Rozdział 7

8.9K 450 5
                                    

W SixtyFive pojawiłam się przed 12:00. Martin zaraz po moim sms-ie wysłanym tuż przed wyjściem na trening poinstruował mnie w odpowiedzi gdzie i o której na mnie będzie czekał. Trochę to dziwne, że wskazuje miejsce na spotkanie osobie z innego kraju, która po za stałą trasą w Central Parku nie wypuszcza się dalej niż do hotelowego lobby. Zrobiło mi się przykro, że nie pofatygował się, aby podjechać po mnie do Lane. Jednak miejsce, które tylko zdążyłam poznać na szybko przewijając grafikę w internecie zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogłam odpuścić żeby nie postawić tu swojej stopy i schowałam swoje dąsy do małej czerwonej torebki moschino uwieszonej teraz na oparciu barowego hokera.

Siedziałam od 10 minut przy barze sącząc swój napój i walcząc z pokusą rozglądania się po pomieszczeniu jak dziecko w fabryce czekolady. Pomyślałam jednak, że Brunet może gdzieś z oddali mnie obserwuje i wyglądałabym raczej niepoważnie. W zniecierpliwieniu zaczęłam ściągać ze swojego dopasowanego stroju w stylu Brigitte Bardot z kolan nieistniejące paproszki. Barman usilnie próbował mnie poderwać jakimiś mało finezyjnymi tekstami i chyba bardziej mnie irytował niż mi schlebiał. Pewnie mój dekolt wysyłał mu zbyt jasny komunikat. Czarny top na ramiączkach mocno opinający piersi i talię chyba żył własnym życiem bo wydawał nieuzgodnione z rozumem komunikaty. Wyglądałam seksownie, ale nie wulgarnie, więc takich dziewczyn o tej porze w tym miejscu było sporo. Może tylko ja byłam bardziej podobna do kultowej aktorki. Jeszcze znacznie kloszowana spódnica w biało-czarną kratę i wysokie czarne leboutiny dawały złudzenie silnego podobieństwa. Chciałam jednak spodobać się Martinowi... Czemu? W naszym świecie nie ma chyba na to pytanie jasnej odpowiedzi. Chcemy robić wrażenie na każdym mężczyźnie, nawet na kimś na kim nieszczególnie nam zależy, bo liczy się tylko to, że mącimy mu w głowie. Lubimy być po prostu podziwiane. Brunet bardzo mnie pociągał i intrygował. Czułam w nim tajemnicę i to mnie przyciągało jak lep. Fakt wyjazdu za miesiąc był dobrym hamulcem kiedy tylko moje myśli próbowały wybiegać za daleko. Na końcu zawsze był ten element autoterapii. Po tym wszystkim co spotkało mnie z Tomaszem, jak los zakpił ze mnie jako kobiety, chciałam jednak udowodnić sobie, że bycie nią to coś więcej niż...

Ktoś właśnie chłodną dłonią stojąc za mną odgarnął powoli moje długie włosy kreśląc ślad od lewego ramienia ku prawemu, zakładając je z przodu na obojczyk. Z tak odsłoniętą szyją i karkiem poczułam delikatny pocałunek na wgłębieniu u dołu szyi. W szoku podniosłam wzrok na gadającego do tej pory jak nadworny bajarz barmana, który najwyraźniej przestraszył się jeszcze bardziej. Uciekł na drugi koniec baru i dopadł wypolerowane szklanki do whisky czyszcząc je od nowa.

- Czy ktoś ci już mówił, że to przestępstwo wyglądać tak pięknie? - byłam pewna kim był ten intruz za moimi plecami.

- A tobie koś wspominał, że składanie fałszywych oświadczeń jest karalne? - w tej samej chwili Martin przeszedł zza moich pleców i usiadł na stołku obok. Znów tak cholernie doskonały. Piękny garnitur w kolorze ciemnego wina i biała koszula rozpięta na dwa guziki - kiedy on się przebiera? - pomyślałam. Oparł łokcie o blat baru i przyglądał mi się chwilę w milczeniu.

- Alkohol o tak wczesnej porze?

- Masz z tym jakiś problem?

- O ile dotyczy to ciebie, to tak.

- I teraz nie wiem, czy mam to uznać za pochlebstwo, czy próbę pogrzebania mojej niezależności...

- To tylko troska Meg. - Mina wyraźnie wyrażała zmartwienie.

- Nie musisz się o mnie martwić. To woda kokosowa z lodem. Uprawiam sport i mimo że byłeś świadkiem kiedy alkohol nie był moim sprzymierzeńcem, piję go bardzo okazjonalnie.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz