- Powiesz dokąd jedziemy?
- Pytasz czwarty raz. Nie powiem ci. To niespodzianka i tyle...
- Jesteś nieugięty...
- Jeszcze piętnaście minut...
- Sądząc po okolicy Jersey City i tych wszystkich niebotycznie drogich domach... do twoich rodziców? - Teraz wyglądałam jak wystraszona zwierzyna wychodząca w nocy wprost na światło samochodowych reflektorów. - Po co zabrałeś mnie do swoich rodziców?
- Nie panikuj... Oni mieszkają po drugiej stronie, w Newark. - Śmieje się ze mnie, ewidentnie to robi...
- Nic już nie rozumiem...- Posmutniałam i nie miałam więcej ochoty na zgadywanki.
- To tutaj. - Zajeżdżamy pod piękny dom z jasnego piaskowca ze spadzistymi daszkami i łukowatymi oknami. Schowany jest w cieniu okalających drzew. Krótko przycięte trawniki mogłyby służyć jako wysokiej klasy korty tenisowe. Budynek jest stosunkowo nowy, ale stylem przypomina nieco ten angielski. I choć na wjeździe nie parkuje żaden pojazd, musi ktoś tu mieszkać. Zawsze podobały mi się takie budowle i bardzo szkoda, że w Polsce zupełnie się takich nie praktykuje.
Wysiadam powoli z auta obserwując uważnie nowe otoczenie. Martin na pewno zauważył mój zachwyt.
- Podoba ci się...?
- Pięknie tu... spokój... Nowy Jork to wieczny pęd... Dobre miejsce dla rodziny z gromadką dzieci. -Zdążam wzrokiem złapać uśmiech Bruneta.
- Chodź... przedstawię ci kogoś. - Objął mnie swoim władczym ramieniem, ucałował ciepło w usta i następnie wziął za rękę.
Przez spore drewniane drzwi weszliśmy do wielkiego przestronnego holu, całego wyłożonego płytkami w kolorze kości słoniowej, w piękną marokańską mozaikę. Po środku stał w tym samym stylu ze zdobionymi metalowymi nogami stół. Od razu przywołały miłe wspomnienie stojące na nim, tym razem śnieżnobiałe piwonie. Pomieszczenie utrzymane w kolorze różnych odcieni bieli zdobiły ogromne lustra i białe komody poustawiane po przeciwległych stronach. Na wprost zapraszały witających długie kręte schody sprawiające wrażenie wylewających się delikatną falą. Znów wyglądałam jak dziecko w wesołym miasteczku z szaleństwem w oczach, na którą z huśtawek ma się zdecydować. Ja po prostu tak reagowałam na piękne rzeczy. Dobra... właśnie patrzyłam na dom swoich marzeń i cholernie zazdrościłam jego właścicielowi.
- Witam Panie Ismach! - Na nasze spotkanie z salonu obok prawdopodobnie wychyla się szpakowaty mężczyzna po czterdziestce.
- Witam Zack.
- Czy Pańska Małżonka jest gotowa na zwiedzanie?- Pyta podając mi jednocześnie dłoń.
- Daleko mi brakuje do formalnej narzeczonej, co dopiero do żony. - Zamachałam palcami przed pytającym. - Poza tym będziemy oglądać czyjś dom? Po co?
CZYTASZ
Miłość po polsku / Część I
RomanceMeg ma 28 lat i wiele złych doświadczeń na swoim życiowym rachunku. Nie umiejąc zbudować własnego szczęścia, uważa że pozostaje jej cieszyć się przynajmniej cudzym, a dokładniej jej najbliższej przyjaciółki Anny. Jako młoda Pani analityk ubezpieczen...