Rozdział 11

7.6K 397 2
                                    

Nie odzywałam się całe czterdzieści minut drogi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie odzywałam się całe czterdzieści minut drogi. Nie chciałam go słuchać ani patrzeć na niego. Byłam tak wściekła, rozżalona, że życzyłam Martinowi co najmniej aby reszta popołudnia była dla niego beznadziejna. Mój brzuch burczał już groźnie. Godzinę temu powinnam coś zjeść, ale ta cała sytuacja...

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił mężczyzna zatrzymując się przed ogromnym nowoczesnym domem. Udawałam niewzruszoną, a moje zmęczenie dodawało mi wiarygodności. Nie miałam zresztą pojęcia po co mnie tu przywiózł i co to za miejsce. Nie silił się nawet zapytać mnie o zgodę. Nie chciałam też się odzywać, więc nie zadawałam pytań. Wysiadłam za Brunetem i szłam za nim. Jak zwykle Pan Idealny próbował wykazać się dobrymi manierami i chciał mnie puścić przed sobą. Miałam jednak już przedsmak, że to tylko pozory, więc machnęłam ręką na niego, żeby sobie darował - i tak nie znałam drogi.

Okolica jest wyjątkowo piękna. Przypomina bardziej kanadyjskie zakątki niż nowojorskie przedmieścia. Połączenie nowoczesnej formy z tradycyjnymi materiałami dodaje przytulności, co dziwne w przypadku Martina, bo jego mieszkanie w odróżnieniu jest surowe. Nie sądziłam, że takie miejsce może mu się podobać.

- Czyj to dom?

- Mój... - widocznie mu ulżyło kiedy odezwałam się po raz pierwszy od niemal godziny.

- Po co mnie tu przywiozłeś...?

- Sama chciałaś czegoś skromniejszego na naszą randkę...

- Przecież my nie chodzimy na randki...

- Możemy nagiąć trochę reguły - zadziornie puścił do mnie oko.

- Nawet dałeś mi popis z tego "nagięcia". - Martin spiął się mocno kiedy wchodziliśmy do kuchni. Chwilę później stał już przed lodówką wyciągając chłodne napoje.

- Dobrze... przyznam, jestem o ciebie zazdrosny. Nie lubię jak ktoś interesuje się tym co moje lub co gorsze kładzie na tym swoje łapy. Mamy umowę i w moim rozumieniu ma ona zastosowanie do zakazu wszelkich kontaktów z innymi. - Wspiera się teraz na rękach o stół linczując mnie swoim srogim spojrzeniem.

- Innymi ludźmi?

- Wiesz o czym mówię.

- Wręcz przeciwnie... nie umiem przystosować się do twojej zaborczości. Nie znam tu żadnego mężczyzny poza tobą, więc nawet jest niemożliwe żebym mogła się z kimś puścić. Ty ciągle krążysz wokół mnie. Z takim podejściem, nigdy nie stworzysz z nikim szczęśliwego związku bo nie masz za grosz zaufania. Na szczęście tu jestem poza własnym wyborem. Chciałeś się zaprzyjaźnić, a traktujesz mnie jak rzecz.

- Tak bardzo mnie nienawidzisz za to? - Przeszedł do mnie wspartej o ścianę na przeciw. Dotknął kciukiem mojego ramienia, na którym ślad zaczął zamieniać się już w siniaka. Widziałam smutek w jego oczach. I niestety zrobiło mi się go odrobinę żal.

Miłość po polsku / Część IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz