35

5.7K 340 78
                                    

Wiadomość o tym, że ja i Remus jesteśmy parą rozeszła się zadziwiająco szybko. Podejrzewam, że to zasługa Dorcas i Lily. Żartuję! Jestem tego totalnie pewna. Pierwszy raz z kimś chodziłam, i mogłam otwarcie przyznać, że kogoś kocham. I muszę powiedzieć, że jest to naprawdę miłe. Ale wiecie co nie jest miłe? To, że kilka dziewczyn (nie powiem wam ich nazwisk, ale jedno z nich zaczyna się na "B" i kończy na "rown".) nagle zaczęło pałać do Lunatyka gorącą miłością. Wiem, że Remus chyba na razie nie ma zamiaru mnie rzucić, ale wciąż widok Livii Brown klejącej się do Remiego, wypinającej swój biust w jego stronę i "przypadkiem" strącającej różne przedmioty, by móc się po nie schylić jest wkurzający. Od zawsze nie lubiłam Livii. Była taką słodką idiotką. Jedyne czego mi szkoda, to jej dzieci, które pewnie nazwie np. Lavender, albo Kelly... Masakra. Wiem jak to jest mieć debilne imię. Poza tym, wszystko było w porządku. Jedyna rzecz, która naprawdę mnie przerażała to trzecia część turnieju. Wieczorami przeglądałam mapę. Miałam dobrą orientację w terenie, ale skrawek pergaminu przedstawiał jeden wielki labirynt, złożony z sieci... Coś jakby komnat? Jaskiń? Nieważne. Teraz pytanie, po co mi mapa, skoro nie ma na niej zaznaczonego pucharu? Był tylko wiersz.

"Tam gdzie wróg śmierci spotyka wroga życia,

Gdzie nie ma cierpienia, ani serca bicia,

Idź za płomieniem jasnym, ciepłym, światłym,

Bo brak świadomości- zadaniem niełatwym"

(tak, wiem, że słaby ze mnie wierszokleta, ale staram się jak mogę ><-dop.aut.). Super. Dostałam wiersz. Niejasny, dziwny, i nawet rymy ma jakieś słabe... Normalnie ekstra. Teraz trzeba tylko wymyślić o co chodzi. W pierwszej linijce jest "wróg śmierci" i "wróg życia".  Jakby nie łatwiej było napisać życie i śmierć. To było jasne. Bez cierpienia i bicia serca... Co, ja mam walczyć z duchem?  Ale w ostatniej jest napisane "brak świadomości" a duchy ją mają. Może chodzi o zawodników... Mamy stracić przytomność? Nie, raczej nie... Ale... Nie. Nie mam zielonego pojęcia, o co chodzi. Całe dnie spędzałam na ślęczeniu nad durnym kawałkiem papieru, i myśleniem, co to do cholery ma być (trochu jak ja na sprawdzianach...-dop.aut.) Wreszcie, niestety, nastał dzień, trzeciego zadania. Ze stresu nie mogłam nic przełknąć. Ledwo wcisnęłam w siebie tosta. Siedziałam przy stole w obecności Huncwotów, Dorcas i Lily. Nikt nic nie mówił, ale to nie była niezręczna cisza. Po prostu wystarczało, że jeszcze jestem żywa. Głowę miałam na ramieniu Remusa, i , bynajmniej, nie chciało mi się jej stamtąd zabierać. W końcu nadszedł czas na wyjście ze szkoły. Kierując się na miejsce zbiórki, to znaczy na zbocze wzniesienia na którym stał Hogwart, nadal nikt nic nie mówił. Do czasu kiedy ta dotarliśmy. Wszyscy po kolei zaczęli się ze mną żegnać. Najpierw dziewczyny, potem Peter, Syriusz, James i na końcu Remus.

-Uważaj na siebie.-powiedział przytulając mnie.

-Przecież wiesz, że będę. Ale na wszelki wypadek zapisuję wam w spadku mój pokój.

-Wiesz, że nie mam najmniejszej ochoty cię puszczać?

-Wiesz, że nie mam najmniejszej ochoty gdziekolwiek iść?

-Wiem. Kocham cię.

-Ja ciebie też. Wystrzegaj się Livii Brown.

-Jesteś zazdrosna?

-Ani trochę.

-Ani trochę?

-Tylko trochę.

-No. Chyba muszę iść.

-Ja chyba też. To co? Idziemy?

-Pa. Złam nogę.-powiedział i zaczął się oddalać.

Przeszedł tylko kilka kroków, po czym odwrócił się, podbiegł do mnie i wpił się w moje usta. Po chwili się od nich oderwał, wyszeptał tylko "powodzenia" i odszedł. Tak po prostu. Ok, to poprawiło mi humor. Skierowałam się na miejsce zbiórki, i stanęłam obok reszty zawodników. Jak przed każdą konkurencją organizatorzy zaczęli objaśniać zasady gry. Każdy z zawodników stanął na wyznaczonej pozycji. Przed każdym z nas znajdował się ciemny tunel. Weszłam do tunelu wraz z znakiem na rozpoczęcie. Trzecie zadanie czas zacząć.

Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz