Rozdział 5

8.2K 482 17
                                    

Po zejściu do lobby zauważyłam, że byłam chyba ostatnią osobą na którą czekano, choć nie dostrzegłam wśród zebranych Bruneta. W wesołych pogawędtkach trwały poznane po południu kuzynki, Anna, dwóch nieznanych mi jeszcze mężczyzn - wywnioskowałam, że musieli być braćmi bo zbyt podobni byli do siebie, i jeszcze jedna dziewczyna. Wszyscy byli w świetnych humorach.

- I jest nasza księżniczka! - zawołał Phill wstając z kanapy i kierując się w moją stronę.

Mężczyzna nie miał tak egzotycznej urody jak Martin, ale nieuczciwym było by uznać go za nieprzystojnego. Nieco niższy od przyjaciela miał dobre proporcje ciała i chyba wspólnie z nim przesiadywał na siłowni. Widać było, że lubi zakupy. Do kobaltowej marynarki dobrane miał szare wąskie spodnie, białą elegancką rozpiętą pod szyją koszulę i w tym samym kolorze mokasyny. Jego jasne włosy przywodziły w połączeniu ze strojem na myśl reklamy biur nieruchomości sprzedających apartamenty nad oceanem. Styl na zbyt elegancki połączony z plażowym.

- No w końcu się widzimy złodzieju - zwarliśmy się w mocnym uścisku, a ja poklepałam Phila z aprobatą po plecach.

- Ja, złodziej? - roześmiał się.

- Tak, bo kradniesz mi najlepszą przyjaciółkę. Przeciągasz na złą stronę mocy.

- Też tam kiedyś dotrzesz.

- Byłam, widziałam, nie wybieram się.

- Kochani są już wszyscy, możemy ładować się do limuzyny - teraz zwrócił się już w stronę towarzystwa.

- Phil twój romantyzm mnie onieśmiela - spojrzałam porozumiewawczo na Annę stojącą niedaleko i roześmiałyśmy się jak na komendę.

- Widzę to Meg - przyłapał nas. - Anna już zdała relację z zaręczyn?

- Wiesz, że mówimy sobie wszystko.

- I tego czasami się obawiam...

- A Pan Idealny z nami nie jedzie? - zapytałam blondyna w pośpiechu zmieniając temat. Ewidentnie rozbawiłam go tym porównaniem.

- Dotrze do nas później. Wybrał się swoim motocyklem za miasto i źle zagospodarował czasem. Szykuje się jeszcze u siebie. Nie będziemy czekać. To miłe, że interesujesz się moim przyjacielem. Przydałaby mu się kobieca troska.

- Phill... nie dotrwasz do ślubu. Otruję cię za te sugestie.

- Choć Meg polska wariatko - NASTĘPNY pomyślałam.

W The Spot były już spore tłumy. Ludzie o 23 byli nieźle co najmniej podpici. Dziewczyny ubrane w wyzywające stroje - przy nich mój dekolt był szczytem przyzwoitości- na siłę próbowały znaleźć męską przystań na dzisiejszy wieczór. Nie byłam jednak tym jakoś zniesmaczona - tak w NY bawili się ludzie, choć Warszawa nie odstawała. W tle słychać było sensualne Sin Contrato i moje biodra automatycznie kreśliły w powietrzu ósemki. Znałam tą piosenkę. Tekst bardzo spodobałby się Martinowi - cholera, niech moje myśli nie krążą wokół niego.

- Meg, zapowiada się szalony wieczór - krzyknęła do mnie Anna trzymając nie wiadomo skąd już kolorowego drinka w ręku. - Czego się napijesz Kochana? - Phil płaci za wszystko.

- Meg dziś już odpoczywa od alkoholu - rzekł głos za moimi plecami. W najgłębszej ciemności poznałabym ten dźwięk. Obróciłam się aby zmierzyć Bruneta i... przepadłam.

Stał wsparty o kolumnę za nami ubrany w sportową marynarkę, czarne dopasowane jeansy i biały t-shirt w serek, który tylko o ton był jaśniejszy od jego uśmiechu, a może to efekt ultrafioletu. Do tego dobrał sportowe lacosty. Na kruczoczarnych włosach dostrzec można było jeszcze niedawny prysznic, a ciało pachniało tą samą mieszanką i tym czymś...czego nie umiałam jeszcze nazwać. Pewnie wyjechał z hotelu tuż za nami skoro tak szybko tu dotarł. Bardzo kusiło mnie żeby się postawić, ale faktycznie miał chyba rację. Nie chciałam już dziś się upodlić.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz