24

6.1K 373 98
                                    

10/10 KONIEC.

Bal miał odbyć się 24 grudnia. Czyli już za niedługo. Większość chłopaków znalazło już sobie dziewczyny (James ,chwała Merlinowi, idzie z Lily). A ja? Mimo, że bardzo dużo chłopców postawiło sobie za cel pójście ze mną na bal, postanowiłam poczekać. Nie chcę iść tam z kimś, z kim nigdy nie zamieniłam nawet jednego słowa. Pewnego dnia, siedząc w bibliotece z Remusem, poruszyliśmy ten temat.

-To jak, Nyks? Z kim idziesz? Widziałem, że masz dużo kandydatów.

-Jeszcze nie wiem. Na razie jestem wolna, a ty?

-Ja też, i dlatego tak się zastanawiałem... no... Czy nie poszłabyś ze mną?

-Ja... Co?

-Pytam się tylko, czy nie poszłabyś ze mną na... bal?-powiedział niepewnie,i schował twarz w dłonie, ale po chwili zrobił szpary między palcami, i na mnie popatrzył.

Zazwyczaj nie mam takich skojarzeń, ale wyglądał jak taki malutki szczeniaczek, który coś przeskrobał. Uroczo. Zaśmiałam się ze swoich własnych skojarzeń.

-Pójdę. Tak, pójdę z tobą na bal.-powiedziałam.

Oboje w dobrych humorach, wyszliśmy z biblioteki, wygłupiając się, i śmiejąc się z siebie nawzajem. Zapowiadała się pora obiadu, więc skoczyliśmy po resztę Hunców i wszyscy razem poszliśmy do WS. Siedzieliśmy przy stole obok Lily, Dorcas i Ann. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Ann dziwnie się zachowuje. Bardziej niż dziwnie. To chyba było zaraźliwe, bo Remusowi, który siedział najbliżej Ann, też coś odbiło. W pewnym momencie odwrócił się do niej i tak najzwyczajniej w świecie... pocałował. Patrzyłam jak namiętnie całuje Ann i muszę przyznać, że byłam w lekkim szoku. Jeszcze dzisiaj siedzieliśmy w bibliotece, a on uroczo zarumieniony prosił, żebym poszła z nim na bal, a teraz... Kiedy już skończyli się "lizać" Remus wstał, i poprosił ją... żeby poszła z nim na bal. Ona, nie ja. Nie byłam zazdrosna, ale Remus się tak nie zachowuje. Kiedy już cała w skowronkach i złośliwym uśmiechem na twarzy zgodziła się, odwróciła się do mnie.

-Hej, Nyksa, muszę ci powiedzieć, żebyś lepiej zamykała drzwi do swojego pokoju. Mój kot całkiem przypadkiem się tam znalazł... i no wiesz, jak to bywa, z kotami... LUBIĄ DRAPAĆ.

Od razu zrozumiałam o co jej chodzi. Zerwałam się z krzesła i popędziłam do swojego dormitorium. Wpadłam do środka. Na podłodze zobaczyłam dziwnie znajome, czerwone strzępy, a kiedy zobaczyłam otwarte do szafy drzwi, już wiedziałam co to za strzępy. Moja sukienka na bal. (Nie wiem czy zauważyliście, ale po publikacji rozdziału, gdzie pokazałam wam sukienkę, zamieniłam ją na inną. Za bardzo było mi jej szkoda. Nr tamtego rozdziału to 11. -dop.aut.). Siedziałam na podłodze, trzymając strzępy, bynajmniej nie podartej przez kota, sukienki. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.

-Hej, Nyksia. Przykro nam, z powodu tej sukienki...

-Znajdziemy inną, nie?

-Nie trzeba, Syriusz. I tak nie pójdę.

-A czemu?

-Bo zostałam bez partnera, bez sukienki i bez nastroju. Buty mi zostały. Świetnie.

-Daj spokój. Nie musisz mieć partnera. Ja oleję Lily, Syriusz Dorcas, i wszyscy pójdziemy razem!

-Nie James, za bardzo mi zależy na tym żebyś poszedł z Lily. Po prostu... zostanę w pokoju, będę oglądać filmy, jedząc jednocześnie lody. W porządku.-uśmiechnęłam się.-A teraz wybaczcie panowie, ale idę się przejść.-powiedziałam i wzięłam przygotowaną wcześniej paczkę mięsa dla testrali.

Wyszłam z dormitorium i skierowałam się do Zakazanego Lasu. Zanim jednak wyszłam z zamku wpadłam na kogoś. Wysokiego, przystojnego kogoś.

-Hej, Alex.

-Cześć Nyks. Gdzie idziesz?

-A odwiedzić małych przyjaciół. A ty?

-Wracałem ze Skrzydła Szpitalnego.

-Merlinie, co się stało?

-Mi nic, ale Marlena, z którą miałem iść na bal, poparzyła się wywarem żywej śmierci na eliksirach. Zostałem sam. A ty z kim idziesz?

-Miałam iść z Remusem, ale plany się pozmieniały, i ja też zostałam sama. Także wiesz, wiem co czujesz. Idziesz ze mną?

-Na... bal?

-Nie! Jasne, że nie! Chodziło mi o testrale.

-Co to?

-Zobaczysz. Albo nie. Widziałeś czyjąś śmierć?

-Tak, mojego wujka, a czemu?

-Bo inaczej byś ich nie zauważył. Idziesz?

-Idę.

Wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się do Zakazanego Lasu. Alex nie miał problemów z wejściem do środa (jak się dowiedziałam, to nie było jego pierwsze nagięcie regulaminu). Wreszcie doszliśmy do ich polany. Ściągnęłam plecak i zaczęłam wyjmować "jedzonko".

-No to co, Alex. Ładne? Ciągną wozy na rozpoczęciu roku.

-One są... piękne. Czemu wcześniej ich nie widziałem?

-Kiedy umarł twój wujek?

-W październiku. Czyli... nie miałem okazji ich zobaczyć.

-A chcesz nakarmić młode?

-Jasne.

Dopiero gdy skończyliśmy je dokarmiać przypatrzyłam się Alexowi. Jasne niebieskie oczy, czarne włosy, prosty nos. Przystojny. Nawet bardzo. Wyszliśmy z lasu. Kiedy rozchodziliśmy się do własnych dormitoriów, Alex zawrócił.

-Nyks, słuchaj, może poszłabyś na bal ze mną? Oczywiście, jeśli nie, to nie ma problemu.

-Pójdę. W sumie czemu nie?

-Fajnie. Przyjdę po ciebie. Pa!

-Pa!

Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz