Rozdział 30

6.4K 395 6
                                    

Budzę się cała obolała... Na zegarku na stoliku dochodzi dziesiąta. Czuję pustkę i niepokojąca ciszę. Już wiem, że nie ma go w mieszkaniu. Nie wrócił... Nie czekam... Sięgam po telefon. Trzy pieprzone sygnały i łaskawie odbiera. Zanim cokolwiek zdąża powiedzieć, ja już atakuję go pytaniem: 

- Możesz mnie oświecić i powiedzieć dlaczego nie ma cię tu obok mnie?

- Będę się tłumaczyć tylko swojej żonie, a jak sama stwierdziłaś - nie wiadomo kiedy to nastąpi.

- W takim razie bycie narzeczoną do czego uprawnia?

- Spałaś pewnie po mojej stronie łóżka, więc co najmniej do tego. - Kwituje gorzkim żartem.

- Wiesz co? Mam cię dość Pieprzony Panie Narzeczony! Niczego nie ułatwiasz. Znów zachowujesz się jak rozkapryszony chłopczyk, który nie dostał swojej zabawki. Może mam swój powód żeby nie myśleć teraz o ślubie... - Mój ton jest nad wyrost  i wiem o tym.

- I jeszcze do wczorajszej naszej rozmowy z Robertem uważałem, że nie może to mieć żadnego znaczenia. Bo czyż nie o twojego Tom'a chodzi? Pisałaś z nim... Wróciły wspomnienia co? A może i uczucia? - Sarkazm leje się teraz strumieniami.

- Skąd wiesz...?

- Stałem za twoimi plecami...

- Czytałeś?

- Translator nie jest precyzyjny, ale intencje łatwo uchwycić. Wiem, że on nadal jest w twoim sercu...stąd nagła ucieczka przed ślubem... Wszystko ułożyło się w całość.

- Nic nie wiesz...i jesteś Idiotą. Znowu za to mnie śledziłeś i włamałeś się na moje konto. Wal się! - Rozłączam się natychmiast. Jestem wściekła. Pewnie smutek był by bardziej na miejscu, może powinnam ścierać teraz łzy, ale właśnie mój żołądek ciągnie mnie nad sedes. Zdążam dotrzeć na czas. Konwulsje nie mają końca. Jestem już chyba zielona. Anitta właśnie znajduje mnie skuloną na posadzce.

- Dziecko co z tobą!?  Matko... Dzwonię po Martiego. 

- Nie!!! On jest obrażony, a ja nie mam zamiaru go ugłaskiwać. Po za tym to zwykłe zatrucie.

- Może i jestem prostą kobietą, ale łączyć fakty potrafię. - Patrzyłam oczami zbitego psa. Przy niej nie umiałam mnożyć kłamstw. Ona natomiast nie ukrywała złości na mnie.

- Nie mam pojęcia jak to się stało... Znaczy wiem jak to między nami, ale ciąża... Anitta on nic nie wie. Tylko Matthew, ojciec Karla i ty... Szukam ciągle dobrego momentu i kiedy wydaje mi się, że prawie go mam, Martin psuje wszystko. Gdybym zrobiła to przed zaręczynami wszyscy twierdzili by, że to jedyny ich powód. Teraz on myśli, że odwlekam termin ślubu bo krótka, nic nie znacząca dla mnie rozmowa z moim byłym mężem zawróciła mi w głowie. W jego chorej wyobraźni pewnie i pomysł zerwania zaręczyn tez jest jakaś wizją. Za ciężko mi z tym wszystkim... Do tego czuję się coraz gorzej... - Znowu wymiotuję.

- Wy młodzi musicie sami nauczyć się rozwiązywać swoje problemy. Ale powinnaś jak najszybciej o wszystkim powiedzieć Martiemu. Ze szczęścia oszaleje. 

- Jak się dowie, że to jeszcze dwójka od razu zamknie mnie w piwnicy, żebym przypadkiem na wolności nie zrobiła sobie krzywdy. On jest chory z zazdrości, przewrażliwiony i obraża się jak baba. - Kobieta w milczeniu spogląda na mnie z oczami wielkimi jak nadajniki cnn.

- On cię kocha... Człowiek wtedy skacze z emocjami jak na trampolinie. Wydaje mi się, że to między wami to dla niego nowość. - Anitta związała mi właśnie rozczochrane włosy i podała wilgotny ręcznik żeby się obetrzeć. - Zresztą ja też bym najchętniej zamknęła cię w piwnicy. Co jadłaś zdrowego odkąd wiesz o ciąży?

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz