więc zdziwiłam się kiedy James zapytał, czy stresuję się drugim etapem, bo w końcu odbywa się jutro. Nie stresowałam się. Byłam spanikowana. Resztę dnia przesiedziałam w bibliotece szukając czegoś co mogłoby mi pomóc. Nawet nie miałam pojęcia czego dokładnie szukam. W końcu musiałam wyjść, bo po 1. zamykali bibliotekę, po 2. musiałam się wyspać, po 3. padałam z głodu. Weszłam do swojego pokoju swojego pokoju i poszłam do kuchni. Po zjedzonych naleśnikach, spalonych ze stresu, poszłam pod prysznic. Czysta i wciąż przerażona, weszłam pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Następnego ranka wstałam bardzo wcześnie. Szybko się ubrałam i zjadłam śniadanie (tym razem nie przypaliłam. (może dlatego, że jadłam płatki z mlekiem.)). Wyglądałam tak jak poprzednio, z tym, że teraz miałam warkocza. Kiedy skończyłam się jako tako szykować usłyszałam pukanie do drzwi. Po otwarciu moim oczom ukazali się Huncwoci, tym razem w towarzystwie Lily i Dorcas. Kiedy szliśmy w kierunku Zakazanego Lasu, bo tam miał się odbywać drugi etap, wszyscy zaczęli udzielać mi rad.
-Pamiętaj, żeby się dobrze rozglądać.
-W razie kłopotów uciekaj.
-Albo się schowaj.
-Błagam, przestańcie, bo jeszcze bardziej się stresuję, jak o tym myślę. Jakoś dam sobie radę, nie?
Kiedy doszliśmy na miejsce Huncwoci, Lily i Dorcas poszli na trybuny a ja skierowałam się do reszty uczestników. Dumbledore zaczął oficjalne rozpoczęcie drugiego etapu, jednak nie za bardzo słuchałam. Z moich rozmyślań ocknęłam się dopiero chwilę później, kiedy Knot zaczął wyjaśniać nam zasady.
-Ten etap turnieju będzie rozgrywał się w odgrodzonej murem części lasu. Tym razem nie będziecie musieli walczyć, ale wykazać się sprytem i znajomością stworzeń magicznych. Jak pewnie wszyscy zauważyliście, w złotych jajach umieszczone są zamki, do których klucze będziecie musieli zdobyć. Każdy uczestnik ma do dyspozycji jedną część lasu. W każdej spotkacie strażnika waszego celu. Demimoza. Będzie to zadanie bardzo trudne, jednak nie konieczne do przejścia do kolejnego etapu. W jaju ukryta jest wskazówka, dotycząca ostatniego zadania. No cóż, to chyba tyle... Powodzenia.
Po jego słowach wszyscy rozeszliśmy się do wcześniej wylosowanych części (mi przypadła północno-wschodnia). Kiedy rozległ się sygnał weszłam do lasu. Wielkie stare drzewa pokryte były grubym mchem, a przez gęste liście i igły do lasu dostawała się mała ilość światła. Przechadzając się między drzewami myślałam w jaki sposób mam złapać demimoza. Zaczęłam przypominać sobie regułkę przeczytaną w podręczniku. Stworzenie występujące na Dalekim Wschodzie. Wyglądem przypomina szympansa o dużych, czarnych oczach. Całe ciało demimoza pokryte jest delikatnymi, srebrzystymi włoskami. Bardzo trudno go spotkać, gdyż w obliczu zagrożenia potrafił stać się niewidzialny. Jest roślinożerny. Demimozy na podstawie rachunku prawdopodobieństwa potrafią przewidzieć niedaleką przyszłość. Stworzenia te opiekują się żmijoptakami. Miło wiedzieć. W obliczu zagrożenia stają się niewidzialne, a zagrożenie dla nich to ludzie, więc... więc... wystarczy zamienić się z jakieś zwierzę! Zmieniłam się w lisa i zaczęłam przemierzać las. Wiedziałam, że na wykonanie zadania mieliśmy tylko dwie godziny, a las był naprawdę duży, więc powoli zaczęłam tracić nadzieję, że go znajdę. Chwilę później kątem oka zobaczyłam białe futro. To on! Zaczęłam za się za nim skradać. Zobaczyłam, że na szyi nosi cienki złoty łańcuszek, a na nim zawieszony był kluczyk. Nie mogłam tak po prostu przyjść i go zabrać. Musiałam zmienić się w coś naprawdę małego. Tak małego żeby mnie nie zauważył. Szybko przybrałam postać mrówki (nie mam pojęcia czemu. (Ant-Man w Hogwarcie >.<)), i weszłam na demimoza, a kiedy byłam już na łańcuszku mocno zacisnęłam moje malutkie szczęki na kluczu, i zmieniłam się z powrotem w człowieka. Tak jak się spodziewałam stworzenie momentalnie zniknęło, ale za to w ustach miałam złoty klucz. Z łańcuszkiem na szyi wróciłam do punktu wyjścia. Wróciłam w tym samym momencie co Alex. Reszty uczestników nie było widać. Kiedy wrócili ogłoszono wyniki. Prowadzę, Alex drugi, Bobmusia trzecia, Dureń ostatni. Nic się nie zmieniło. Wszyscy wrócili do dormitoriów, a ja myślałam o tylko jednej rzeczy. O otworzeniu jaja. Żartuję! Jedyne o czym myślałam w tym momencie to sen. W końcu weszłam do swojego pokoju, położyłam klucz koło jaja i rzuciłam się na łóżko, z ulgą, że będę musiała wstać dopiero pod wieczór, bo muszę uczestniczyć w imprezie na moją cześć. Ale to dopiero pod wieczór. I dobrze.
~~~~~~~~~~~~
Wiecie co? Wiecie? Pisałam ten rozdział od 3.00 w nocy, teraz jest 3.50 i ogólnie to jest spoko, ale wiem, że jutro będę chodzić jak zombie. Chciałam też wam powiedzieć, że przepraszam, że mnie długo nie było. A następny rozdział będzie nie mam pojęcia kiedy. Pozdrowionka ^^
CZYTASZ
Nie wiedziałem... ~ Remus Lupin
FanfictionHej, mam na imię Nyks. Nyks Regina Collins. I nie, nie mam pojęcia kto wymyślił to durne imię. Chodzę do Hogwartu a to ciekawie nieciekawa historia mojego, do pewnego momentu, beznadziejnego życia. Piękna okładka została stworzona przez @nocna_kolib...