Rozdział 18

7.4K 415 31
                                    

Zbiegłam radośnie do hotelowego lobby. W letniej błękitnej sukience, płaskich sandałkach i pofalowanych naturalnie włosach wyglądałam bardzo dziewczęco. Zauważyłam go od razu. Stał tyłem do mnie jak barykada, ściana nie do przebicia. Podeszłam już wolniej od tyłu i założyłam radośnie dłonie na jego oczy chcąc przywitać się zaskoczeniem.

- Przecież wiem, że to ty wariatko! Robert obrócił się momentalnie i chwycił mnie w pasie obkręcając wokół swojej osi jak dziecko. Następnie przytulił w braterskim uścisku i ucałował w czubek głowy.

- Matko, jaki ty jesteś przystojny i... umięśniony. - Ścisnęłam całą moją dłonią jego ramię. Czym cię karmią w tym wojsku? - Brat w swoim granatowym gustownym stroju i gradalnie barwionych okularach nie przypominał aktualnie zaprawionego marynarza, ale wypinające się mięśnie szeptały, że do sprzedawcy pietruszki też mu daleko.

- Zjadamy okręty wiesz...

- Patrząc na ciebie wierzę - zaśmiałam się.

- Chodź Mała, zabieram cię na lunch. Znajomy Amerykanin z manewrów polecił świetne miejsce w Central Parku. Od razu zaliczymy spacer. Muszę też za nie więcej niż 4 godziny wyjechać, żeby o normalnej godzinie wrócić do bazy. - Nie jestem gotowa, żeby znaleźć się na tyle blisko Martina. Choć pewnie teraz już nie nocuje w hotelu. Wrócił przecież do swojego domu.

- Co to za lokal?

- Central Park BoatHouse. Zjemy porządny posiłek. Patrzę na ciebie Siostra i boję się, że wiatr cię może porwać.

- Nie przesadzaj... Codziennie sumiennie biegam. Kazałeś mi się ruszać, żeby mi dupsko zbyt nie urosło, to takie są efekty.

- Taaa... zawsze wszystko moja wina.

- Rola starszego brata. - Pociągnęłam go za ramię i wyszliśmy przed hotel. Taksówka zatrzymała się tuż przed nami jak na życzenie. Niewiarygodne, ja muszę najczęściej machać z 10 minut. - Ciebie nawet taksówkarze na Manhattanie się boją. - Robert dla wygody zostawił swój samochód na hotelowym parkingu.

- Wyglądam raczej jak twój ochroniarz niż jak brat, więc może uznał cię za jakąś gwiazdę.

-Na pewno - przewróciłam oczami.

...

- Jak tu pięknie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jak tu pięknie... Wiesz, że ja będąc już tu ponad tydzień nie dotarłam tu nawet. Idealne miejsce na wszystko. - Rozglądam się po restauracji z zachwytem. Kiedy usiedliśmy, brat od razu przestudiował menu i z prędkością światła zamówił jedzenie dla nas obojga.

- Dziękuję ci bardzo, że zapytałeś na co mam ochotę. - Ironię czuć było na kilometr.

- W przypadku kobiet szybkie i dobre decyzje muszą podejmować najczęściej mężczyźni.

- Skądś znam taką apodyktyczność.

- A ty przypadkiem nie mieszkałaś w innym hotelu?

- Uciekłam stamtąd.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz