10

9.3K 488 227
                                    

Rano wstałam z łóżka w dziwnie dobrym humorze. I całkiem prawdopodobne, że został on wywołany wczorajszymi zdarzeniami. Chociaż wciąż nie jestem pewna ile będzie trwała ta zmiana. Mam nadzieję, że ciut dłużej niż dzień. Szybko wciągnęłam na siebie ubrania i poszłam do WS. Jak zwykle usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam myśleć, jakie zajęcia mamy dzisiaj. Jest piątek więc mam nadzieję, że lekcje dzisiaj będą "lekkie, łatwe i przyjemne". Niestety moje przemyślenia zostały gwałtownie przerwane przez dosiadającą się do mnie czwórkę Huncwotów.

-Cześć. Co tam u naszej ulubionej gryfonki?

-Serio, Syriusz? Od kiedy ulubionej?

-Od wczoraj.

-A to niby czemu ulubionej?

-Bo jesteś mądra.

-I cierpliwa.-dorzucił James.

-Wytrwała.-powiedział Peter.

-Dałaś nam szansę, chociaż na nią nie zasłużyliśmy.-przypomniał Remus.

-I jesteś ładna.-wtrącił Syriusz.

-Serio? Ładna?

-No, całkiem, całkiem...

-Dobra, nieważne. Wiecie jakie mamy lekcje?

-Jeszcze nie, ale się dowiemy. Poza tym jutro weekend, więc powinny być w miarę lekkie. -powiedział Syriusz.- Wiesz co jeszcze jest jutro?

-Nie, co takiego?

-Czas by wyjść do Hogsmeade. Więc Nyks, czy uczynisz mi...

-Nam.-przerwał James.- Czy uczynisz NAM ten zaszczyt i wybierzesz się z nami do Hogsmeade.

-No tak. Przepraszam. Nyks, czy uczynisz nam ten zaszczyt i wybierzesz się z nami do Hogsmeade?

-Jasne. W sumie czemu nie.

W tym momencie nasza kochana McSztywna rozdała nam rozkłady zajęć. A raczej ich brak. 

-Dzisiaj nie odbędą się żadne zajęcia. Mamy parę... awarii, związanych z nadchodzącymi wydarzeniami. Macie więc czas wolny, lecz pamiętajcie, że w poniedziałek spotykamy się na lekcjach jak zwykle. Bez wagarów. 

-Dobrze proszę psorki! Będziemy grzeczni jak małe kotki.-powiedział James.-Jak małe kotki...

-Nie wiem co kombinujesz Potter, ale błagam, nie na moich zajęciach.

-Jak małe kotki...

-Nie wiem co ci odbiło, ale McZgonnagal właśnie powiedziała, że nie mamy dzisiaj zajęć.-powiedziałam.- A co oznacza, że możemy wcześniej wyjść.

-Dokąd?

-Do Hogsmeade.

-A, no tak. Wyruszajmy więc.

Razem poszliśmy do dormitoriów po potrzebne pieniądze i wyszliśmy z zamku. Zauważyliśmy, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł aby wyjść dzisiaj do Hogsmeade. Ku czarodziejskiej wiosce zmierzała około połowa uczniów, w tym brat Syriusza, Regulus, razem z Lucynką Mafoy i Severusem Snape'm. Poza nimi zauważyłam też Lily, Dorcas i Ann ( jak zwykle nierozłączne). Nie mam nic do nich, jakby co.

-No to gdzie idziemy, chłopaki?-zapytał James.

-Khykhym!-chrząknęłam ( chrumknęłam- autokorekta...-dop.aut.)-Wypraszam sobie.

-No tak. Przepraszam Nyks. Jestem przyzwyczajony do towarzystwa tylko chłopaków.

-Spoko. Nie gniewam się przecież.

-No to fajnie. To co, chłopaki, piwo kremowe?

-To już zignoruję. Dla mnie spoko. A wy co myślicie, chłopcy?

-Ej! Ty możesz mówić do nas chłopaki, a ja nie?

-Drogi Rogasiu. Kiedy ja mówię, zwracam się do czterech CHŁOPAKÓW, a ty do trzech CHŁOPAKÓW i DZIEWCZYNY. Proste?

-Proste.

-Dobra nieważne. Nie wiem czy zauważyliście, ale stoimy na środku ulicy i nic nic nie robimy. Idziemy w końcu?

-Jasne.

W końcu wszyscy wtoczyliśmy się do pubu i usiedliśmy przy jednym stole. Muszę przyznać, że w towarzystwie jest milej. Byłam w Hogsmeade wiele razy, ale pierwszy raz miałam towarzystwo. Przez około trzy godziny siedzieliśmy przy stole rozmawiając, śmiejąc się i pijąc kremowe piwo.

-James, a jak tam twoje sprawy z Lily?-zapytałam, chociaż dobrze wiedziałam jak. Słabo.

-Na razie mnie nienawidzi, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.

-Serio? Jak?-zdziwił się Remus.

-No... Ostatnio na przykład, wydarła się na mnie tak... z uczuciem...

-Okej... A ty Syrek?

-Mam taką jedną na oku...

-To chyba fajnie. Jak już jesteśmy przy sprawach sercowych, to wam powiem, że w sumie, to nigdy nie byłam zakochana.

-Ty... Tak na serio?-zapytał James.

-No jakoś takoś się złożyło, że nie. Ale kochałam Nica jak brata. Więc wszystko w porządku. Raczej.

-Dobra, koniec. Zbyt sentymentalnie! Idziemy na zakupy?

-Za chwilę. Trochę mi się nie chce.-powiedziałam.

-Możemy ci pomóc kupić sukienkę.

-Jaką sukienkę?

-Na bal.-powiedział Syriusz.- Chyba nie pójdziesz w dresach...

-Nie wiem czy pójdę.

-Co?! Czemu?

-Nie wiem czy znajdę partnera, nie mam sukienki, nie lubię tańczyć... I tak dalej.

-Daj spokój. Z nami będziesz się bawić jak nigdy.-obiecał James.- Ja zaproszę Lily.

-Tylko błagam, nie drzyj się na cały korytarz.-poradziłam mu.- Najlepiej zrób to dyskretnie. Dziewczyny nie lubią rozgłosu w takich sprawach. Zaproś ją gdzieś, i wtedy powiedz jej o balu. Na przykład wyślij jej liścik. Ale bez wierszy. Bądź elegancki, ale nie sztywniacki. Dbaj o nią, ale nie bądź nachalny. I nie bądź śmieszkiem. Możesz być zabawny. Kup jej bukiet, ale najlepiej będzie jak sam go zrobisz. Dziewczyny lubią romantyków. Musisz też być męski. Ale nie jak meksykański czterdziestoletni macho. Jak chcesz gdzieś ją zabrać to polecam spacer. Wieczorem, o zachodzie słońca. Nie ubieraj garnituru. Czarne dżinsy, koszula i ewentualnie czarna skórzana kurtka. Z kwiatami będzie ciężko. Róże są zbyt oklepane. Daj jej białe tulipany z lawendą. Białe tulipany oznaczają przebaczenie, o które przecież chcesz ją prosić. Oznaczają również niewinność i czystą miłość. Bez narzucania. A fiolet oznacza miłość od pierwszego wejrzenia. Poza tym przepięknie pachnie. Mówię ci, będzie zachwycona.

-Mogłem to zapisać.

-Nie martw się, Jamie. Pomogę ci.

-Serio?

-Serio serio.

-Ty chyba jesteś święta.

-Wiem. No! Chodźmy w końcu na te zakupy. Ale sukienkę sobie darujmy.

Wyszliśmy z knajpy i skierowaliśmy się do sklepu Zonka. Dowcipy przede wszystkim.

Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz