Przyjechałam do Anny taksówką. W czasie drogi planowałam jak ułaskawić klimat między mną a Brunetem. Kiedy wchodzę do apartamentu, Anna krząta się po kuchni sama i przy dźwiękach jakiejś jazzowej muzyki kończy przygotowywać przekąski i dostawia kolejne rzeczy do suto zastawianego stołu.
- Hej... a co ty nie stoisz u drzwi?
- Przecież widziałam cię w wideodomofonie... - Ucałowałyśmy się na przywitanie.
- Gdzie twój Jedyny?
- Utknął u rodziców. Po drodze zawinie Martina i powinni za pół godziny się pojawić.
- Gdybym nie wiedziała, że twój ślub jest za dwa tygodnie pomyślałabym, że jesteś już zawodową żoną. - Chwyciłam kawałek zielonego ogórka z patery na której szatynka układała właśnie finezyjne rozety. Anna z refleksem szachisty klepnęła mnie w rękę.
- Auuuu! Za co? Żałujesz niedożywionej przyjaciółce jedzenia?!
- Wszystko o właściwej porze.
- Co tego tak dużo... ? Pół miasta sprosiłaś?
- Nie, będzie nas tylko czworo, ale może Brunet skusi się na polską gościnność.
- Nie bardzo rozumiem...
- Ty już dobrze wiesz... Może nie zawsze ma wyczucie i bardziej daje rządzić sobą emocjom, ale to naprawdę świetny facet. I jeśli tylko zechciałby uszczęśliwić moją Meg, to mogę mu nawet kanapki do pracy szykować.
- Phil na pewno byłby szczęśliwy - zaśmiałam się z sarkazmem. - Poza tym wyobrażasz sobie zbyt wiele Kochana. Powiedziałam mu o Tomie, o powodzie dla którego mnie zostawił, więc nawet jakbym czegoś chciała - a nie chcę - to szanse są zerowe. Dzieli nas praktycznie wszystko, z kilometrami przede wszystkim.
- O matko... ale po co? - Anna była lekko przerażona moją odwagą, albo tym iż komuś to wyjawiłam. Do tej pory poza moją rodziną i nią nie wiedział nikt.
- To po prostu uczciwe... Uznaliśmy, że się lubimy i jest między nami pożądanie, więc czemu z tego nie skorzystać. Oczywiście już na wstępie ustaliliśmy, że nie mam mowy o głębszej relacji bo nie chcemy, nie umiemy. Każde z nas ma swój mądry powód. Umówiliśmy się też na szczerość. Zapytał...
- A gówno prawda! I dobrze o tym wiesz... Ty się boisz, że on się zakocha i będzie miał oczekiwania i wtedy jakby się dowiedział mógłby odejść jak Tom, a tego byś nie zniosła. Zrobiłaś to asekuracyjnie, zachowawczo. Mało tego, uważam że nie tylko podoba ci się jego tyłek...
- Co niby jeszcze? - poruszyłam wymownie brwiami.
- Serce...
- Nawet jeśli, to o niczym jeszcze nie świadczy. Jest mi z nim zwyczajnie dobrze. Od dwóch lat żaden facet nie potraktował mnie jak przyjaciela. Każdy chciał mnie traktować jak materac. Oczywiście Brunetowi nie jestem skłonna tego wypomnieć - uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam z deski do krojenia kawałek uciętego właśnie przez Anne awokado.
- Żadnemu poza Brunetem to ty nie dałaś się poznać z innej strony. To powiedz przynajmniej jak w tym łóżku jest.
- Chcesz pikantnych szczegółów?
- Meg...
- Jest taki ogień, że cała nowojorska straż pożarna by tego nie ugasiła. Nad ranem, po wszystkim jest tak rozbrajająco czuły. Chwilę później nagle potrafi być taki cholernie władczy i apodyktyczny. Wkurza mnie to w nim. Jest irytująco niestabilny.
- Zupełnie jakby był zakochany.
- Nie wymyślaj Anka! Martin jest snobem, który musi mieć wszystko bod butem, a ja mu się ciągle wymykam bo nie zamierzam tańczyć w jego rytm i tak reaguje. To skomplikowane.
CZYTASZ
Miłość po polsku / Część I
RomanceMeg ma 28 lat i wiele złych doświadczeń na swoim życiowym rachunku. Nie umiejąc zbudować własnego szczęścia, uważa że pozostaje jej cieszyć się przynajmniej cudzym, a dokładniej jej najbliższej przyjaciółki Anny. Jako młoda Pani analityk ubezpieczen...