Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni rozdział, ponieważ jak się dowiedziałam nie wszyscy dostali informację o jego pojawieniu się. Miłego czytania! :*
Jest taki rodzaj miłości, zupełnie bezwarunkowej,
pomiędzy rodzicami a dzieckiem.
Kochasz drugą osobę ponad wszystko, nieważne, jak bardzo by cię zraniła.
Aż przychodzi moment, gdy wszystko się rozpada,
a ty nie rozumiesz.
Nie rozumiesz, jak ktokolwiek ma cię pokochać,
jeżeli nawet oni tego nie potrafią...
– Od dawna leży tu w ten sposób? – zapytał chłopak nerwowo, zerkając na plecy leżącej na łóżku Oliwii.
Rudowłosa leżała bez ruchu, wyglądając jakby spała, ale z tego co wcześniej mówiła Asia, jego przyjaciółka nawet na sekundę nie zmrużyła oka. Zamiast tego cały czas leżała jak zastygła w bezruchu i nie wykazywała żadnej chęci komunikowania się z kimkolwiek. Zupełnie jakby nie miała ochoty albo siły na jakikolwiek ruch i tylko zmuszała się do oddychania...
– Od godziny. Gdy tu przyszła, próbowałam ją jakoś uspokoić, ale nie dało się – zaczęła szeptem, zerkając na Oliwię. – Próbowałam wszystkiego, ale miałam wrażenie, że nawet mnie nie słucha, że nic do niej nie dociera. Gadała jakieś bzdury, że niszczy i zabija wszystkich, których kocha, że ktoś miał rację i powinna spłonąć, bo tak byłoby lepiej – dokończyła, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Płakała i mówiła te głupoty, a potem upadła na kolana.
– Jak to? – zapytał brunet, a ręce mu zadrżały, gdy złapał ją za ramiona. – Jak to powinna spłonąć? Kto powiedział jej coś takiego? Co, do cholery – szepnął z niedowierzaniem.
– Nie mam pojęcia – blondynka pokręciła głową. – Mówiła to wszystko, cały czas płacząc. Była roztrzęsiona, a potem przestała robić cokolwiek. Nie płakała, nie mówiła. Położyła się i tak przez ostatnie pół godziny, nie jestem w stanie do niej dotrzeć. Nie wiem, co się stało, ale strasznie się martwię. – Niebieskooka spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
– Wiem, też się martwię, ale jakoś spróbuję do niej dotrzeć. Może w końcu zacznie mówić. Uspokój się, panika tu nic nie da – lekko ją przytulił, składając pocałunek na jej czole. – Będzie dobrze, musi być.
– Dobrze – skinęła głową, przecierając oczy.
Marcin poprawił okulary i usiadł na skraju łóżka, tuż obok Oliwii. Zerknął na nią i zobaczył, że rudowłosa wbija puste spojrzenie w jakiś punkt na kremowej ścianie. Wyglądała jak jakaś porcelanowa figurka, która zaraz ma się rozpaść.
Nieważne, jak silną zawsze udawała, w rzeczywistości była tak bardzo krucha i delikatna, podatna na każde najmniejsze zranienie. Zupełnie jak ze szkłem. Gdy pojawi się na nim pierwsza rysa, jest bardziej narażone na rozpadniecie się. Każda kolejna rysa i pęknięcie sprawia, że się rozpada. Tak jak rudowłosa...
– Co się dzieje, mała? Czemu jesteś smutna? – zapytał delikatnie, kładąc swoją dłoń na jej chłodnym policzku. Pogładził jej gładką skórę, czując pod palcami resztki zaschniętych łez. – Powiedz, co się dzieje. Wiesz, że zawsze cię wysłucham i zrozumiem.
CZYTASZ
Szukając ukojenia
RomanceIle razy słyszeliście o czyimś samobójstwie z powodu niespełnionej miłości? Ile razy myśleliście o tym, jak można odebrać sobie życie z takiego powodu? Przecież zerwanie z ukochanym to nie koniec świata, prawda? Jednak twoja perspektywa patrzenia na...