19

7.2K 371 202
                                    

5/10

Dni mijały, a czasu do pierwszego zadania zostało dość mało, bo tylko dwa tygodnie.  Powoli zaczął mnie dopadać stres. Wciąż nie wiedziałam, z czym mam się zmierzyć i jak się do tego przygotować. Codziennie po lekcjach szłam do biblioteki, żeby jak najlepiej się przygotować, na wypadek wszystkiego. Każdego dnia towarzyszył mi Remus, odrabiając przy mnie zadania domowe, lub od czasu do czasu pomagając mi. Oczywiście czasami przychodzili też inni Huncwoci, ale zawsze, prędzej czy później, zostali wyrzucani z biblioteki za hałasowanie. W przed ostatni piątek oboje postanowiliśmy skończyć wcześniej. Idąc korytarzem w stronę dormitorium, zauważyłam, że Remi jest dziwnie spięty.

-Coś się stało?-zapytałam.

-Nie! Nie, wszystko w porządku.

-Wyglądasz na trochu spiętego. Możesz mi powiedzieć.

-Ja...Masz dzisiaj czas?

-Tak, chyba tak. A czemu pytasz?

-Tak się tylko zastanawiałem... Czyniechciałabyśmożewyjśćgdzieśdzisiajzemnąmoże?

-Co?

*p.o.v Luniek*

O Merlinie, co ja sobie myślałem. Wyśmieje mnie. Wyśmieje, i już więcej się do mnie nie odezwie. Jestem skończonym idiotą. Jak mogłem sobie pomyśleć, że chciałaby ze mną wyjść. Jestem idiotą.

-Ja... Chciałem się tylko zapytać, czy nie miałabyś się ochoty powłóczyć się trochę... ze mną?

-Luniek, czy ty mnie właśnie zapraszasz na randkę?

-Ja? Nie, jasne, że nie. No, może trochę? To znaczy... wiesz, jak nie chcesz, to spoko. Głupie pytanie. Przepraszam. Nie powinienem nawet pytać.

-Szkoda, bo już myślałam, że będę musiała szukać sukienki...

-Ty, tak serio?

-Jasne. Czemu nie? To co? Powłóczymy się?

-"Czy ty mnie właśnie zapraszasz na randkę?"- zacytowałem ją ze śmiechem. Cały stres zniknął. Chwała Merlinowi.

-"Ja? Nie, jasne, że nie. No, może trochę?"-tym razem to ona przytoczyła moje słowa(też się śmiejąc).

-To co? O ósmej w PW?-zaproponowałem.

-Myślę, że się wyrobię. Mi pasuje.- w tym momencie zauważyłem, że stoimy już pod obrazem Grubej Damy.-To do zobaczenia o ósmej.-powiedziała, po poszła do swojego dormitorium.

Cały w skowronkach wszedłem ( a raczej wchasałem) do dormitorium, po czym z wielkim uśmiechem na mordce rzuciłem się na łóżko.

-Te, Luniek, co ci tak wesoło, co?-zapytał podejrzliwie Syrek. -Randka jakaś? -zażartował, jednak kiedy zobaczył, że szczerzę się jeszcze bardziej, od razu zaczął pytać. -Kto to? Znamy ją? Ładna? Miła? Ogólnie spoko jest?

-Jest... piękna, mądra, odważna i ogólnie niesamowita, ale to raczej... Przyjacielska randka.

-Ann? Czy ta, jak jej tam... Tonks? Kiedyś ci się chyba podobała.

-Żadna z nich.

-A ja wiem kto!-w pokoju znikąd zjawił się James. -Ja wiem! Nyksia!

-Co?! -krzyknął Syriusz.- Remus! Ona jest moja!

-Ona nie jest rzeczą! Jak chcesz, to też ją gdzieś zaproś. Ja ci nie bronię.-powiedziałem.

-Remus.-powiedział z poważną miną Rogacz.- Chcę, żebyś wiedział, że macie moje błogosławieństwo.

-Em... Dzięki?

-Spoko-powiedział, już z uśmiechem, James.- To, o której macie randkę?

-O ósmej. A czemu pytasz?

-Musisz się przygotować.

*p.o.v Nyks*

Randka. Idę na randkę. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi od razu rzuciłam się do szafy. Nawet jeśli do tej pory myślałam o Remusie bardziej jako przyjacielu, to musiałam przyznać, że od czasu do czasu zdarzało mi się o nim myśleć w inny sposób. A poza tym, dawno nie miałam okazji do ładnego wyglądania. Zanim jednak zaglądnęłam do szafy, postanowiła wziąć prysznic.  Umyłam włosy szampon o zapachu czekolady, a w ciało żel jeżynowy (pienkny zapacheł ma-dop.aut). Wyszłam spod prysznica, wysuszyłam ciało i włosy, i w samej bieliźnie ruszyłam na poszukiwanie sukienki. Po przeszukaniu całej szafy, w końcu na dnie zobaczyłam pudełko. Zapomniane pudełko awaryjne. Jak ja się kocham. W pudełku znajdowała się sukienka, buty i rajstopeły, wszystko na wypadek niezapowiedzianego wypadu. Wciągnęłam na siebie kreację. Sukienka była biała i błyszcząca. Jakby pokryta małymi diamentami, które przy każdym ruchu lśniły jak gwiazdy. Była lekko rozkloszowana, a przód miała krótszy niż tył. Do tego ubrałam, też białe, koronkowe obcasy. Były zaczarowane. W razie wypadku (lub zmęczenia) mogłam zamienić je w baleriny, lub nawet trampki (za co je kocham).

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy już się obrałam zrobiłam lekki makijaż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy już się obrałam zrobiłam lekki makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam jeszcze różdżkę, i byłam gotowa.  Zanim wyszłam popatrzyłam w lustro, i muszę przyznać, że faktycznie, wyglądam nieźle. Nad lustrem wisiał zegar, na który mimowolnie spojrzałam. 8.03. Muszę iść!

Nie wiedziałem... ~ Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz