Rozdział 10

7.7K 433 29
                                    

" Muzyka po milczeniu najlepiej wyraża to, co niewyrażalne" Aldous Huxley

Twój przez cztery tygodnie M.I.

Wpatrywałam się w nowiutkiego białego iPoda na moim łóżku na przemian kilkukrotnie czytając dołączony do niego bilecik. Było mi naprawdę przyjemnie. Te jego trafione prezenty. Dlaczego tylko nie wręczał ich osobiście i kto je tu wnosił. Miałam nadzieję mimo wszystko, że robi to osobiście bo wolałabym nie być ciosana dwuznacznymi spojrzeniami obsługi hotelu. Wystarczy, że w drzwiach Anitta znowu widziała mnie w koszulce jej szefa. Na szczęście uśmiechnęła się życzliwie, ale pewnie ma wpisane to na listę obowiązków.

Włożyłam pospiesznie słuchawki do uszu i włączyłam urządzenie. Lista utworów podzielona była na siedem mniejszych zatytułowanych nazwami dni tygodnia. W związku z tym, że był poniedziałek dokonałam logicznego wyboru.

Poniedziałek CNCO - Reggaetón Lento

Wtorek Maluma - Sin Contrato

Środa Romeo Santos - Propuesta Indecente

Cwartek J. Balvin - Ay Vamos

Piątek Jennifer Lopez - Me Haces Falta

Sobota Piso 21 - Me llamas (Feat. Maluma)

Niedziela: Maluma - Tengo Un Amor

Przez kolejne pół godziny szykowałam się na jogging uśmiechając się sama do siebie. Cieszyłam się, że oprócz samego faktu odkupienia urządzenia postarał się o wgranie pięknych utworów. Nie chciałam ich kojarzyć z bezpośrednim przesłaniem do mnie, ale chwilami łapałam się i na tym. Przywoływałam się jednak do porządku kiedy za bardzo popłynęłam... to tylko kontrakt.

Dziś biegało mi się wyjątkowo dobrze. Nie czułam przeszywającego zmęczenia. Mięśnie niosły mnie same. Miałam naprawdę energię jak nigdy. Być może była to zasługa przepisanych witamin, posiłków o które dbał Martin, a może...

Wbiegłam radośnie do hotelu nadal słuchając muzyki i kierowałam się już w stronę wind. Zauważyłam ją przy recepcji. Znałam tą twarz...szukałam miejsca i czasu... Brunetka spod Cartiera... Siostra Martina. Nie miałam zamiaru podchodzić póki Brunet nie przedstawi nas sobie oficjalnie, ale ona dostrzegła mój półbieg w holu i wbiła we mnie tak przeszywająco wzrok. Podchodziła ostrożnie. Jej ciało wysyłało też znaki lekkiego przerażenia, co najmniej jakby zobaczyła ducha. Zatrzymałam się. Być może chciała mnie w końcu poznać. Martin musiał o mnie wspomnieć. Miałyśmy też się poznać tamtego wieczoru w klubie kiedy zemdlałam. Stała już tak blisko mnie, że właściwie wcisnęła by się między nas tylko trzecia osoba. Nie mówiła nic, tylko lustrowała moje ciało.

- Nie wierzę... - wyszeptała.

- Nie rozumiem.

- Jak on... Jak ty... - Nie wiedziałam o co chodzi, ale za plecami Mayi wyrósł jak spod ziemi Martin.

- Miałaś do cholery jasnej czekać w aucie!

- Marti to przecież... - wskazała na mnie palcem. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Mężczyzna zachował się też niezrozumiale. Pociągnął siostrę boleśnie za ramię i wyprowadził z hotelu. Przeszłam powoli za nimi i wyjrzałam na wprost wyjścia, ale samochodu już nie było.

W pokoju czekał już na mnie sms.

Marin: Przepraszam za siostrę. Bywa dziwna.

Wiadomość wcale mnie nie uspokoiła i niczego nie tłumaczyła. Póki co chciałam zebrać się szybko i znaleźć jakieś spokojne miejsce poza parkiem, gdzie będę mogła w spokoju i z jakimkolwiek natchnieniem złożyć parę ciepłych słów dla nowożeńców. Anna będzie miała dopiero czas dla mnie wieczorem, więc miałam sporo wolnego czasu, a to było pokusą aby wybrać się co najmniej o godzinę jazdy stąd. Później będę myśleć o brunecie.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz