Rozdział 17

6.7K 412 7
                                    

Sobota zapowiadała się raczej leniwie. Po joggingu i śniadaniu nie miałam szczególnych planów. Dopiero na 16:00 byłam umówiona w mieszkaniu Narzeczonych, którzy zabierali mnie na 80- te urodziny babci Philla. Przyjaciółka walcząc z moimi oporami, jasno i stanowczo oznajmiła, że jestem jej siostrą - choć nie z krwi - to Philla babcia będzie za moment prawie jej, a to oznacza że prawie moją. Czasami logika Anny zwalała z nóg. Skąd ona brała te swoje teorie... Sprawdziłam, że dziś na polanie w Bryant - tak to nazwano by w Polsce, będzie rozstawiona scena o 10 i odbędzie się dwugodzinny koncert muzyki gitary akustycznej. Później wybiorę się poszukać jakiegoś drobnego prezentu dla jubilatki. Rozległ się właśnie natarczywy dzwonek telefonu... Na wyświetlaczu jest jego imię... Odrzucam połączenie... za chwilę robię to jeszcze sześć razy...

Martin: Odbierz proszę telefon...

Chciałam odpisać, ale powstrzymałam się. Niech się wścieka... Właśnie przychodzi kolejny...

Martin: Odbierz! Znajdę Cię, czy tego chcesz, czy nie. Porozmawiaj ze mną, a oszczędzisz sobie patrzenia na mnie.

Nadal milczę. Telefon znów dzwoni - tym razem Karl.

- Meg, jeśli choć trochę zależy ci żebym dożył do ślubu roku, odbierz ten cholerny telefon od tego Złamasa mojego szefa.

- Cześć Karl... Nie chcę i nie będę mówić z nim. On przedwczoraj powiedział wszystko, ja nie mam nic do dodania.  Teraz cię przepraszam, wychodzę.

- Meg powiedz przynajmniej czy wszystko z tobą w porządku.

- Stoi obok ciebie?

- Tak...

- Martin postarał się wyjątkowo, że nic nie jest i nie będzie w porządku. Dziękuję jeszcze raz za auto i w ogóle pomoc, choć nie było warto. Kończę... miło było cię usłyszeć i do zobaczenia Karl...

- Może zjemy lunch? - rzuca jeszcze zanim nacisnę czerwoną słuchawkę.

- Nie rób tego... nie organizuj mu podstępem spotkania.

- Przepraszam... złapałaś mnie. Nie zrobię tego już więcej... W takim razie do zobaczenia....

Bez pożegnania rozłączam rozmowę. Już nadeszła wiadomość.

Martin: Aż tak bardzo mnie nie znosisz? Nie możesz po prostu wysłuchać tego co chcę ci powiedzieć? Proszę żebyś tylko posłuchała.

Nie czytałam już kolejnych sms-ów. Obawiałam się, że poziom mojego żalu i złości mógłby stopnieć. Przestałam też układać w głowie to co chciałabym wykrzyczeć Brunetowi. Narzuciłam na siebie jeansową kurtę i wyszłam na poszukiwania upominku i obejrzenie okolicy.

...

U Anny i Philla byłam po 15:00. Udało mi się tak jak planowałam znaleźć babci genialny według mnie prezent. W antykwariacie wygrzebałam album ze starymi zdjęciami NY i zdobioną ręcznie filiżankę z lat 60- tych. Ludzie starsi najbardziej lubią wspomnienia... to trzyma ich choć odrobinę bliżej minionej młodości. Tym bardziej, że kobieta była dla mnie zupełnie obca i nie mogłam pozwolić sobie na nic osobistego.

- Anna wpuszczaj mnie!

- Już otwieram, wchodź... - Nie brzmiała radośnie.

Gdy dotarłam na ich piętro nie dzwoniłam już do mieszkania. Weszłam właściwie jak do siebie. Gdy dotarłam do salonu widziałam jak atmosfera gęstnieje. Przyjaciółka stała z założonymi rękoma, Phill ze szklanką prawdopodobnie whiskey siedział na wprost ich gościa. Wszyscy jednocześnie obrócili się w moim kierunku.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz