Rozdział 15

1.8K 186 39
                                    

Codziennie mijamy ludzi, którzy nie mają nic.

Najczęściej uciekamy przed nimi, jakby roznosili zarazę.

A wystarczy tak niewiele, by na ich ustach pojawił się uśmiech.

Czasem bardzo łatwo jest być dobrym człowiekiem dla innych...


        Oliwia zdawała sobie sprawę jak bardzo nieodpowiednia była cała ta sytuacja. W żadnym wypadku nie powinna siedzieć tak blisko Antka, nie powinna patrzeć głęboko w jego piękne, brązowe oczy i nie powinna czuć tak ogromnej chęci pocałowania go. To wszystko było z góry jej zabronione. W końcu, jeszcze nie tak dawno zarzekała się, że nie robi nic złego...

        Ale to co powinniśmy, z reguły bardzo różni się od tego, czego pragniemy.

        Dlatego, gdy w następnej sekundzie dłoń czarnowłosego z czułością wylądowała na jej policzku, jego usta znalazły się jeszcze bliżej, a zapach jego perfum zawładnął jej zmysłami, marzyła tylko o jednym. Pragnęła tylko tego pocałunku i jego delikatnych ust na swoich. Czuła, że ten pocałunek mógłby być idealny bez względu na to, jak bardzo zakazany był.

        Oliwia głośno przełknęła ślinę, a potem położyła swoje dłonie na jego piersi, nie spuszczając wzroku z jego iskrzących się oczu. Miała wszystko gdzieś, swoje zasady i postanowienia. Wszystko nagle stało się zbyt błahe i niewarte analizowania.

        Był tylko Antek, który patrzył na nią z taką czułością, że nie mogła tego przerwać. Nie chciała zakończyć tej wspaniałej chwili, o której tak naprawdę od dawna marzyła.

        Właśnie dlatego w następnej chwili, pchana swoimi emocjami zbliżyła się do czarnowłosego, gotowa go pocałować. I prawie to zrobiła, od jego ust dzieliły ją zaledwie milimetry. Jednak właśnie wtedy po pokoju rozniósł się głośny dźwięk. Zupełnie jakby coś upadło na podłogę.

        Wystraszeni i zdezorientowani podskoczyli na łóżku, gwałtownie odsuwając się od siebie i odwracając głowy w stronę drzwi.

        I dopiero widząc w wejściu Marcina, który stał z szeroko otwartymi ustami, Oliwia powróciła do rzeczywistości i zdała sobie sprawę, co tak naprawdę prawie zrobiła i na czym została przyłapana przez przyjaciela.

        – Ja... umm, przeszkadzam? – zapytał zupełnie zaskoczony, podnosząc z podłogi plecak, który mu wcześniej upadł. – Chyba nie pomyliłem pokoju, prawda?

        – Ja... ja, to nie tak – Oliwia gwałtownie pokręciła głową, czując palące poczucie winy. – Ja... my. Ja chyba muszę iść – ledwo wychrypiała, gwałtownie podnosząc się z łóżka.

        Nie zwracając uwagi na cichy głos Antka i nawoływanie Marcina, wybiegła z pokoju, nie odwracając się za siebie. Może i była tchórzem, ale nie potrafiła żadnemu z nich spojrzeć w twarz. Nie po tym co właśnie się wydarzyło.

        – Jestem taka głupia – szepnęła ze złością, czując palące ją z zażenowania policzki. – Jak mogłam na to pozwolić, wszystko zniszczyłam.

        Oliwia była przerażona własnymi uczuciami.

~~

        – Co to było, stary?

        Antek dobrze usłyszał słowa przyjaciela, jednak nawet nie uniósł głowy, żeby odpowiedzieć na zadane przez niego pytanie. Zamiast tego jeszcze bardziej spuścił głowę i ukrył ją w dłoniach, mając ochotę głośno krzyczeć. Gdyby miał taką możliwość, to po prostu zakopałby się pod ziemią. Lepszy pomysł nie przychodził mu do głowy.

Szukając ukojeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz