Rozdział 20

8.5K 428 26
                                    

Upierałam się żebyśmy jechali do mnie, ale Pan Idealny nakazał swojemu szoferowi kierunek Park Lane i zamilkł. No tak... zabroniłam mu się odzywać. Gdy dotarliśmy do mieszkania byłam zła.

- Martin chciałam jechać do swojego hotelu. Nie mam tu swoich rzeczy, poza tym, co to za tekst, że zabierasz mnie jutro do swojej firmy? - Mężczyzna zatrzymał się w salonie i obrócił się w moim kierunku gdzie stałam na podwyższeniu. Gładził palcami swój podbródek. Wyraźnie nad czymś myślał.

- Miałem cię prosić o to wcześniej, ale okazja wyprzedziła plany i tak wyszło przy Igorze. Jestem o ciebie zazdrosny. Nie podoba mi się to, że faceci tak krążą wokół ciebie i staram się panować nad sobą, ale jak sama wiesz z marnym skutkiem. Przyjechaliśmy tu, bo tu jest bliżej do biurowca, a poza tym w odróżnieniu ode mnie, ty masz tu swoje rzeczy.

- O czym ty mówisz?

- W mojej garderobie jest twoja część. Anna miała wyjątkowe używanie kiedy wręczyłem jej swoją platynową kartę.

- Ty chyba żartujesz? Zabiję ją zaraz po ślubie...

- Akurat twoja przyjaciółka uznała, że ci się to należy za wszystkie moje głupstwa. Że w porównaniu do przewinień to i tak zbyt małe "przeprosiny".

- To mnie krępuje. Nie uważasz, że to lekka przesada kupować kobiecie zapełnioną szafę?

- Nie widziałaś jej zawartości. - Uśmiechał się i wkurzał mnie jeszcze bardziej.

- Nie chcę od ciebie takich prezentów. Wszystko robisz nad wyrost i z przesadą. Okej...jedna sukienka, para butów, komplet bielizny... ale cała szafa? To jak próba kupowania mojej duszy.

- Chodź Polska Wariatko... zobaczysz, a  potem sama zdecydujesz co z tym zrobisz.

Przechodziłam obok kilku sukienek od Diora, butów od Jimmy Choo, do torebek od Korsa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przechodziłam obok kilku sukienek od Diora, butów od Jimmy Choo, do torebek od Korsa. Nie byłam w stanie póki co objąć wszystkiego wzrokiem. Brunet stał z założonymi rękoma w progu oparty o ścianę przyglądając się mi jak z ostrożnością mijam kolejne regały.

- Co z tym wszystkim zrobisz kiedy wyjadę?- Zapytałam z nostalgią w głosie.

- Zabierzesz wszystko ze sobą.

- Nie wiesz chyba ile kosztuje nadbagaż do Polski.

- Zostaw to mi.

- Piękne... ale nie wiem czy ci dziękować, bo nie cieszę się że mnie zasypujesz takim drogim prezentem.

-  A z jakich prezentów będziesz  się cieszyć ?

- Drobnych, ale z głębokim sensem... Ostatni z iPodem był dobry, piwonie...

- Ten też ma głęboki sens.

- Oświeć mnie, bo jakoś wypełniona garderoba topowymi markami nie nasuwa mi żadnych wzniosłych myśli.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz