Rozdział 9

8.3K 434 7
                                    

Znałam ten zapach... Czułam go już kilkukrotnie i kojarzył mi się chyba bardzo dobrze. Moje powieki robiły się też lżejsze. Z oddali dochodziły mnie tylko zmieszane i stłumione głosy... Rękoma badałam niepewnie najbliższe otoczenie wzdłuż moich ud. Leżałam na dużym łóżku pod satynową pościelą z bosymi stopami, ale wciąż w swoich ciuchach. Dostrzegam właśnie, że za oknami wita gwiezdne niebo, a w pokoju tli się tylko stłumione światło nocnej lampki. Byłam tu już wcześniej, ale tym razem bez szczególnej radości. I choć najchętniej wybiegła bym stąd jak najszybciej, moja głowa i żołądek nadal zbyt mocno tuliły się do poduszki - ewidentnie nadchodził kac.
Do sypialni wszedł właśnie Martin z jakimś innym mężczyzną. Nie znałam go, ale sądząc po trzymanej w ręku torbie i wystającym z kieszeni stetoskopie był lekarzem. Bez zbędnych ceremoniałów przystąpił zresztą do badania mnie. Mimo, że byłam już przytomna nie starał się nawiązać dialogu. Martin krążył za to za jego plecami i wyraźnie gromił mnie swoim spojrzeniem. Nie obchodziło mnie już co składa w tej swojej przystojnej główce. Chciałam tylko usłyszeć, że wszystko w porządku i iść do swojego pokoju. Lekarz podał mi szklankę z wodą przyglądając się uważnie kiedy pociągnęłam się do pozycji półsiedzącej.
- Martinie twoja przyjaciółka ewidentnie jest przemęczona o czym świadczą sińce pod oczami i odwodniona, co z kolei widać po widocznej separacji mięśni. Zakładam więc nadmierny wysiłek fizyczny, nieregularne bądź znikome posiłki i brak odpowiedniej ilości snu. Organizm w końcu się zbuntował. Po za tym puls i ciśnienie w normie. Dla pewności proponuję zrobić dodatkowe badanie krwi, ale na ten moment przepisuje witaminy i dbanie o siebie.
- Ja tu jestem, gdyby pan doktor nie zauważył. Z Panem Martinem nic nas nie łączy i nie jestem jego żadną przyjaciółką. Będziemy tylko świadkami na ślubie tej samej pary. A teraz jak już wiemy, że wszystko w jest dobrze, żegnam Panów i opuszczam to mieszkanie. - Próbowałam zwinnie wyswobodzić się z pościeli i nawet postawiłam stopy na podłodze, ale w tym samym momencie osunęłam się na nie z powrotem.
- Nigdzie nie wychodzisz... - ostro zaprotestował Brunet. Widziałam, że chciał mnie podtrzymać, ale cofnął się gdy zauważyłam jego próbę, udając że nie taki był jego zamiar. Powrócił do swojej postawy wkurzonego nastolatka i z założonymi na klatce piersiowej rękoma czekał aż zostaniemy sami.
- Dziękuję zatem Doktorze i na pewno Panna Meg pojawi się na zalecanych badaniach.
- Nie ty o tym zdecydujesz - odpowiedziałam kiedy lekarz wyszedł już z pomieszczenia. Martin spojrzał na mnie gniewnie po czym poszedł za nim. Znów kręciło mi się w głowie. Chciałam tylko chwilę przeczekać i położyłam się znów na łóżku z zamiarem, że za pięć minut będę w stanie iść do siebie.
- A teraz posłuchasz co mam ci do powiedzenia - no to wpadł jak grom do pokoju.
- Nie interesuje mnie twoje zdanie. Kiedy zależało mi na tym żebyś mówił co myślisz, potraktowałeś mnie jak powietrze, więc teraz zamilcz.
- Nikt mnie tak nie wkurwiał w życiu jak ty przez ostatnie dni. Zachowujesz się nieodpowiedzialne bo katujesz swój organizm i nie dbasz o wypoczynek.
- I to tak ci burzy nerwy? - z ironią odpowiedzialam.
- Bardzo..., ale jeszcze fakt ze jesteś taka... cholernie sprzeczna. Widzę jak od pierwszej chwili cię pociągam, ale ty bawisz się w jakiś teatr z udawaniem, że jest inaczej. Zgadzasz się na naszą umowę, a potem dajesz się obmacywać jakiemuś Latynosowi w dyskotece. Nie masz za grosz kontroli. Gdybyś była moją żoną zamknął bym cię w czterech ścianach i miał bym do tego prawo, ale wcześniej sprał bym ci to ponętne dupsko tak, że nie usiadłabyś co najmniej przez tydzień. - Zaskoczyło mnie to zdanie o obmacywaniu. W takim razie musiał być w klubie od początku i obserwował mnie cały wieczór. Ale nie podobał mi się jego ton. Leżąc nadal na łóżku podniosłam zmęczony wzrok na bruneta, który siedział teraz w fotelu na przeciw.
- Wiesz Martin, nie muszę tego słuchać i sprawiasz mi przykrość nie tylko tym co mówisz, ale tym co robisz. Przetrwajmy ten ślub i zapomnijmy o sobie. Naprawdę źle się czuję i nie mam siły teraz na udowadnianie ci jak się mylisz. Ale na twoje szczęście nie jestem i nigdy nie będę twoją żoną. Chciałabym pójść do siebie... nie powinnam tu zostać... przeciągle ziewnęłam i zasnęłam na dobre.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz