Rozdział 6

2K 218 27
                                    

Istnieją różne rodzaje strachu.

Możesz być przestraszony lub dogłębnie przerażony.

Ale możesz się też tak przeraźliwie o kogoś bać,

nawet nie zdając sobie z tego sprawy.


        – Czemu nie mogliśmy pojechać do ciebie? Zawsze tam siedzimy, nie lubię gnieździć się w tym akademiku. – nadąsała się.

        Brunetka spojrzała na niego swoimi zielonymi oczyma i zrobiła proszącą minę, którą zazwyczaj do wszystkiego go przekonywała. No właśnie – zazwyczaj, bo jednak występowały pewne wyjątki.

        – Maja, dobrze wiesz, że jeśli pojedziemy do mnie to już tam zostaniemy do wieczora – Antek zaśmiał się cicho.

        Wyciągnął z tylnego siedzenia wciąż gorącą i pięknie pachnącą pizze. Był tak głodny, że najchętniej otworzyłby pudełko już tutaj, na chodniku i ani trochę nie przejąłby się reakcją innych ludzi. Ale co się dziwić, to w końcu pizza. A w obliczu głodu była prawdziwym zbawieniem, zwłaszcza dla wiecznie zabieganego studenta.

        – A co w tym takiego złego, co? – fuknęła.

       Cóż, teoretycznie nie byłoby w tym nic złego. W końcu, nie pogardziłby możliwością spędzenia tego czasu z dziewczyną w łóżku. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech na samą myśl, jak dobrze mogliby wykorzystać ten czas. Tak, z pewnością obydwojgu by się spodobało.

        No, ale cóż nie zawsze możemy skupić się tylko na przyjemnościach, prawda?

        – To, że po pierwsze rano masz zajęcia, których już dość opuściłaś i nie możesz znowu ich olać. A po drugie, za dwie godziny muszę być u taty w warsztacie – powiedział i złapał dłoń brunetki.

        – Bez przesady, przecież nie musisz wcale tam dorabiać. Rodzice nigdy ci tego nawet nie zasugerowali. Przecież mają tyle kasy, że spokojnie utrzymaliby twoją kawalerkę bez jakichkolwiek problemów.

        – Ale ja chcę dorabiać, już ci to tłumaczyłem. Nie będę na nich tylko żerował. Jestem w pełni sprawny i zdrowy, więc mogę chociaż trochę dorobić i ich odciążyć – odparł znudzony ciągle powracającym tematem. – Nie będą mnie utrzymywać przez całe życie, kochanie.

        Nie rozumiał, o co jej chodziło... Spędzali razem praktycznie każdą wolną chwilę pomiędzy zajęciami i jego dorywczą pracą. Kochał ją i nigdy nie zaniedbywał ich relacji. W każdej sytuacji starał się dla niej znaleźć czas. Dlaczego więc i tak miała do niego pretensje?

        Chyba nie był w stanie zrozumieć toku myślenia kobiety... I nie wiedział, czy w ogóle chciałby zrozumieć.

        – I co ja będę robiła cały wieczór? – zmrużyła oczy.

        – Możesz się pouczyć – powiedział, ale gdy tylko zobaczył jej kpiący wzrok, zmienił zdanie. – Nie jesteś sama w pokoju. Jestem pewien, że znalazłabyś wspólny język z Oliwią.

        No cóż, oczywiście nie miał takiej pewności. A raczej nie mógł oznajmić, że na pewno się dogadają, bo sam bardzo polubił rozmawiać z rudowłosą. Jego dziewczyna mogłaby to trochę opacznie zrozumieć...

        Tak, zdecydowanie źle by to zrozumiała.

        – Ta, cokolwiek – mruknęła. – Chodź już, bo pizza zaraz wystygnie. Może Oliwia zje z nami.

Szukając ukojeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz