Rozdział 23

1.8K 184 48
                                    

Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni rozdział, ponieważ jak się dowiedziałam nie wszyscy dostali informację o jego pojawieniu się. Miłego czytania! :*


Jest taki rodzaj miłości, zupełnie bezwarunkowej,

pomiędzy rodzicami a dzieckiem.

Kochasz drugą osobę ponad wszystko, nieważne, jak bardzo by cię zraniła.

Aż przychodzi moment, gdy wszystko się rozpada,

a ty nie rozumiesz.

Nie rozumiesz, jak ktokolwiek ma cię pokochać,

jeżeli nawet oni tego nie potrafią...


        – Od dawna leży tu w ten sposób? – zapytał chłopak nerwowo, zerkając na plecy leżącej na łóżku Oliwii.

        Rudowłosa leżała bez ruchu, wyglądając jakby spała, ale z tego co wcześniej mówiła Asia, jego przyjaciółka nawet na sekundę nie zmrużyła oka. Zamiast tego cały czas leżała jak zastygła w bezruchu i nie wykazywała żadnej chęci komunikowania się z kimkolwiek. Zupełnie jakby nie miała ochoty albo siły na jakikolwiek ruch i tylko zmuszała się do oddychania...

        – Od godziny. Gdy tu przyszła, próbowałam ją jakoś uspokoić, ale nie dało się – zaczęła szeptem, zerkając na Oliwię. – Próbowałam wszystkiego, ale miałam wrażenie, że nawet mnie nie słucha, że nic do niej nie dociera. Gadała jakieś bzdury, że niszczy i zabija wszystkich, których kocha, że ktoś miał rację i powinna spłonąć, bo tak byłoby lepiej – dokończyła, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Płakała i mówiła te głupoty, a potem upadła na kolana.

        – Jak to? – zapytał brunet, a ręce mu zadrżały, gdy złapał ją za ramiona. – Jak to powinna spłonąć? Kto powiedział jej coś takiego? Co, do cholery – szepnął z niedowierzaniem.

        – Nie mam pojęcia – blondynka pokręciła głową. – Mówiła to wszystko, cały czas płacząc. Była roztrzęsiona, a potem przestała robić cokolwiek. Nie płakała, nie mówiła. Położyła się i tak przez ostatnie pół godziny, nie jestem w stanie do niej dotrzeć. Nie wiem, co się stało, ale strasznie się martwię. – Niebieskooka spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.

        – Wiem, też się martwię, ale jakoś spróbuję do niej dotrzeć. Może w końcu zacznie mówić. Uspokój się, panika tu nic nie da – lekko ją przytulił, składając pocałunek na jej czole. – Będzie dobrze, musi być.

        – Dobrze – skinęła głową, przecierając oczy.

        Marcin poprawił okulary i usiadł na skraju łóżka, tuż obok Oliwii. Zerknął na nią i zobaczył, że rudowłosa wbija puste spojrzenie w jakiś punkt na kremowej ścianie. Wyglądała jak jakaś porcelanowa figurka, która zaraz ma się rozpaść.

        Nieważne, jak silną zawsze udawała, w rzeczywistości była tak bardzo krucha i delikatna, podatna na każde najmniejsze zranienie. Zupełnie jak ze szkłem. Gdy pojawi się na nim pierwsza rysa, jest bardziej narażone na rozpadniecie się. Każda kolejna rysa i pęknięcie sprawia, że się rozpada. Tak jak rudowłosa...

        – Co się dzieje, mała? Czemu jesteś smutna? – zapytał delikatnie, kładąc swoją dłoń na jej chłodnym policzku. Pogładził jej gładką skórę, czując pod palcami resztki zaschniętych łez. – Powiedz, co się dzieje. Wiesz, że zawsze cię wysłucham i zrozumiem.

Szukając ukojeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz