7

9.6K 546 74
                                    

Obudziłam się w PŻ, około 6.00 nad ranem. Czyli mam czas, żeby się ogarnąć. Szybko wyszłam z pokoju, i uważając aby nikt nie zobaczył mojej szopy na głowie pobiegłam do dormitorium. Dzisiaj śniadanie zaczyna się o 8.00, więc postanowiłam wykorzystać ten czas na prysznic, który zdecydowanie by mi się przydał. Zdjęłam ubrania i wskoczyłam pod strumień chłodnej orzeźwiającej wody. Umyłam szybko włosy waniliowym szamponem i wyszłam spod prysznica. Mimo, że miałam dużo czasu wolałam wyjść z pokoju wcześniej. Musiałam sobie załatwić usprawiedliwienie u McGonnagal, bo nie chciałam stracić punktów Gryffindoru, tylko dlatego, że miałam załamanie nerwowe. Szybko przemierzałam korytarz w kierunku sali do transmutacji myśląc co powiem nauczycielce. W końcu jednak postanowiłam powiedzieć prawdę. Nie mam siły udawać że nic się nie stało. Kiedy dotarłam pod jej drzwi poziom mojego stresu osiągnął zenit. Zapukałam do drzwi lekko spoconymi dłońmi i czekałam aż otworzy. W końcu, po jakże dłużącym się czasie, otworzyła. Spojrzała na mnie bystrymi oczyma i zapytała:

-A co ty tutaj wyrabiasz dziecko. Coś się stało?

-Ja... Tak właściwie to chciałam usprawiedliwić moją nieobecność na trzech ostatnich wczorajszych lekcjach... Bo ja-

-Ależ panno Collins, pan Lupin wytłumaczył już powód pańskiej nieobecności.

-Tak? Jak to?

-Otóż wczoraj po lekcjach, po tym jak pan Lupin również zniknął, przyszedł do mnie i wyjaśnił, że podczas lekcji eliksirów źle się poczułaś, ale nie chciałaś iść do skrzydła szpitalnego, więc pan Lupin odprowadził cię do dormitorium, żebyś mogła odpocząć. Wszystko już w porządku?

-Tak. Już czuję się lepiej. Do widzenia.

Trochę nie rozumiem... Czemu to powiedział? Przecież mnie nienawidzą. Wszyscy. Chociaż może... Nie. Od pieprzonych czterech lat uprzykrzają mi życie. Czemu? Nie wiadomo! Byłam wściekła. Tak cholernie wściekła! Mają tak robić do końca szkoły to proszę bardzo! Mam to wszystko w dupie! Postanowiłam, że dzisiaj wszystko im powiem. Wszystko. Pobiegłam do swojego pokoju, wzięłam pierwszy lepszy pergamin i napisałam tylko kilka słów - "Dzisiaj. Godz. 20.00. Pokój Życzeń". Powiem im, ale dopiero po lekcjach. Podrzuciłam im karteczkę do pokoju i poszłam na śniadanie na którym i tak nic nie zjadłam. Jak zwykle. Dostałam plan lekcji i zobaczyłam jakie tortury mnie dzisiaj czekają.

Runy

Wróżbiarstwo

Numerologia

Latanie

Historia Magii

Świetnie. Może oprócz historii. Ale na lataniu wreszcie będę mogła pokazać co umiem. Czemu? Bo skoro dzisiaj i tak wyjawię wszystkie tajemnice myśli i tak dalej, to nie zaszkodzi jak powiem, że wcale nie mam lęku wysokości po tym jak Potter w drugiej klasie zrzucił mnie z miotły. Wszystkie treningi, a nawet więcej, nadrabiałam w nocy. Więc kiedy wszyscy spali ja wychodziłam czarowałam wszystkie piłki żeby same grały, a ja ćwiczyłam. Na końcu trzeciego roku doszłam do totalnej perfekcji we wszystkich rzutach, zwrotach, trickach itd. Nawet na pozycji szukającego złapanie znicza, przypominam że w nocy, nie zajmowało mi więcej niż pięć minut. Ale o tym nikt nie wiedział. Pora żeby się dowiedzieli. Poszła do dormitorium po potrzebne książki i poszłam na lekcje. Runy- nie tak źle. Wróżbiarstwo- nic ciekawego. Numerologia- krzesło z klejem. Z pokerową twarzą, a może nawet lekkim uśmiechem szłam do dormitorium w podartych szatach. Będę miała się za co odegrać. Weszłam do dormitorium i spod łóżka wyjęłam najnowszą miotłę jaka ukazała się w sklepach w ciągu ostatnich wakacji. Możliwe, że całkiem przypadkiem, nie mówiąc nikomu, uciekłam z sierocińca tylko po to żeby kupić tą miotłę. W końcu mnie stać. Z dumą na twarzy zeszłam na boisko do quidditcha. Wszyscy momentalnie odwrócili się w moją stronę i ze zdumieniem w oczach patrzyli na moją miotłę. Nie dziwię się. Nawet Potter był zazdrosny. Jednak potem starał się zamaskować to obelgami.

-Wow... Nie wiedziałem, że jesteś na tyle głupia żeby włamać się do sklepu z miotłami. Ukradłaś ją?

-Kupiłam. Coś w tym dziwnego?

-Tak. Przecież masz lęk wysokości...

-Nie, nie mam. Za to teraz ty powinieneś się bać.

-Czego? Jedyne co pewnie potrafisz zrobić z tą miotłą to zamiatanie podłogi...

-Mam propozycję. Rozegrajmy mecz. Podczas całego meczu będziemy obejmować różne pozycje. Na samym końcu będzie finał- kto wbije więcej goli, zwali więcej przeciwników tłuczkami, obroni więcej piłek i w końcu złapie znicza wygra. Wtedy zastanowimy się co dalej.

-Nie. Skoro już wszyscy wiemy że wygram, żądam abyś przez następny tydzień chodziła po szkole w samej bieliźnie. Jeśli tego nie zrobisz, powiesimy cię w wielkiej sali. Tyle że tym razem bez bielizny.

-Najpierw może wygraj... Ale zgoda. Jeśli wygrasz zrobię to. Ale jeśli to ja wygram zrobisz dowolną rzecz którą ci rozkażę. Deal?

-Deal.

Ścisnęliśmy sobie dłonie. Mecz czas zacząć.

Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz