Rozdział 34

7.1K 417 10
                                    

- Naprawdę musisz już się szykować... - ponaglałam Martina.

- Daj mi się sobą nacieszyć.

- Cieszyłeś się mną od wczorajszego wieczora z jakieś cztery razy. - Martin leniwie przyciągnął mnie do siebie naciągając całą na swoje umięśnione ciało i zaczął składać lekkie jak wiatr pocałunki na całej mojej twarzy. Sypialniane łóżko wyglądało jakby właśnie miało spotkanie z huraganem. Pozwijana pościel, poduszki gdzieś na podłodze i prześcieradło skopane na skraj.

- Posłuchaj... - wyrwał się nagle z czułości Brunet. - A my możemy w ogóle... no wiesz? - na twarzy mężczyzny rysowal się wyraźny niepokój.

- Szybko się zainteresowałeś, nie ma co.

- Tak, czy nie?

- Wytrzymałbyś jakieś osiem miesięcy bez seksu?

- Spokojnie... aż takim mnichem nie jestem, ale jest tyle innych rozwiązań by w ciebie nie wchodzić... Chcę być pewien, że dzieciom nic nie grozi.

- Wiesz co... weź ty się lepiej organizuj do tej pracy. Idę pod prysznic i na porządne śniadanie - ucałowałam mężczyznę głośno w czoło i wyrwałam się z objęć.

- Mam nadzieję, że od dziś wszystkie seksowne ciuchy lądują na dnie szafy?

- I mówi to ktoś, kto w piątkowy poranek... o dziesiątej już Kochany - spojrzałam na zegarek -  leży nagi na środku łóżka. Nie jesteś najlepszym przykładem przyzwoitości.

- Ja mówię poważnie - ton głosu obniżył się znacznie.

- Wiem to, ale nic sobie z tego nie robię - przesłałam jeszcze w ostatniej chwili pokojowy uśmiech i zniknęłam za rogiem.

Anitta to złota kobieta. Życzę sobie aby gotowała mi już zawsze. Śniadanie jak zwykle zbyt obfite jak na ilość mieszkańców tego domu, ale starałam się i tak spróbować wszystkiego. Świadomość braku tajemnic dobrze wpłynął na mój apetyt i po raz pierwszy najadłam się dosłownie za trzech.

- Jak miło się na ciebie patrzy - przerwała długą ciszę kobieta wyraźnie zadowolona z tego ile już pochłonęłam.

- Hmmm... chyba w końcu jest mi po prostu dobrze.

- Patrząc jednak na twój palec nie wszystko jest w porządku - kiwnęła głową wskazując pustą dłoń.

- Cisnęłam w Martina pierścionkiem wczoraj w szpitalu kiedy zasugerował, że moja ciąża była zaplanowaną próbą dorwania się do jego konta. Z resztą cały dzień był podły.

- Oszalał!?

- Rzekłabym nawet, że postradał zmysły... Wprawdzie do północy zdążył wszystko naprawić między nami w mieszkaniu brata, ale pierścionka mi nie wręczył, a ja o niego nie poproszę.

- Na śniadaniu wydawał się niemal unosić nad ziemią tak mu się buzia cieszyła. Nie miał ochoty nawet wychodzić do pracy. Opowiadał bezustannie jak musi na nowo zorganizować i przygotować wam życie na przyjście dzieci. Wydawało mi się, że u was już bez sztormów.... Nie chcesz być Panią Ismach?

- Pewnie, że chcę...ale jakoś tak wszystko się źle potoczyło... Niech teraz sprawy toczą się swoim rytmem.

- Jakie plany na dziś? - Anitta nie chciała już drążyć krępujących tematów i sprytnie zmieniła kierunek naszej rozmowy.

- Dziś trochę leniwie... Uszykuję się za chwilę i zejdę obejrzeć postęp prac w sali weselnej. Później może wyskoczę na mały spacer po parku... Wieczorem wszystkie druhny zamykają się w apartamencie Panny Młodej i izolują przed męskim światem do momentu ślubu. Będę skazana na towarzystwo Cameron i pewnie kilku innych Groupies Martina.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz