Rozdział 37

6.7K 394 3
                                    

- Matko Meg!!! Ileż można na ciebie czekać... Królowa Anglii w końcu zawitała - Anna raczyła mnie gorzkim powitaniem od progu. Komentując moje czterdziesto minutowe spóźnienie nadal siedziała po środku salonu okrążona wianuszkiem druhen i reszty dziewcząt.

- Nie grymaś tyle bo ci się zmarszczki rzucą na tą piękną, póki co, buźkę - odbiłam piłeczkę zgrabnie wymijając sofę i siadając naprzeciw w jedynym pustym żółtym fotelu.

- Tłumaczy cię tylko fakt, że spodziewasz się dzieci... Przysnęłas tam na górze?

- Martin miał problem z oderwaniem się od moich... - przeciągnęłam z premedytacją widząc wsłuchująca się w nasz dialog nieszczęsna kuzynkę Philla. Reszta towarzyszek poderwała się w stronę barku.

- Daruj szczegóły... Chodź tu do mnie niech cię przytulę - poderwalam się z siedzenia i zbliżyłam do przyjaciółki siedzącej na środku. Ta niespodziewanie przylgnęła do mnie jak byśmy miały się już nigdy więcej nie zobaczyć.

- Anna... To nostalgia czy panika przed ślubem?  - wycedziłam przyduszana przez Szatynkę.

- Boję się... - wyszeptała do ucha. Nie chciała aby Debby i pozostałe siostry Młodego usłyszały jej wątpliwości.

- Przestań się mazać - obróciłam głowę w kierunku odchodzącej do pozostałych dziewcząt Cameron. Jej nie ufałam w ogóle. Na szczęście dziś odpuściła sobie głupie komentarze. Traktowała mnie jak powietrze, ale dla mnie to i lepiej. - Czy kochasz Philla taką miłością, że nawet przez myśl nie przemknie ci obraz innego faceta, jakiegoś byłego lub przelotnej znajomości jakie masz na koncie?

- Oczywiście!

- Wszystko co jest przywilejem młodości, braku rozsądku i beztroski już przerobiłas. Czas najwyższy wkroczyć do świata dorosłych i dojrzałych moja droga.

- Gadasz jakbyś była moja matką...

- Po prostu rozumiem, że się boisz... Będziesz musiała liczyć się nie tylko z własnym zdaniem. Odpowiedzialność też jest podwójna. 

- A jeśli Phill się rozczaruje mną jako żoną?

- Proszę cię... Co najwyżej będzie cię nosił na rękach coraz wyżej. Jesteś wspaniała, a twój przyszły nie mógł wymarzyć sobie lepszej i piękniejszej żony. Jemu też stawiam piątkę... Poza tym gdyby tylko zrobił coś nie tak, gotowa jestem przepłynąć ocean pod prąd żeby mu skopać tyłek - zaśmiałysmy się radośnie.

- A co ty taka obrończyni stanu małżeńskiego się zrobiłaś? Ciąża ci w głowie przeciąg zrobiła? - Przyjaciółka podejrzliwie spojrzała na mnie.

- Nie wymyślaj... Zwyczajnie uważam, że pasujecie do siebie i jutrzejszy dzień będzie tylko tego potwierdzeniem. - Machnęłam teatralnie lewą ręką ku górze. Anna mistrzowskim refleksem złapała mnie za nią.

- Co to jest!? - czułam jak spalam się z przerażenia czując jak za chwilę będę walczyć z gniewem Anny.

- Pierścionek zaręczynowy... Widziałaś już... - schowałam rękę nadając jej charakter zbędnego rekwizytu w tej rozmowie.

- Wiesz o co pytam - była zła. To ewidentnie była wściekłość.

- No dobrze... Wiedziałam na co się piszę. Dziś pobraliśmy się z Martinem. Byłam tak samo zaskoczona jak ty. Wszystko zaaranżował tak, że zrozumiałam o co chodzi kiedy właściwie stałam już przed urzędnikiem. Z jednej strony byłam zła i rozżalona, że w takich surowych warunkach zmieniam nazwisko, ale z drugiej nie mogłam się nie zgodzić.

- Beze mnie?! - wysoki ton zwrócił uwagę gości.

- Nic nie było tak jak chciałam... Poza tym, że mąż się zgadzał.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz