Rozdział 31

6.9K 392 3
                                    

- Złościsz się jeszcze na mnie?

- A mogę?

- W zasadzie to nie... - Brunet wstaję z drugiej części narożnika i przechodzi na moją. Wyrywa mi z rąk laptopa i zamykając odkłada na ławie. Zsuwa mnie pod siebie i całym ciężarem przyciska do poduszek.

- Czy ty zamierzasz mnie teraz przelecieć?

- Masz brudne myśli... podoba mi się to... - W milczeniu gładzi moją twarz. Odgarnia z czoła pasmo i dłonią trzymając za brodę, podsuwa usta do swoich. Łączymy się w wilgotnym pocałunku. Leniwie wijemy się wokół siebie. Prężę ciało wychodząc biodrami na przeciw jego pragnieniom. Mając na sobie tylko cienkie spodenki od piżamy, bieliznę i prześwitujący top na cienkich ramiączkach nie mam właściwie za czym się ukryć. Martin coraz bardziej nadaje dzikości naszemu połączeniu. Jego wędrujące dłonie niemal zrywają ze mnie ciuchy. Nie pozostaję dłużna. Ściągam przez głowę szary t-shirt i pomagam skopać cienkie dresowe szare spodnie. - Szaleję za tobą, kocham cię... - Zdyszany wtrąca mężczyzna.

- Zamknij się i wejdź we mnie...- Przerywam ewentualne mężczyzny wywody zachwytu.

- Szybka jesteś...Lubię cię taką.. - Zgodnie z tradycją zrywa ze mnie koronkowe czerwone stringi i jednym ruchem sprawnie ląduje wewnątrz mnie.  Zatrzymuję się na moment, ale ja nie potrzebuję czekać na dopasowanie. Przychodzi ono od razu. Moja wilgoć jest właściwa, a wagina zbyt spragniona, żeby oddawać się grom wstępnym. Prowokuję Bruneta do szybszych i mocniejszych pchnięć. Odczytuje moje pragnienie. Spragnione ręce ugniatają moje ciało chcąc pochłonąć każdą jego część. Pasja jaka nas pochłania wilży potem nasze nagie ciała. Niemal czuję unoszącą się wilgoć ze słonawym posmakiem. Ruchy są coraz szybsze i celniejsze. Oddechy głośne i puls sprinterski. Wreszcie synchronicznie osiągamy orgazm wbijając się w siebie bolesnym zakleszczeniem...Leżymy nadal wtuleni w siebie.

- Nie wyobrażam sobie jakbym teraz nie było cię w moim życiu... - Cóż to za nostalgia, pomyślałam. Z podniesioną twarzą ku mojej z uczuciem wpatrywał się we mnie. Leżąc na Martinie z powrotem, ułożyłam głowę na bok przykładając do klatki piersiowej.

- Kto by pomyślał, że w takim pięknym ciele, ale ciemnej duszy, bije takie dobre serce...

- To o mnie? - Śmieje się.

- Miało być poetycko. Prawdę mówiąc to chodziło mi o to, że tak często się zarzekałeś tym niechceniem miłości i zaklinałeś rzeczywistość wspominając Kate, że ostatnią rzeczą o jakiej bym pomyślała jest własnie to. - Uniosłam lewą dłoń ukazując połyskujący kamień.

- Nie chcę wyjść na tkliwego, ale czuję w końcu spokój. Poza jakąś dziką namiętnością i miłością do ciebie - podrywa głowę i składa szybkiego całusa - mam zwyczajną równowagę. Znalazłem to czego mi ciągle brakowało. Choć nie radzę sobie kompletnie z twoją niezależnością. Wolałbym jednak żebyś była typem narzeczonej siedzącej w domu i gotującej pyszne dla mnie obiady.

- To zacznij szukać nowej, bo ja nie zamierzam spełnić żadnego z tych oczekiwań.

- Przecież żartuję. - Roześmiał się głośno. - Nie przeraża cię prędkość z jaką postępuje nasz związek?

- I ty się mnie o to pytasz? To ty nadałeś rytm.

- Nie opierałaś się zbyt długo. - Wiedziałam co głównie miał na myśli, więc klepnęłam go w ramię.

- Ja nie mam nic do stracenia. - Odpowiedziałam z przekąsem. - A skoro jesteśmy przy tym temacie. Chciałabym, zanim weźmiemy ślub, podpisać intercyzę. Oczywiście nie chodzi mi o mój majątek, bo ty pewnie zarabiasz tyle w jeden dzień ile on jest wart, ale nie chcę czuć, że ktokolwiek mógłby sądzić, iż pieniądze są powodem mojej zgody.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz