1/10
Time skip.- 30 października.
Obudziłam się baaardzo podekscytowana. To dzisiaj przyjeżdżają uczniowie Beauxbatons i Durmstrangu. Dużo słyszałam o tych szkołach, a teraz nie mogę się doczekać aż przyjadą. Bo jak przyjadą, to będzie można się zgłaszać, tydzień później ogłoszą kim są uczestnicy, a jeszcze później powiedzą jakie są zadania. Jestem okropnie ciekawa co to będzie w tym roku. Raczej nie żmijoptaki. Już raz były, i, bynajmniej, nie skończyło się to dobrze. Na wiele lat zlikwidowali turniej. Przerwałam swoje przemyślenia i wyszłam z łóżka. Nie mamy dzisiaj lekcji, więc nie muszę się spieszyć ze śniadaniem. Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Kiedy wyszłam, wytarłam swoje ciało ręcznikiem i ubrałam legginsy i pudrowo różową bluzę z białym napisem BROOKLYN (Tak na serio, to w tym momencie jestem tak ubrana. A poza tym wiecie kto był z brooklynu? ...Tak! Steve Rogers! pozdro dla marvelowiczów.-dop.aut.). Po wyjściu z łazienki postanowiłam zjeść śniadanie u siebie. No bo kto bogatemu zabroni? Poszłam do kuchni i zaczęłam się zastanawiać co zjeść. Po chwili zdecydowałam się na musli. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do WS. Musiałam odebrać Proroka Codziennego. W sumie, to prenumeruję go tylko po to by się pośmiać. Zabawny jest. Usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać kolejne stronice. Kiedy skończyłam rozglądać się po sali zauważyłam, a raczej NIE zauważyłam Huncwotów. Nie jestem pewna, ale coś mi się zdaje, że coś knują. To by wyjaśniało wykupienie połowy asortymentu sklepu Zonka. Wstałam od stołu, zastawiając tam gazetę, i skierowałam się do wieży Gryffindoru. Stojąc pod drzwiami dormitorium chłopców słyszałam śmiechy. Już wiem co się kroi. Wielkie powitanie Beauxbatons i Durmstrangu. Bez pukania weszłam do pokoju.
-Boom, oto jestem! Cieszycie się z mojej wizyty?
-Nyksia! Fajnie że jesteś. Pomożesz nam.
-Jak chcecie. W czym?
-Chodzi o to...-zaczął James.
-...że ktoś musi rozpuścić cukierki na czkawkę i dodać je do soku Bomusiom, a Durniom dodać proszek na bekanie. Nas nie wpuszczają do kuchni.-dokończył Syriusz.
-Bombusiom? Durniom?-zaśmiałam się.- Serio?
-No, Bombusie z Beauxbatons, i Durnie z Durmstrangu.-wyjaśnił Peter.
-No tak. Jasne. Kiedy to niby mam zrobić?
-Najlepiej teraz.-powiedział James.- Albo kiedykolwiek indziej, byle przed przyjazdem.
-Przyjeżdżają o 14.00. Mamy jeszcze trochę czasu. Nie?
-Nie. Możemy cię odprowadzić do kuchni. Jak chcesz.
-Dzięki za wsparcie Syriusz. Skorzystam.
Z roztworem z cukierków na czkawkę i proszkiem na bekanie w kieszeniach, ruszyliśmy w stronę kuchni. Po drodze śmialiśmy się i rozmawialiśmy o planach na żarty. Wreszcie doszliśmy do kuchni. Zaczęłam łaskotać gruszkę na obrazie, a po chwili zamieniła się z klamkę. Lekko zapukałam do drzwi, po czym weszłam do pomieszczenia. Ujrzałam całą zgraję skrzatów domowych krzątających się od kąta do kąta. Podszedł do mnie jakiś skrzat i zapytał:
-Czego panience potrzeba? Jest panienka głodna?
-Nie. Po prostu profesor McGonnagal przysłała mnie, abym zobaczyła jak idą przygotowania do przyjęcia gości. Byłabym wdzięczna gdybyś mógł oprowadzić mnie po kuchni.
-Ależ oczywiście, panienko. Jak zapewnie panienka widzi wszystko jest już prawie gotowe...
Skrzat oprowadzał mnie po kuchni, a ja przez cały czas wypatrywałam dzbanów z sokiem. W końcu zauważyłam. Dzbany dla uczniów były jak zwykle czerwone, żółte, niebieskie i zielone, (wiem, że zmyślam-dop.aut), jednak wśród nich zauważyłam również czarne i srebrne. Kiedy tamtędy przechodziliśmy jak najszybciej wsypałam do srebrnych czkawkowy roztwór, a do czarnych proszek na bekanie. Żaden ze skrzatów nawet tego nie zauważył, a mimo to moje serce zabiło mocniej. Po skończonym obchodzie podziękowałam, po czym szybko stamtąd wyszłam.
-Udało się?-zapytali chłopcy.
-Tak. Wszystko poszło dobrze.
-To chwała Merlinowi. Jeśli dobrze pójdzie, to jeszcze dzisiaj będziemy świadkami czegoś pięknego.-powiedział James.
-Jeśli dobrze pójdzie.Co teraz robimy?-zapytał Remus.
-Nie mam pojęcia... A wy?-zapytałam.
-Może eksplodujący dureń?-zaproponował Peter.
-Przez następne 5 godzin? Nie ma szans...
-Może obejrzymy jakiś film?-zapytałam.-Albo kilka...
-Co to filmy? Nikt oprócz ciebie tego nie wie.
-Daj spokój Syriusz. Jak obejrzymy to się dowiecie. Tylko muszę was przemycić do pokoju...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Muszę przyznać, że prawie zapomniałam o tym maratonie. Zrobiłam sernik, a potem czytałam wiedźmina, i jak sobie przypomniałam, to zerwałam się z łóżka i pobiegłam po laptopa. Przepraszam. Rozdziały będą co 5 minut, i będzie ich 10. To znaczy, jeszcze 9. Nie ważne.
pozdrowionka,
RennieRo

CZYTASZ
Nie wiedziałem... ~ Remus Lupin
FanfictionHej, mam na imię Nyks. Nyks Regina Collins. I nie, nie mam pojęcia kto wymyślił to durne imię. Chodzę do Hogwartu a to ciekawie nieciekawa historia mojego, do pewnego momentu, beznadziejnego życia. Piękna okładka została stworzona przez @nocna_kolib...