Rozdział 24

6.4K 384 8
                                    

Ulica przy której znajdował się dom cała była wyścielona drzewami pełnymi białych kwiatów. Budynek z  czerwonej cegły mi dziewczynie z Polski przypominał kadr z filmu Praktykant z De Niro. Jak się okazało środek był w równie podobnym stylu. Rozglądałam się z zachwytem.

- Co, nie sądziłaś że klasa robotnicza może mieć gust? - Anitta śmiała się jednocześnie ściągając buty. 

- To dziwne zestawienie po prostu. Ty mieszająca w garnku, chodząca w fartuszku i wycierająca kurze, a tu taki cudowny i gustowny dom. 

- Wiesz... niektóre pomoce domowe w NY jeżdżą mercedesami, więc przy moim metrze i tak wychodzę na ubogą ciotkę.  W związku z tym, że nigdy nie chciałam zamieszkać z Państwem Ismach, bo zawsze wiedziałam, że będę miała swoją rodzinę i był by to konflikt nie do rozwiązania, do całej części zaoszczędzonych pieniędzy jaką zgromadziliśmy z Mateo, oni dołożyli resztę. W zasadzie większość. Kupili ten dom dla nas. Może trochę z wdzięczności za to, że przez tyle lat trwałam z nimi. W depresji Pani Kristen po urodzeniu Mayi, chorobie Pana Jackob'a, żałobie Martiego.

- Rozumiem teraz Pani lojalność wobec Martina...

- Posłuchaj: po pierwsze jesteś teraz u mnie i przestań mi paniować, po drugie zabraniam ci w tym domu się smucić. Jak chcesz, mogę trochę poduczyć cię hiszpańskiego.

- Na prawdę?

- No mnie to nic nie kosztuje. Chodź za mną do kuchni. Wypijemy jakąś pyszną herbatę, a potem pokażę ci pokój. Zaraz pewnie zjawi się mój mąż. Powinien też być już Javier. Zoraya nocuje u koleżanki. Muszę podgrzać im jedzenie.

- Pięknie tu... W takim miejscu mogłabym mieszkać.

- Nie bardziej w guście takich młodych jak ty są te wszystkie nowoczesne domy?

- Nie... zupełnie nie w moim. Wiesz...lubię miejsca z duszą, z sercem. Takie gdzie na stole są plamy po filiżance od kawy i okruchy po chlebie, zmierzwiona pościel, bo ktoś spiesząc się do pracy nie miał czasu na słanie. Dziwnie się czuję z tym mówieniem na "Ty"... Mogłabyś być moją matką... 

- Raczej tylko adopcyjną. Ty masz włosy jasne jak Elza, a my wszyscy jesteśmy śniadzi. - Zaśmiała się w głos Anitta.

- Wiesz co mam na myśli...

- Tak, tak.... 

- Kogo to przyprowadziła do nas moja piękna żona?! - Zawołał z korytarza niskim głosem prawdopodobnie Mateo.

- Dzień dobry...

- Dzień dobry? Raczej już Dobry wieczór... Wiem, że Javier jest oporny żeby w końcu się ustatkować, ale jak mu matka taką żonę sprowadziła to zapewniam dziecko, że dziś zmienisz już stan cywilny. - Przywitał się ściskając mnie mocno mężczyzna.

- Nie rozpędzaj się tak Mateo... To jest Meg...

- Ta Meg?!

- Rozumiem, że w tym domu nie ma tajemnic? - Zapytałam z rozbawieniem.

- Opowiadamy sobie z żoną wszystko przed zaśnięciem. Ona jak na kobietę i tak jest niebywale powściągliwa. zapewniam więc, że pewnie wiem niewiele.

- Mateo, bo nie zjesz kolacji.

- Co zatem cię do nas sprowadza?

- Powiedzmy, że mam mały konflikt z Martinem i potrzebuję jakiegoś miejsca, w którym mnie nie znajdzie. Anitta zaproponowała...

- I bardzo dobrze! Szczeniak już dawno powinien się ogarnąć. Taką ma szansę, a on znowu coś spaprał.

- Teraz to grubsza sprawa...

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz